niedziela, 3 lipca 2011

3 niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego

Drodzy wierni,
Ta niedziela, następująca po święcie Najświętszego Serca Jezusa, jest jak gdyby wyjaśnieniem miłosierdzia Boga wcielonego w Najświętszym Sercu. Pan Jezus w swojej dobroci wyjaśnia nam wielkie miłosierdzie Boga dla grzeszników i dzisiaj otwiera nam Serce Boga, pełne tego, czego Bóg pragnie dla grzeszników, czyli ich nawrócenia.
Grzesznicy przyszli do Pana Jezusa, jak mówi Ewangelia “Zbliżali się też do niego celnicy i grzesznicy, aby go słuchać”. Przychodzili, żeby słuchać Jezusa, to znaczy że nie byli zbyt zajęci sprawami tego świata ani własnymi fałszywymi przekonaniami, po prostu przyszli go posłuchać. Przyszli, może z ciekawości, może szukając uzdrowienia, a być może dlatego, że ktoś z przyjaciół im to zasugerował. Są to być może ludzie, którzy przyjęliby z radością Słowo Boże, ale potem przygniotą ich troski tego świata. Są może jednak tacy, którzy wytrwają. Ale najistotniejsze jest to, że - jak mówi Ewangelia - przystąpili do Pana Jezusa.
To wydarzenie z życia Pana Jezusa powtarza się w całej historii Kościoła, chociaż niektóre szczegóły są różne, tak, jak różnią się między sobą poszczególne dusze. Jest wielu ludzi, którzy mogli słyszeć o Tradycyjnej Mszy, którzy być może mają przyjaciela, który zaprosił ich na niedzielną Mszę Świętą Wszechczasów, lub którzy po prostu zauważają, że na świecie pewne rzeczy nie wyglądają tak jak powinny. Przychodzą więc do Pana Jezusa, przychodzą na Mszę. Przystępują do Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
Są oni jednak wciąż dalecy o doskonałości. Ewangelia wymienia dwie grupy ludzi: celników i grzeszników. Celnicy byli więcej niż tylko złodziejami. Często byli zdrajcami własnego narodu, jawnogrzesznikami, którzy nie tylko popełniali grzechy, ale poprzez swoją pracę mieli okazję do wielu nadużyć, wyłudzając pieniądze od własnych rodaków. Ale nawet takie dusze mogą uzyskać łaskę widzenia Pana Jezusa. Byli tam także inni grzesznicy. Grzesznicy, którzy doświadczyli najgorszego i pragnęli łaski zerwania z przeszłością i rozpoczęcia wszystkiego od nowa.
Często i my, drodzy wierni, spotykamy na Mszy ludzi dalekich od doskonałości i nierozumiejących, na czym w ogóle polega Msza Święta. W Ewangelii czytamy, że przychodzą oni słuchać Pana Jezusa, ale nie wiemy nic o tym, czy Go rozumieją. Istnieją dusze, które przychodzą po uzdrowienie, nawet jeśli nie wiedzą co im właściwie dolega. W rzeczywistości każdy z nas, uczęszczających na Mszę, jest grzesznikiem, niektórzy bardziej od innych, tak samo jak każdy kto chodzi do lekarza jest w jakiś sposób chory. W tym życiu Pan Jezus jest bardziej lekarzem dusz niż sędzią.  Teraz jest czas miłosierdzia, czas pokuty, czas zdążania do doskonałości - jeśli nie jej osiągnięcia.
Niestety są także i oburzeni. To ci, którzy nie zrozumieli miłosierdzia Pana Jezusa, lub nie chcieli zrozumieć. To właśnie są ci, którzy odrzucą miłosierdzie ofiarowane przez Pana Jezusa, a nawet Jego samego i domagać się będą Jego ukrzyżowania. Są to faryzeusze. Uważają się za wzór doskonałości, mimo, że przez swoje uczynki są jak najdalsi od Pana Jezusa. Ewangelia nie wspomina o faryzeuszach słuchających Pana Jezusa, ale mówi, że szemrali, sprzeciwiali się Jemu. W rzeczywistości, szukali oni tylko okazji do wykazania swojej wyższości nad Nim: ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi. Nie tylko nie rozumieli Pana Jezusa, ale też nie chcieli Go zrozumieć. Jedynym ich pragnieniem było pokazanie, że są ważniejsi, że są lepsi niż ich bliźni, że - inaczej niż inni - zachowują przykazania.
To są ci, którzy skorzy będą do krytykowania najdrobniejszego szczegółu życia swoich bliźnich, którzy wyobrażają sobie, że są policją parafii, którzy po Mszy sprawdzać będą, czy wszyscy mają ubrania odpowiedniej długości, którzy jako pierwsi poinformują wszystkich o najnowszej teorii spiskowej, lub czymkolwiek, co nie wygląda tak, jak powinno. Mają oni nadzieję, że wszyscy będą pod wrażeniem ich doskonałości, tego, że  - inaczej niż inni - wiedzą o tym, o czym nikt nie ma pojęcia i nie nawrócą innych, dopóki ci nie dostosują się do ich standardów.
Ale nawet w stosunku do tych złośliwych faryzeuszy Pan Jezus nie traci nadziei. Jego miłosierdzie jest tak wielkie, że pragnie On zbawienia dla tych biednych dusz zaślepionych pychą. Specjalnie dla nich Pan Jezus daje przypowieść, że mogą być nawróceni do jedności z myśleniem Pana Jezusa, do sądzenia, nie skazywania, ale do ocalenia i nawrócenia.
Dziewięćdziesiąt dziewięć owiec, które są bezpieczne, to te dusze, które pozostają w niewiedzy. Są często sprowadzane na złą drogę przez zły przykład lub złych przywódców. Zagubione są nie przez złą wolę, ale raczej słabość. Pasterz pójdzie więc, i będzie ich szukał w puszczy - czyli w świecie - żeby tylko je znaleźć. Tak samo prawdziwy apostoł, dusza prawdziwie oddana Kościołowi, nie będzie siedzieć w domu aby prowadzić krucjatę na każdym forum internetowym krytykując i obrażając każdą pojawiającą się osobę. Przeciwnie, dusza gorliwa pójdzie do swoich przyjaciół i sąsiadów, jak człowiek z przypowieści o zgubionej owcy, mówiąc aby radowali się z nim, bo odnalazł to, czego szukał: a więc łaskę od Boga, łaskę nawrócenia. Prawdziwie gorliwa dusza będzie tą, która chce dzielić się cudem Mszy ze swoimi przyjaciółmi i znajomymi, z kolegami z pracy, aby pokazać im łaskę czystego sumienia. Z kolei faryzeusz, jak mówi Pan Jezus, nakładać będzie brzemię na swojego bliźniego, składając na jego barki problemy i troski, w sprawie których sam nie ma zamiaru kiwnąć palcem.
Zagubiona drachma to grzesznik, który świadomy jest tego, co zrobił. Moneta nosi na sobie wizerunek  władcy, który ją wybił, tak jak dusza która nosi na sobie obraz Boga ze zrozumieniem i wolną wolą.  Dusze takie wiedzą, co czynią i dobrowolnie popadają w grzech.  Spędzali oni czas i energię na rzeczach nie wartych ich godności, marnowali ten pieniądz, za który otrzymać mogli wieczność - swoją wiedzę i miłość. Złamali Dziesięć Przykazań, bo, jak mówi Święty Jakub, kto w jednym by upadł, stał się winnym wszystkiego  - nie ma dziesięciu drachm, gdy jedna jest zgubiona. I tak jak niewiasta z Ewangelii, Kościół zapala światło doktryny, aby pokazać duszom ich błędy, oraz wymiata dom przez sakrament pokuty, znajdując dla tych dusz nieocenioną łaskę Boga.
W obu przypadkach wielka jest radość w niebie, bo dzięki łasce Boga, dusze odwracają się od zła i przyjmują dobro. Mimo że są niedoskonali, mimo że muszą jeszcze wiele zrobić aby umocnić się w dobru, i nawet jeśli ich złe nawyki wymagają jeszcze dużo czasu aby je wykorzenić, jeśli tylko otrzymali łaskę od Boga, mają szansę osiągnąć wieczną szczęśliwość. I tak, w całkowitym przeciwieństwie do faryzeuszy i sekciarzy, którzy podążają ich śladem, my także powinniśmy cieszyć się z każdej duszy, która zbliży się do prawdy. Powinniśmy radować się i pomagać tym, którzy przychodzą na Mszę, nawet jeśli pozostają w niewiedzy, lub nawet grzechu.
Przyjdzie czas, w którym Pan Jezus oczyści świątynie z tych, którzy ją plamią. Są czasy, w których bicz musi ochronić niewinnych, którzy mogliby zostać zepsuci lub splamieni, ale dzieje się to wtedy, gdy zakwestionowany jest autorytet Pana Jezusa, lub Jego świątynia jest w niebezpieczeństwie, kiedy z miejsca modlitwy i miłosierdzia staje się jaskinią zbójców. Nie czytamy o nawróceniu tych zbójców. Nie czytamy o ich skrusze ani radości. W rzeczywistości tymi wyrzuconymi ze świątyni będą faryzeusze, którzy nie modlili się o nawrócenie grzeszników, ale wymieniali się krytyką innych. Przyjdzie czas, jak mówi Pan Jezus, w którym osądzeni będą tą samą miarą, którą sądzili innych.
I tak, Drodzy Wierni, uczmy się z przypowieści danych nam przez Pana Jezusa oraz jego przykładu, jak najlepiej zwyciężać dusze dla prawdy. Czytamy w Ewangelii, że Pan Jezus począł czynić i uczyć, co znaczy, że uczył najpierw przez przykład, a potem przez wskazówki. Powinniśmy być więc skorzy nie do wypowiedzenia słowa potępienia, ale raczej zachęty, aby prowadzić i uczyć raczej naszym przykładem niż krytyką. Powinniśmy móc mówić za Świętym Pawłem “Bądźcie naśladowcami moimi, jak i ja Chrystusa”.
Większość dusz, moi Drodzy Wierni, potrzebuje raczej słowa zachęty i rady, niż potępienia. Większość dusz jest podobnych Samarytance, która doszła do łaski, którą jest Msza. A jak Pan Jezus przyciąga tę kobietę, tak daleką od łaski Boga? Nie przybywa, aby ją potępić, ale czyni się nawet jej dłużnikiem mówiąc: Daj mi pić. Ten, który jest Panem życia i śmierci, jej Sędzią na sądzie ostatecznym, prosi o wodę. Prosi, zaciąga dług u kobiety, z którą, wedle jej własnych słów, Żydzi nie chcieli obcować. Ale Pan Jezus, widząc w niej te słowa pokory, słowa potwierdzające jej niski status, ofiaruje jej w zamian żywą wodę łaski tryskającej ku życiu wiecznemu.
Pan Nasz Jezus Chrystus stopniowo będzie pokazywał jej różnicę pomiędzy wodą ziemską, która może jedynie czasowo zaspokoić nasze pragnienie, a wodą życia, która napoić może na wieczność. I, być może niedokładnie rozumiejąc wszystkiego, co Pan Jezus mówił, kobieta ta pragnęła tego, co jej oferował.
Wtedy, i tylko wtedy, Pan Jezus wspomina o wielkiej przeszkodzie stojącej na drodze tej łasce. Idź, i zawołaj męża twego. Z zakłopotaniem i fałszywym wstydem odpowiada ona, że nie ma męża. Z jaką delikatnością Pan Jezus pokazuje jej jak daleko jest ona od Boga! Dobrześ powiedziała, że nie masz męża. Albowiem ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. I zobaczyć możemy owoce delikatności, taktu i cierpliwości Pana Jezusa. Niewiasta spowiada się Panu Jezusowi, i to wyznanie grzechów obraca ją w apostoła. Apostoła dla całego miasta, które otrzyma Pana Jezusa przez jej świadectwo.
Drodzy Wierni, naśladujmy Pana Jezusa szczególnie w naszym stosunku do innych.
Jest tyle dusz, które cierpią niewolę grzechu i niewiedzy, które mogły przez specjalną łaskę usłyszeć o Tradycji, dowiedzieć się o Mszy Świętej. Które, dzięki łasce Pana Jezusa, przychodzą aby Go zobaczyć i usłyszeć w jego Świętym Kościele. Przychodzą, być może pierwszy raz, i prośmy Pana Boga, aby nie był to też ostatni raz. Dusze te są jak dzieci, młode i być może jeszcze nie narodzone dla wiary - i biada temu, kto będzie dla nich zgorszeniem, kto zahamuje, albo nawet zniszczy łaskę, którą inni wywalczyli dla tych dusz. W dniu sądu odpowiedzieć będą musieli za to, że przeszkodzili w powrocie zagubionych owiec do owczarni, że pilnowali, aby drachma się nie odnalazła.
I tak, z posłuszeństwa Matce Bożej, Matce Bożej Fatimskiej, która prosiła o modlitwy w intencji nawrócenia grzeszników, módlmy się za nich, pracujmy dla ich nawrócenia przez naśladowanie miłosierdzia Pana Jezusa, abyśmy mogli radować się z powrotu zagubionego i odnalezienia brakującego. Radości w której udział biorą niebiosa, na wieki wieków, Amen

środa, 15 czerwca 2011

Środy Suchych Dni w oktawie Zesłania Ducha Świętego

Drodzy uczniowie, drodzy wierni,

W dniu dzisiejszym uczestniczymy w bardzo szczególnej Mszy, jest to Msza w środę Suchych Dni w oktawie Zesłania Ducha Świętego. Suche Dni, dni postu i wstrzemięźliwości, mają bardzo długą historię, a ich początki giną w mroku dziejów, choć wiemy z całą pewnością, że obchodzone były już przez Żydów przed przyjściem Zbawiciela. Suche Dni po Zesłaniu Ducha Świętego są jednak wyjątkiem, ponieważ ustanowione zostały przez świętego Grzegorza Wielkiego jako remedium na ekscesy mające miejsce w czasie letnich świąt pogańskich.

Tradycyjnie dni owe, które uświęcają każdą z pór roku, zarezerwowane były na udzielanie święceń. Święcenia te miały miejsce w soboty, dlatego właśnie w dzień ten mamy sześć Lekcji i Ewangelię, które są symbolem siedmiu stopni sakramentu kapłaństwa. Środy natomiast były dniami przeznaczonymi na pouczenie i wybór, to znaczy na zatwierdzanie kandydatów do święceń i na udzielanie im ostatnich nauk. Dlatego właśnie w dniu dzisiejszym mamy dwie Lekcje, jedną dotyczącą urzędu nauczycielskiego kapłana, jako że św. Piotr wyjaśnia ludowi proroctwo, oraz drugą o sakramentach, o władzy jaką posiada kapłan jako szafarz łaski Bożej. Również w samej Ewangelii Zbawiciel poucza nas o podstawowej funkcji kapłańskiej, czyli o składaniu Najświętszej Ofiary Mszy oraz o Eucharystii.

Mamy niestety czas jedynie na krótkie rozważanie, być może więc najlepszym z niego użytkiem będzie zastanowienie się nad znaczeniem śpiewu podczas Mszy.

Wszyscy oczywiście wiecie, jak cenna jest Msza. Jest to Ofiara samego Chrystusa Pana, przydzielająca Jego zasługi naszym duszom, poprzez ofiarowanie Bogu Ojcu tej samej Żertwy, która złożona została jako zadośćuczynienie za nasze grzechy. Msza jest niewyczerpanym źródłem łaski i świętości. Wszystkie te łaski jednak, które podczas każdej Mszy możemy otrzymać, otrzymujemy proporcjonalnie do naszej dyspozycji. Jak wszystko, co bywa ofiarowane, mogą być one przyjęte jedynie stosownie do dyspozycji obdarowywanego.

Weźmy następujący przykład: chciałbym dać wam sto kilogramów złota, jeśli jednak nie będziecie mili dość siły, by je udźwignąć, najprawdopodobniej ostatecznie znalazłoby się ono na ziemi. Mógłbym ofiarować wam cały termos wody, jeśli jednak będziecie trzymali swe kubki do góry dnem, nic się do nich nie naleje. Podobnie w sytuacji, gdy nasze serca nie będą dobrze usposobione – otrzymamy podczas Mszy mało łask. Wszystkie sakramenty udzielają łaski same z siebie – jak to określamy po łacinie: ex opere operato – jednak łaski te dusze nasze otrzymują stosownie do swej dyspozycji. Na tym właśnie polega nasza współpraca z łaską, mamy przygotować nasze dusze na jej przyjęcie. Podobnie, jak przygotowujecie wasz dom na przyjęcie ważnego gościa, tak też nasze dusze musza być przygotowane na przyjęcie Trójcy Przenajświętszej w każdym nowym wlaniu łaski.

Dlatego właśnie tak ważne jest, by modlić się podczas Mszy. Msza jest oczywiście bardzo piękną ceremonią, jednak jej istota polega na udzielaniu wam łaski. Istnieje bardzo wiele sposobów pozwalających przygotować duszę do misterium Komunii Świętej. Wielu wiernych rozważa podczas Mszy Mękę naszego Pana Jezusa Chrystusa lub odmawia pewne części Różańca. Są to bez wątpienia dobre sposoby uczestniczenia we Mszy, ponieważ jednoczą nasze serca i intencje z intencjami Zbawiciela na Kalwarii. Jednakże najpiękniejszym i najbardziej owocnym sposobem uczestnictwa w Najświętszej Ofierze jest modlenie się słowami samej Mszy. Są części Mszy, które odmawiane są przez kapłana oraz części, które należą do ministranta oraz wiernych. Wszystkie słowa używane podczas Mszy są natchnione i wprowadzone zostały przez Kościół by otoczyć Ofiarę Zbawiciela modlitwami, które w najlepszy sposób usposobić mogą wiernych do przyjęcia łaski. Są one w istocie publicznym kultem Kościoła składanym Bogu. Dlatego nie ma lepszego sposobu na uczestniczenie we Mszy niż odmawianie tych samych modlitw, jakimi posługuje się Kościół, czyli śpiewów, które powinniście wykonywać w trakcie liturgii.

Dlatego, drodzy uczniowie, nauka śpiewu i muzyki liturgicznej prowadzona jest przede wszystkim w tym celu, by nauczyć was śpiewać i odpowiadać podczas Mszy w sposób rozumny i owocny, byście pokochali i przywiązali się do tych modlitw, w których Kościół zwraca się do Boga. Święty Augustyn mówi, że kto śpiewa, ten dwa razy się modli, ponieważ modli się nie tylko za siebie, ale też za tych, którzy go słuchają, a ponadto posługuje się on modlitwami, których sam Kościół używa do wielbienia Boga i zanoszenia do Niego próśb. Modlitwy Kościoła mają nadprzyrodzoną moc poruszania serca Zbawiciela, ponieważ – jak mówi święty Paweł - to właśnie za swój Kościół poniósł On śmierć na drzewie Krzyża.

Dlatego właśnie bardzo ważne jest, byście znali śpiewy i modlitwy odmawiane podczas Mszy, byście dzięki nim mogli zjednoczyć wasze umysły i serca z publicznym kultem Kościoła, wypraszając w ten sposób sobie samym oraz waszemu otoczeniu obfitość łask.

Dlatego w zjednoczeniu z całym Kościołem, wznieśmy nasze głosy do Boga Ojca, w imię naszego Pana Jezusa Chrystusa, wyśpiewując pieśń uwielbienia dla Jego łaski na wieki wieków. Amen.

niedziela, 12 czerwca 2011

Zesłania Ducha Świętego

Ześlij Ducha Twego, a nowe powstanie życie i odnowisz oblicze ziemi. 

Zaledwie kilka lat po strasznej karze potopu, potomkowie Noego znów zeszli ze słusznej drogi i obrócili się ku swej przewrotności. Podjęli wspólnie ambitne przedsięwzięcie: zbudować miasto z wieżą, która sięgałaby nieba. Zachęcani przez diabła, który zawsze napełnia człowieka pychą pragnęli stać się jak Bóg swoją własną mocą. Ta przewrotność jest świadectwem, że człowiek w głębi serca wie, że nie jest stworzony dla rzeczy tego świata, ale dla Boga. A jednak w swej nierozumnej dumie sądzi, że materialne rzeczy mogą uczynić go podobnym Bogu.

Toteż Bóg ukarał ich pychę. Czytamy w księdze Rodzaju jak Bóg pomieszał ich języki, tak, że nie rozumieli się wzajemnie. Ich wspaniałe przedsięwzięcie aby zbudować wieżę sięgającą do nieba legło w gruzach, bo nie mogli się zrozumieć. Cały rodzaj ludzki wcześniej zjednoczony wspólnym językiem, teraz został podzielony, a często będący w stanie wojny, będącej brakiem porozumienia. Bariery językowe pozostały do dziś największą przeszkodą dla tych, którzy zamierzaliby zjednoczyć ludzkość tylko przyrodzonymi środkami.

Dziś drodzy wierni, Pan Jezus zsyła nam Ducha Świętego, aby zjednoczyć ludzkość w jedność która może nas ocalić – w jedność łaski. Apostołowie otrzymali od Pana Jezusa przykazania, aby nauczali wszystkie narody, ucząc je wszystkiego co im przekazał. I dziś Duch Święty zstępuje na apostołów i zaczynają mówić językami tak, że wszyscy, którzy byli w Jerozolimie mogli zrozumieć przesłanie o wspaniałym objawieniu się chwały Bożej. Bariera języka, bariera rasowa, bariera narodowa – wszystkie zostały przezwyciężone w jedności Kościoła Katolickiego.

Pan Jezus Chrystus, który założył fundamenty Swojego Kościoła na apostołach, dziś zsyła Ducha Świętego aby konsekrować miasto Boże, Nowe Jeruzalem. To jest prawdziwe miasto, które zaprowadzi nas do Nieba, którego nie przemogą bramy piekielne. W ten sposób Bóg spełnia oczekiwania człowieka dając mu widzialną społeczność w której może sięgnąć nieba.

Dziś są, drodzy wierni, jeśli tak można powiedzieć imieniny Kościoła Katolickiego, jako że dziś zostaje on Konsekrowany przez otrzymanie tego Ducha, który ma nim rządzić do skończenia czasów. Jak naucza św. Tomasz z Akwinu, Kościół narodził się w dniu śmierci Pana Jezusa na krzyżu. Podobnie jak podczas snu Adama, Ewa została utworzona z jego boku, podobnie Pan Jezus spał na krzyżu a z Jego boku we krwi i wodzie które z niego wypłynęły narodził się Kościół. Krew i woda symbolizują dwa sakramenty: Chrztu i Eucharystii – woda jest symbolem wejścia do Kościoła w krew tego co jednocześnie karmi Kościół i jest sprawcą Jego jedności. Kościół narodził się w Wielki Piątek, ale dziś jest ochrzczony ogniem, który Pan Jezus obiecał zesłać. Podczas gdy Stare Prawo było ustanowione w kamieniu, Nowe Prawo zostaje dziś ustanowione w duchu Samego Boga.

Kościół Katolicki jest tym Królestwem Niebieskim o którym Pan Jezus tek często mówi w ewangelii. I jak każde królestwo jest widzialny. Posiada swoje kierownictwo, swoją ekonomię i swoich obrońców jak każde inne królestwo.

Kościół jest hierarchiczny, co oznacza podział władzy w Kościele w ten sposób, że postawiony wyżej deleguje władzę swoim podwładnym. Kościół został założony przez Jezusa Chrystusa na fundamencie apostołów, których posłał aby nauczali w Jego Imię po całym świecie. Świętego Piotra uczynił swoim widzialnym zastępcą, głową kolegium apostolskiego. Dał mu klucze nieba, władzę zatrzymywania lub odpuszczania grzechów, oraz władzę rządzenia Kościołem do czasu powtórnego przyjścia.

Kościół istnieje aby przekazać nam życie łaski. Na tym polega ekonomia Kościoła. Rośnie On i rozwija się na miarę tego jak jego członkowie wzrastają w łasce i cnotach. Każdy z nas, na swoim miejscu, uczestniczymy w budowaniu wspólnego dobra Kościoła, jako że każdy z nas ma udział w zasługach Pana Jezusa przez współpracę z łaską. Kiedy grzeszymy szkodzimy nie tylko sobie samym, ale Kościołowi jako całości, tym którzy są wokół nas przez nasz zły przykład i przez to, że jeden członek Kościoła nie jest żywy jak być powinien. Różnorodne kryzysy przez które Kościół przeszedł zawsze wynikały z tego, że Jego członkowie nie chcieli żyć tak jak powinni, albo że hierarchia odcięła się od źródeł życia, to jest od Ofiary Mszy Świętej.

I wreszcie, jak każde królestwo, Kościół musi się bronić. Przez wieki Kościół nigdy nie zaniechał obrony przed heretykami, którzy chcieli zwieść trzodę Jezusa Chrystusa. Kiedy zaprzestaje walki w swej obronie, Kościół jak każde inne królestwo ulega rozkładowi. To dlatego fałszywy ekumenizm wzniecił zamieszanie w Kościele. Poprzez fałszywą zasadę, że każdy chce być dobry, przełożeni współczesnego Kościoła nikogo nie potępiają. Nie chcą użyć swej władzy dla obrony.

Drodzy wierni, dziś szczególnie módlmy się do Ducha Świętego, aby oświecił Papieża i dał mu konieczną siłę. Chyba ma on dobrą wolę, ale w praktyce ta dobra wola nie zda się na nic, o ile Papież nie porzuci fałszywego marzenia, które prowadziło go od Soboru Watykańskiego II. Podobnie jak święty Piotr, jest on uwięziony w wieczerniku, „z obawy przed Żydami” jak mówi Pismo Święte, i nie ma odwagi otwarcie nauczać doktryny Jezusa Chrystusa i potępić nadużyć których jesteśmy świadkami.

Ale święty Piotr w dniu Pięćdziesiątnicy został przemieniony. O ile przedtem nie śmiał opuścić wieczernika po otrzymaniu Ducha Świętego natychmiast zaczął nauczać o Panu Jezusie i potępiać grzechy złoczyńców. I trzy tysiące zostało ochrzczonych tego dnia. Takie owoce przynosi człowiek, który spełnia swój obowiązek. Módlmy się, aby Duch Święty uczynił to samo dla obecnego Ojca Świętego, tak aby miał on odwagę mówić o grzechach i nadużyciach wokół nas i prowadzić lud Boży do nawrócenia i pokuty.

Módlmy się szczególnie do Najświętszej Marii Panny. Tego dnia, dnia Pięćdziesiątnicy była pośród Apostołów. Obiecała, że pewnego dnia nastąpi triumf jej Niepokalanego Serca i chwalebne zwycięstwo Kościoła. Z pewnością nawrócenie Papieża jest do tego niezbędne. Jako Matka Kościoła Maryja szczególnie troszczy się o Ojca Świętego. Módlmy się więc, w jedności z Najświętszą Maryją Panną tą modlitwą którą Jezus Chrystus zanosił za świętego Piotra aby mógł się nawrócić i umocnić w wierze. Amen

środa, 8 czerwca 2011

Koniec roku szkolnego

Drodzy uczniowie, drodzy wierni,
Dziś przypada dzień ferialny, dzień bez konkretnego wspomnienia, w czasie tym jednak w specjalny sposób przygotowujemy się na uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Po Wniebowstąpieniu Zbawiciela na podobieństwo Apostołów oczekujemy dnia, w którym Chrystus ześle nam Ducha Świętego. Zwracamy więc nasze myśli ku temu, co w górze, a ponieważ zbliżamy się do końca roku szkolnego, zastanowimy się dziś nad pewną cechą chrześcijańskiego charakteru, o której powinniśmy szczególnie pamiętać w czasie wakacji.
Pamiętajmy, że letnie wakacje nie są po prostu czasem bezczynności. Tak naprawdę  jedynym powodem, dla którego w minionych czasach uczniowie mieli letnia przerwę w nauce był fakt, że ich rodzice potrzebowali ich pomocy w pracach polowych, podczas zbiorów i pracowitych miesięcy jesiennych, w okresie tym nie można ich było pozbawiać pomocy dzieci. Nie powinniśmy więc myśleć o wakacjach, jako o czasie bezczynności, ale raczej jako o okresie rekreacji, czasie w którym wykorzystujemy naszą energię na realizację szczególnych planów i na zbieranie owoców długich miesięcy spędzonych w szkole.
Dobrze byłoby więc, drodzy uczniowie, gdybyście pomyśleli o projektach, które moglibyście zrealizować podczas tych letnich miesięcy, o planach poszerzenia waszej wiedzy i horyzontów. Nie powinniście uważać, że uczycie się dla samego uczenia, owoce tej nauki muszą być wykorzystywane w praktyce. Muszą być wykorzystywane zwłaszcza w tym czasie, który należy do was.
Jest takie powiedzenie, że o danym człowieku najwięcej mówi nie sposób, w jaki wykonuje on pracę – choć już to wiele o człowieku może powiedzieć – co sposób, w jaki wykorzystuje on swój czas wolny. To właśnie czas wolny jest w najwłaściwszym sensie waszą własnością, tak wiec to, w jaki sposób go spędzacie, wiele mówi o waszym charakterze. To, czy ktoś pracuje chętnie, czy raczej zmusza się do pracy, łatwo można poznać obserwując, jak zachowuje się w czasie wolnym. Wielu ludzi postrzega swój wolny czas jako „czas do wykorzystania”, w którym nie ma nic konkretnego do zrobienia - nie robią więc nic. Jednak człowiek prawdziwie mądry rozumie, że czas wolny jest jednym z najbardziej cennych momentów, jakie ma do wykorzystania, gdyż należy on rzeczywiście do niego. Człowiek prawdziwie mądry inwestuje swój wolny czas i nadaje czasowi, który nie należy do niego, wartość ponadczasową.
Dlatego właśnie wakacje powinny być czasem spędzonym z waszymi rodzinami. To rodzina jest waszym największym naturalnym skarbem, jest źródłem wszystkiego, co posiadacie. Dlatego powinniście wykorzystać ten czas, by dowiedzieć się więcej o swej rodzinie, o jej historii, o jej sukcesach, a nawet jej porażkach - byście mogli w przyszłości uczyć się na jej błędach. Zwłaszcza w waszym wieku, gdy już za kilka lat będziecie zastanawiali się nad wyborem pracy, powinniście poznać zajęcia wykonywane przez waszych rodziców, a nawet nauczyć się od nich ich zawodów. W minionych wiekach naturalne było, że syn kontynuował  zawód swego ojca, jednak nawet w przypadku, gdy Opatrzność wybrała dla was inną drogę, zawsze możecie nauczyć się od rodziców czegoś pożytecznego. Pomyślcie tylko, że piętnaście lat lub cos koło tego żyliście z pracy waszych rodziców – jest więc czymś naturalnym, by choćby przez wdzięczność za ich pracę, dzięki której mieliście co jeść przez te wszystkie lata, zainteresować się ich zawodem.
Jednak wakacje to również czas rekreacji. Po łacinie rekreacja oznacza  „od-twarzanie”. Nam, istotom ludzkim, trudno jest wykonywać jedną pracę przez dłuższy czas, co więcej, by jako tako funkcjonować, co dwadzieścia cztery godziny musimy spać. Dlatego w ciągu roku potrzebujemy również nieco odpoczynku, czasu innej aktywności, dzięki której zachowamy równowagę i zdrowie, która „od-tworzy” nas, odnawiając naszą siłę, byśmy mogli powrócić do naszych zasadniczych zadań. Nie sposób o lepszą rekreację, niż rozważanie, jak sam Bóg odpoczął ostatniego dnia Stworzenia, dlatego wędrówka i podziwianie natury są najlepszym sposobem na udział w owym odpoczynku Boga. Znajdujecie się w szczęśliwym położeniu, że macie tak wspaniały kraj i już sama wdzięczność za ten fakt powinna motywować was do cenienia jego naturalnego piękna. 
Raz jeszcze powtórzę: ponieważ jest to czas dany wam do rozporządzenia – wykorzystajcie go mądrze. Kiedy powrócicie do szkoły, będzie mieli mniej czasu dla siebie, będzie to powrót do obowiązków. Wykorzystajcie więc zbliżający się czas na oddanie się temu, co interesuje was najbardziej. Wykorzystajcie go na poszerzenie swych horyzontów i powróćcie do pracy nie obciążeni kolejnym długiem zmarnowanego czasu, ale raczej z zasługą na życie wieczne.
Uciekajmy się do Najświętszej Maryi Panny, która oczekując w Wieczerniku na przyjście Ducha Świętego, dodawała odwagi Apostołom i opiekowała się jak dobra matka znajdującym się w wieku niemowlęcym Kościołem. Podobnie jak Duch Święty rozesłał Apostołów po wszystkie krańce ziemi, tak również wy zostaniecie posłani do waszych rodzin i w ojczyste strony. Oby Niepokalana strzegła nas, byśmy mogli bezpiecznie dotrzeć do portu zbawienia, dobrze wykorzystawszy dany nam czas – by zyskać życie bez końca, na wieki wieków. Amen.

niedziela, 15 maja 2011

3 niedziela po Wielkiejnocy

Drodzy Wierni,
W lekcji czytanej podczas dzisiejszej Mszy, będącej krótkim fragmentem pierwszego listu św. Piotra, święty autor przedstawia nam zwięzłe streszczenie zasad całego chrześcijańskiego życia. Św. Piotr zwraca się do nas słowami „Umiłowani”, ponieważ posiadając prawdziwą wiarę i obdarzeni Bożą łaską nosimy też w sobie znamię Jego miłości. Jako chrześcijanie, jako katolicy, otrzymaliśmy wielki dar: dar zjednoczenia z naszym Panem Jezusem Chrystusem dzięki Jego łasce i za pośrednictwem Jego Mistycznego Ciała, którym jest Kościół. Jako dzieciom Bożym przeznaczone jest nam nie ziemskie dziedzictwo, ale życie wieczne. A św. Piotr prosi nas usilnie, byśmy byli godni powołania, które otrzymaliśmy.
Zwraca się do nas jako do „przechodniów i gości”. Jesteśmy na tej ziemi jedynie przechodniami, ponieważ przeznaczeni jesteśmy do innego świata. Jesteśmy pielgrzymami, ponieważ nasza wędrówka przez to życie jest krótka, zmierzamy ku innemu celowi. Podobnie jak pielgrzymi znajdujemy się w drodze do miejsca świętego, jesteśmy w drodze do oglądania Boga. Nasze przemijające życie doczesne jest więc jedynie drogą pielgrzymowania, drogą pokuty i modlitwy, prowadzącą do naszego właściwego przeznaczenia. Św. Piotr nazywa nas przechodniami, obcymi, gdyż chrześcijanin rzeczywiście powinien być obcy zwyczajom i praktykom światowym. Podczas gdy świat poszukuje swej własnej czci, bogactwa i pychy, chrześcijanin powinien praktykować pokorę, ubóstwo i posłuszeństwo.
Jak mówi św. Piotr, powinniśmy „wstrzymać się od pożądliwości cielesnych, które walczą przeciwko duszy”. Dusza z samej swojej natury upodabnia się do tego, co kocha. Jeśli kocha rzeczy duchowe, rzeczy dobre, stawać się będzie dobrą. Stanie się, jak Bóg tego pragnął, Jego podobieństwem, które niesiemy w naczyniach glinianych. Jeśli dusza przywiąże się do tego, co jest dobre, będzie szczęśliwa. Jeśli jednak zajmować się będzie jedynie rzeczami doczesnymi i materialnymi, ulegnie zepsuciu, stawać się będzie coraz bardziej podobna do nikczemnych rzeczy tego świata co jednak nie da jej szczęścia, ponieważ rzeczy te nigdy nie będą w stanie jej zaspokoić. Z powodu rany zadanej naszej naturze przez grzech pierworodny, jest ona osłabiona i nieuoporządkowana – z trudnością przychodzi jej zajęcie się rzeczami duchowymi i wiele wysiłku trzeba, by zapanowała nad własnymi wrodzonymi władzami. Tę wojnę pomiędzy duszą a pożądliwością chrześcijanin ma obowiązek wytrwale prowadzić, zwłaszcza w tym świecie atakowanym przez grzech i błąd. Musimy starać się ze wszystkich naszych sił wygrać tę wojnę, toczoną przeciwko naszej duszy, gdyż pokój i szczęście możemy osiągnąć jedynie pokonawszy tych nieprzyjaciół naszej duszy – czyli pożądliwości.
Następnie św. Piotr wzywa nas do praktykowania cnót społecznych, prosi: „niech obcowanie wasze wśród pogan będzie dobre”. Nie ma tu na myśli jedynie rozmów, całe nasze zachowanie powinno być bez zarzutu wobec pogan, czyli tych, którzy jeszcze nie posiedli prawdziwej wiary. Rozmowa chrześcijan powinna być budująca, czyli powinna być zachętą i światłem przewodnim dla ludzi dobrej woli. Św. Piotr ma tu na myśli nie tylko nasze rozmowy, ale również wynikające z nich zachowanie.
Jakie to przygnębiające – widzieć chrześcijan używających danej im przez Boga zdolności do mówienia jedynie o rzeczach bezużytecznych, a niekiedy nawet grzesznych, do kłamania, wygłaszania oszczerstw i przeklinania. Będziemy sądzeni – Drodzy Przyjaciele – na podstawie tego, co mówimy: Zbawiciel mówi, że w dniu sądu zdamy rachunek z każdego niepotrzebnie wypowiedzianego słowa. Nasze rozmowy powinny odpowiadać łasce, jaką otrzymaliśmy. To właśnie w rozmowach ujawniamy najskrytsze pragnienia naszych serc: „Z obfitości serca mówią usta” [Mt 12,34], jak powiedział sam Pan Jezus. Posługując się konkretnymi słowami człowiek ujawnia, co najbardziej go zajmuje, swe pragnienia i zamiary. Różnica pomiędzy rurami wodociągowymi a kanalizacyjnymi polega na tym, co z nich wypływa – również dusza odkrywa swe wnętrze poprzez słowa, które wypowiada.
Niech więc nasze rozmowy, zwłaszcza z wyznawcami naszej wiary, będą zawsze budujące. Jednak św. Piotr mówi nawet więcej: niech nasze obcowanie (w tym i rozmowy) będzie dobre między poganami, nawet względem tych, którzy mówią złe rzeczy przeciwko nam. Wszyscy z nas, niezależnie od naszego powołania i miejsca życia, jesteśmy często narażeni na kontakt z ludźmi, których rozmowy nie są budujące, często natomiast niegodne i nieczyste, skażone przez ten świat. Musimy nie tylko wystrzegać się, byśmy nie zostali zbrukani przez ten rodzaj złych rozmów, musimy je również aktywnie zwalczać. Nie można pozwolić na używanie Imienia Boga nadaremno – dobrze jest przypomnieć duszy moc jej słów, a zwrócenie komuś uwagi, by nie mówił takich a takich rzeczy jest w istocie komplementem, gdyż oznacza, że słucha się tego, co mówi i bierze jego słowa poważnie. Chrześcijanin ma obowiązek zmienić temat rozmowy, której tematem stało się zgorszenie czy grzech. Kłamstw nie można tolerować, i lepiej nie rozpoczynać nawet rozmowy z osobą, która usiłuje zniesławić dobre imię osoby trzeciej. „Złe rozmowy psują dobre obyczaje” [1Kor 15,33] mówi św. Paweł, a często jedynym, czego potrzeba do zniszczenia duszy to zezwolenie jej by mówiła o rzeczach, o których mówić nie powinna. Nasze słowa stanowią bowiem często wstęp do uczynków, a o tym, o czym się najpierw mówi, myśli się następnie często, często też wciela się w życie to, co jest uprzednio przedmiotem rozmowy.
Prowadząc prawdziwie chrześcijańskie rozmowy zwalczamy zło wokół nas i równocześnie kładziemy fundament pod przyszłe dobro, jak mówi św. Piotr o poganach: „Aby przypatrzywszy się dobrym uczynkom waszym, chwalili Boa w ‘dzień nawiedzenia’”. Bóg udziela łaski wszystkim, każdemu zgodnie ze swą wszechmocną Opatrznością. To przez tę łaskę: łaskę natchnienia, dobrych myśli, dobrej intencji, skruchy – Bóg nawiedza nasze dusze. Ów moment łaski jest często bardzo krótki i nie powróci po raz kolejny – jest jak wizyta gościa, którego przyjmiemy, albo pozostawimy przed zamkniętymi drzwiami. Jeśli poganie zobaczą u nas owo „dobre obcowanie”, co z kolei doprowadzi ich do dobrych uczynków, wówczas ta wizyta Ducha Bożego nie będzie daremna, ale ku chwale Jego łaski. Mamy obowiązek – Drodzy Przyjaciele – być narzędziami tej łaski w stosunku do żyjących wokół nas ludzi. Tak, jak Bóg nie daje nam światła i ciepła bez słońca, tak również wedle swej odwiecznej woli posługuje się nami jako swymi narzędziami, każdym odpowiednio do jego stanu i miejsca życia. Jest wielu ludzi, którzy być może od wielu lat nie widzieli kapłana, wy ich jednak spotykacie, w miejscu waszej pracy, w centrach handlowych, czy nawet jako gości w domach waszych lub waszych krewnych. Podobnie jak paralityk z Ewangelii nie są oni już w stanie się poruszyć – z tego czy innego powodu nie chodzą do kościoła, rzadko przyjmują sakramenty, nie widują się w księżmi. Jednak wy możecie wpłynąć na tych ludzi. Możecie być odpowiednikami tych, którzy przynieśli owego paralityka do Chrystusa Pana, aby mógł zostać uleczony. Ale jedynym sposobem, byście naprawdę mieli na nich wpływ, jest wasz własny przykład, dawany poprzez wasze słowa i uczynki.
Tak więc, Drodzy Przyjaciele, podążajmy za radą św. Piotra odnośnie naszych rozmów i obcowania z bliźnimi. Udziela nam on dziś również wielu innych nauk, nauczmy się jednak wpierw praktykować tę pierwszą cnotę, a inne przyjdą z czasem. Niech nasze „obcowanie będzie w niebie”, jak prosi św. Paweł, abyśmy mogli już podczas tego doczesnego życia cieszyć się w naszych duszach tą radością, która płynie z czystego sumienia, a która będzie naszym udziałem przez całą wieczność, jeśli tylko pozostaniemy wierni Chrystusowi Panu. Amen.

środa, 30 marca 2011

O modlitwie Pańskiej - Ale zbaw nas ode złego

Drodzy uczniowie, drodzy wierni,

Cały okres Wielkiego Postu jest czasem pokuty, czasem publicznej pokuty dla grzeszników, ale również czasem nauki. W starożytności, gdy chrześcijaństwo przyjmowały głównie osoby dorosłe, okres Wielkiego Postu był czasem katechizacji. Z tego też powodu każdy dzień ferialny posiadał różne czytania oraz pouczenia, które wyjaśniane były katechumenom. Dzień dzisiejszy odpowiada dniowi, w który kandydaci do chrzstu rozpoczynali naukę na temat prawa moralnego i przykazań. Dlatego właśnie w czytaniach znajduje się pochodzący ze Starego testamentu ustęp o Dekalogu. Ważne jednak, byśmy rozumieli przykazania w taki sposób, w jaki naucza nas ich Zbawiciel, a nie w sensie materialistycznym, w jaki traktowali je faryzeusze. Dlatego czytaniu temu towarzyszy wyjaśnienie Chrystusa Pana, że w przykazaniach chodzi o miłość i czystość duszy, a nie o czysto formalne ich wypełnianie.

W dniu dzisiejszym dochodzimy do ostatniej prośby Modlitwy Pańskiej: „ale nas zbaw ode złego”. Prośba ta streszcza w sobie drugą część modlitwy, będąc najbliższą naszemu zbawieniu. Samo słowo „zbawienie” oznacza „wybawienie z niebezpieczeństwa” lub „ocalenie, odkupienie”. Ogólnie więc słowo to oznacza wybawienie nas od zła. Dlatego modlitwa ta związana jest z naszym pragnieniem zbawienia, byśmy zostali zachowani od zła. Prośba ta jest silnie powiązana z poprzednią, gdyż łacińskie słowo „sed” czyli „ale” oznacza że zamiast być wodzeni na pokuszenie, powinniśmy raczej zostać zachowani od zła.

Największym złem, jakie może się nam przytrafić, nie ma nic wspólnego ze złem materialnym: ubóstwem czy cierpieniem – choć oczywiście modlimy się również o to, by nas one nie spotkały – ale duchowe zło grzechu. Wszystkie inne rodzaje zła, jakie zmuszeni jesteśmy znosić, są raczej konsekwencjami grzechu, naszego własnego lub innych ludzi, dlatego w wezwaniu tym prosimy szczególnie o usunięcie od nas okazji do grzechu, byśmy zostali zachowani od zła grzechu. Od zła tego zachowani jesteśmy, gdy wychodzimy zwycięsko z pokus grzechowych. Jak widzieliśmy w zeszłym tygodniu, daleko łatwiej jest trzymać się z dala od grzechu, niż mu się opierać, dlatego najpierw modlimy się, byśmy nie byli wodzeni na pokuszenie. Musimy jednak również walczyć przeciwko diabłu, światu i ciału. Dzięki łasce Bożej możemy odnieść zwycięstwo nad pokusą i właśnie o tę łaskę prosimy Boga w Modlitwie Pańskiej.

Chrystus Pan jest Odkupicielem, czyli Tym, który zdobywa na powrót to, co utraciliśmy. Pierwsi Rodzice upadli, ponieważ ulegli pokusie, dlatego Zbawiciel, na samym początku swego życia publicznego, zaprowadzony został przez ducha na pustynię, by ze względu na nas pokusę zwyciężyć. Pozwolił się kusić diabłu by pokazać nam, w jaki sposób możemy odnieść nad nim zwycięstwo, jak możemy zwyciężyć pokusy grzechowe.

Jak mówi Pismo Święte, diabeł jest jak lew ryczący, szukający, kogo by pożreć. Jest przepełniony nienawiścią i wściekłością zarówno na Boga jak i człowieka. Stara się zniszczyć nas wszelkimi dostępnymi środkami. Utracił wszelką zdolność czynienia dobra i przepełniony jest zazdrością oraz zawiścią. Pragnie tylko jednego, byśmy całą wieczność trwali tak jak on – pogrążeni w smutku i rozpaczy. Metody jego działania dostrzec możemy dobrze, gdy przyjrzymy się kuszeniu pierwszego człowieka – czyli Ewy.

Diabeł nie zawsze jest przy nas. Jego obecność nie jest stała, zbliża się do nas jedynie wówczas, gdy nas kusi. W pewnych sytuacjach diabeł atakuje nagle i bez ostrzeżenia, innym razem rozwija działanie potajemnie, nie ukazując od razu przedmiotu pokusy, ale nakierunkowując na niego poprzez rozmowę z duszą.

I powiedział diabeł do niewiasty: „czemu wam Bóg przykazał, żebyście nie jedli z każdego drzewa rajskiego?” Jak widzicie, diabeł niekoniecznie kusi od razu, ale zawsze kieruje rozmowę na temat, o który mu chodzi. Również dziś posługuje się tą taktyką, zwłaszcza wobec tych, którzy mają skłonność do zmysłowości oraz wobec wolnomyślicieli. Stwarza na przykład fałszywe dylematy: „Czy to prawda, że Bóg nakazuje całkowite wyrzeczenie się naturalnych pragnień?” „Czyż nie jest tak, że macie prawo do tego czy tamtego?” „Czy to prawda, że Bóg żąda ślepej uległości waszego intelektu?”. Diabeł stawia pytania, dostarczając równocześnie uzasadnionych wątpliwości, wywołując dezorientację i zaciemniając istotę rzeczy. Przede wszystkim usiłuje skazić umysł osoby, którą zamierza kusić, wypełniając go wszelkimi możliwymi wątpliwościami i spekulacjami, których jedynym celem jest nasze zaślepienie.

Diabeł nie chce, abyśmy myśleli. Obca jest mu nasza ciekawość, nie chce poznać prawdy i przyczyn rzeczy, pragnie jedynie tego, byśmy robili to, co on chce. Diabeł nie jest władcą, ale poganiaczem niewolników. To samo widzimy w pokusach świata i ciała – nie odwołują się one do intelektu, do tego co szlachetne i dobre, ale do ślepych instynktów i zwierzęcych namiętności. Częstokroć oznaką pokusy jest sytuacja, w której nic nie wydaje nam się jasne i racjonalne. Gdy pojawia się wątpliwość, nie należy dokonywać zmian czy ulegać namiętnościom i skłonnościom, ale zastanowić się i spróbować określić własne położenie.

Z drugiej strony Chrystus Pan, Bóg Wcielony oraz aniołowie, których zsyła nam On do pomocy, zawsze odwołują się do naszego intelektu, napełniają pokojem i ufnością oraz dają zrozumienie. Nawet jeśli Bóg żąda od nas czegoś trudnego, zawsze jest jakiś tego powód. Bóg nie może nigdy żądać czegoś, co byłoby nierozumne – nawet jeśli niekiedy wydawać się nam może, ze przekracza to nasze siły – obdarza nas również swą łaską, o ile tylko będziemy z Nim współpracować. Diabeł stawia nam przed oczyma trudności, by wywołać u nas poczucie beznadziei, rozpaczy i smutku.

Zwróćmy uwagę, że rozmowa Ewy z diabłem już w tym momencie jest niebezpieczna, gdyż opiera się na fałszywych założeniach. Szatan jest mistrzem kłamstwa, dlatego jeśli ktoś wda się z nim w rozmowę, zawsze istnieje ryzyko, że ulegnie pokusie. Niestety Ewa nie modliła się, ani nie przedsięwzięła środków ostrożności, ale po prostu odpowiedziała kusicielowi: „Z owocu drzew, które są w raju, pożywamy, ale z owocu drzewa, które jest w środku raju, rozkazał nam Bóg, abyśmy nie jedli i nie dotykali się go, byśmy snadź nie pomarli” (Gen, 3,3).

Widzicie więc, że sumienie reaguje na sugestię diabła. Każdy z nas posiada instynkt czynienia dobra i unikania zła. Człowiek uznaje, że Bóg i sumienie zakazują mu wykonywania danej czynności, rozbudzania danej wątpliwości czy pragnienia, karmienia danej myśli. Dlatego diabeł kontynuuje atak poprzez wprowadzenie zamętu do sumienia, usiłując uciszyć i zdusić ten wewnętrzny głos obowiązku. Widzimy to na przykładzie współczesnych mediów, kuszących i równocześnie zasypujących takim bagażem obrazów, że ludzie siedzą po prostu bez ruchu przed telewizorami, jak oszołomieni narkotykiem, sparaliżowani i bezbronni. Ludzie tak obawiają się dziś swego sumienia, że zawsze potrzebują wokół siebie trochę szumu – nawet gdy nie oglądają żadnego programu, mają przynajmniej włączony telewizor, by zagłuszyć głos sumienia.

Tak więc człowiek nie chce być nieposłuszny wobec Boga, jednak daremne jest przypominanie mu, że nie wolno mu ulec jakiejś pokusie. O ile prościej byłoby, gdyby nigdy nie trzeba było przypominać o tych moralnych obowiązkach, gdyby odrzucił pokusę już na samym początku, bez zastanawiania się, dlaczego tak musi być. Jednak człowiek traci grunt pod nogami, a wróg gromadzi siły, by przypuścić bezpośredni atak: „I rzekł wąż do niewiasty: Żadną miarą nie umrzecie śmiercią. Bo wie Bóg, iż któregokolwiek dnia będziecie jeść z niego, otworzą się oczy wasze i będziecie jako bogowie, znając dobre i złe” (Gen 3,4-5).

Diabeł ukazuje wspaniałą perspektywę: oto za grzechem kryje się niewypowiedziane szczęście. W wizji tej jest coś magicznego, obiecuje ona rozwiązanie wszystkich problemów. Jak na ironię, problemy te są często całkowicie wyimaginowane, a nawet wymyślone przez samego kusiciela. Po oślepieniu duszy, po wciągnięciu jej w wątpliwości i niepewność, obiecuje jej, że będzie widziała lepiej, jeśli tylko wykona jakąś czynność, która jest jej zakazana. Obiecuje jej szczęście, o ile tylko odda się grzechowi. Podobnie zły przyjaciel zaczyna od wyśmiewania się z was, gdy czynicie coś dobrego, np. chodzicie na Mszę, a następnie zapewnia was, że jeśli tylko tego zaprzestaniecie, będziecie powszechnie lubiani. Oczywiście mogłoby się wydawać dziwne, że ktoś, kto właśnie was obraził, pragnie być waszym przyjacielem – wielu ludzi ulega jednak tej pokusie ze względu na owe fałszywe argumenty.

Jeśli dusza będzie słuchała tych diabelskich podszeptów – wszystko jest stracone. Jest jeszcze czas na wycofanie się, gdyż wola nie udzieliła jeszcze swej zgody, jeśli jednak dusza nie przerwie tej rozmowy, znajdzie się w poważnym niebezpieczeństwie upadku. Jej władze są osłabione. Mury zostały skruszone, wola nie dostarcza już sił do oporu, a namiętności wzrastają w intensywności i zakresie, sam grzech jawi się jej jako coraz bardziej fascynujący i pożądany.

„Ujrzała tedy niewiasta, że dobre było drzewo ku jedzeniu i piękne dla oczu i na wejrzeniu rozkoszne” (Gen 3,6). Ewa była kuszona przez trzech wielkich nieprzyjaciół naszej ludzkiej natury: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę żywota. Widziała, że drzewo rodzi owoce dobre do jedzenia – co oznaczało pożądliwość ciała. Widziała, że owoce te są przyjemne dla oczu – co oznaczało pożądliwość oczu. Została również zwiedziona przez myśl, ze byłoby dobrze zdobyć wiedzę, jaką owoc ten mógłby jej dać, co oznacza pychę żywota.

I Ewa oraz Adam ulegli tej pokusie, po czym natychmiast uświadomili sobie, że utracili wszystko. Nastąpiła natychmiastowa śmierć życia nadprzyrodzonego: stali przed Bogiem zupełnie nadzy, bez łaski uświęcającej, bez cnót wlanych, bez darów Ducha Świętego, bez obecności Trójcy Przenajświętszej. Pozostała im jedynie gorycz i szyderczy śmiech kusiciela. Cały rodzaj ludzki został oddzielony od Boga i rozpoczął nieubłagany marsz ku śmierci.

Tak wiec, drodzy uczniowie i drodzy wierni, na przykładzie tego pierwszego kuszenia rodzaju ludzkiego widzimy, w jaki sposób musimy reagować na pokusę. Po pierwsze nie wolno nam nigdy bać się diabła ani jego kłamstw. Powinniśmy je natychmiast odrzucać, zdecydowanie i odważnie. Wysłuchując pokusy, dopuszczacie jedynie do swych oczu brud i ciemność. Jeśli cierpicie z powodu takich wątpliwości i niepewności, musicie jedynie zacząć myśleć, a zazwyczaj ustąpią. Myślcie o konsekwencjach oszukiwania na egzaminie, myślcie o konsekwencjach takiego czy innego uczynku, o tym, jak może on zrujnować całe wasze życie nie przynosząc absolutnie żadnej korzyści. Pierwszą i najważniejszą rzeczą w takiej sytuacji jest modlitwa, a potem myślenie. Jeśli intelekt pozostanie panem, nigdy nie ulegniemy pokusie.

Po drugie, na podstawie analizy owej rozmowy z diabłem widzimy, że Ewa nigdy nie powinna zmieniać swego stanowiska. Wiedziała, że nie powinna jeść tego owocu, a jednak – zwiedziona kłamstwami – zmieniła swe postanowienie. Dlatego generalną zasadą przy wszelkich rodzajach pokus jest – nie zmieniać decyzji! Jeśli zdecydowaliście się zrobić coś – zróbcie to i nie zmieniajcie zdania w czasie pokusy, gdy jesteście smutni lub w złym humorze. Trzymajcie się swoich postanowień, a jeśli przypadkowo możecie zmienić coś na lepsze, poczekajcie aż będziecie w dobrym nastroju, a nie decydujcie pod wpływem chwilowej namiętności czy wątpliwości.

I na koniec, co prawdopodobnie najważniejsze, podczas pokusy konieczne jest zachowanie ufności. Ewa upadła, ponieważ zwątpiła w dobroć Boga, zwątpiła w to, że Bóg pragnie dla niej tego, co najlepsze. Musimy zawsze zachować pewność i ufność, że w każdej pokusie Bóg da nam łaskę wytrwania, że musimy jedynie poczekać, aż wydostaniemy się z tego tunelu z powrotem na światło dzienne, że jeśli zachowamy cierpliwość, po nocy nastanie znów dzień. Diabeł nie może kusić nas nieprzerwanie, gdyż sam jest niestały i zazdrosny, podobnie jak wściekły pies. Musimy więc jedynie być cierpliwi i ignorować jego szczekanie, podążając ku naszemu przeznaczeniu – wieczności z Bogiem, o ile tylko pozostaniemy Mu wierni.

Dlatego, drodzy uczniowie, módlmy się w sposób szczególny do Najświętszej Maryi Panny, która czyniąc zadość za upadek Ewy stała się naszą Matką, prowadzącą nas zwłaszcza w czasie pokusy, byśmy mogli być silni i odeprzeć wszystkie ataki diabła. Módlmy się do Niej, która zwyciężyła wszystkie herezje dzięki łasce zwycięstwa w pokusie, byśmy mogli być wyzwoleni od zła i odnaleźć wieczne szczęście. Amen

a

środa, 23 marca 2011

O modlitwie Pańskiej - I nie wódź nas na pokusienie

Drodzy uczniowie, drodzy wierni,

Dzisiaj przypada środa drugiego tygodnia Wielkiego Postu, a my dotarliśmy do przedostatniej prośby Modlitwy Pańskiej: i nie wódź nas na pokuszenie. Na pierwszy rzut oka jest to chyba najdziwniejsza ze wszystkich próśb, gdyż dobrze wiemy, iż Bóg nie wodzi nas na pokuszenie, czyli nie kusi nas tak, jak to czyni diabeł. Musimy więc przyjrzeć się bliżej tej prośbie i postarać się lepiej ją zrozumieć.

Oczywiście wezwanie to jest naturalną konsekwencją prośby, o której mówiliśmy w ubiegłym tygodniu – prośby o odpuszczenie naszych win – tak więc naturalną tego konsekwencją jest to, że chcemy zadośćuczynić za nasze grzechy i unikać ich w przyszłości, co dobrze oddaje nasza prośba, byśmy nie byli wodzeni na pokuszenie i nie upadli w grzech. Przyjrzyjmy się więc bliżej czym jest pokusa, w jaki sposób jesteśmy kuszeni i przez kogo.

Pokusa, po łacinie tentatione, pochodzi od słowa „temptare”, czyli próbować, testować lub wykazywać. Pokusa jest przede wszystkim testem cnoty, próbą. Tak więc podobnie jak cnota wymaga dwóch rzeczy, czynienia dobra i unikania zła, tak też pokusa jest próbą na dwa różne sposoby. Człowiek może być próbowany lub doświadczany w czynieniu dobra, lub testowany co do unikania zła. W obu tych przypadkach człowiek jest kuszony, ponieważ w obu przypadkach jego cnota jest próbowana, badana i doświadczana. Badanie oznacza, że dana rzecz ma okazać się taką, jaką jest w rzeczywistości – cnota nie jest zasadniczo czymś, co można by zobaczyć, poza konkretnymi okazjami do jej praktykowania. To właśnie podczas pokusy, podczas próby, cnota ujawnia się i jest widzialna, podobnie jak wasza wiedza w jakiejś dziedzinie pozostaje niekiedy ukryta, aż do sprawdzianu.

Jesteśmy poddawani testowi w sytuacji, gdy ukazuje się nam jakieś dobro, a my możemy zgodzić się na jego czynienie, lub nie zgodzić. Możemy czynić dobro, które nam się ukazuje, albo nie. W życiu mamy tak wiele okazji, jednak dobre ich wykorzystanie wymaga cnoty. Każdemu z nas zdarza się, że mamy okazję uczynić coś dobrego - jednak tylko człowiek cnotliwy potrafi okazje takie wykorzystać. Widzimy to każdego dnia, wszyscy mamy tak wiele okazji do czynienia dobra – ze smutkiem jednak musimy przyznać, że niewielu z nas sposobności te wykorzystuje. To właśnie skutek braku cnoty. Człowiek cnotliwy natomiast potrafi wykorzystać najmniejszą nawet sposobność i obrócić ją na swoją korzyść. Częstokroć sukces lub porażka w wykorzystaniu sposobności decyduje w znacznej mierze o naszej przyszłości, zwłaszcza gdy jesteśmy młodzi.

W tym sensie, próby zsyłane są przez Boga na sprawiedliwych dla ich wzrostu i rozwoju duchowego, by wykorzystywali sposobność i wychodzili z tych doświadczeń zwycięsko. Bóg doświadczał Abrahama, mówi Pismo Święte. Nie, żeby Bóg musiał poznać cnotę Abrahama, gdyż Bóg wie wszystko, ale raczej w tym celu, by wewnętrzne, niewidzialne cnoty wiary Abrahama, stały się jawne wobec wszystkich, gdyż miał on specjalne powołanie, by stać się ojcem wszystkich wierzących. Podobnie, by dać wszystkim narodom przykład cierpliwości, Bóg kusił Joba. W tym sensie Bóg zezwala na pokusę, a nawet ją wywołuje, by dać nam okazję do postępu w cnocie, a często to właśnie zwycięstwo nad trudnościami determinować będzie nasze powołanie – jak to widzimy na przykładzie życia patrona naszej szkoły – świętego Tomasza z Akwinu.

Oczywiście wszyscy chcemy postępować w cnocie, tak więc nie prosimy, by ten rodzaj prób nie stał się naszym udziałem, mamy jedynie nadzieję, że pozostaniemy wierni łasce ofiarowanej nam w tych trudnościach. Tak naprawdę chodzi nam o drugą z prób, jakiem poddawana jest cnota, czyli o unikanie zła. Niekiedy są one oczywiście ze sobą powiązane, ale nierzadko nie czynimy wszystkiego, by nie ulec złu, dlatego właśnie w ostatnim wezwaniu Pater Noster prosimy: ale nas zbaw ode złego.

Modlimy się zwłaszcza o to, byśmy nie ulegli pokusie uczynienia czegoś złego, a w ten sposób często próbowana i testowana jest cnota. Tym, którzy czynią zło, brakuje w oczywisty sposób cnoty. Złych ludzi rozpoznaje się nie po tym, co myślą czy zamierzają, ale przede wszystkim po tym, co czynią: po ich owocach ich poznacie, mówi Zbawiciel. Modlimy się więc o pomoc w czasie pokusy, byśmy mogli zachować nasze dusze od zła. Dlatego też modlimy się, byśmy nie byli wodzeni na pokuszenie, ponieważ zło nie jest czymś czego pragniemy, ale czymś czego musimy unikać, innymi słowy nie popadlibyśmy w nie, gdybyśmy nie byli popychani do niego przez inną siłę. Zło ze swej natury zniewala nas, ponieważ przywiązuje nas do rzeczy, które nie mogą dać nam szczęścia. Kala nasze sumienie i czyni nas nieczystymi, nie daje nam więc szczęścia, ale raczej zwodzi nas i zniewala. Niekiedy jest sprzeczne z naturą i brutalne, niszczące to, co w nas najcenniejszego, czyli naszą wolna wolę i pragnienie dobra.

Czym jest więc owa siła, która popycha nas do zła, choć czujemy do tego zła wrodzony wstręt? Istnieją trzy główne siły, które prowadzą czy też popychają nas do zła: diabeł, świat i ciało. Te trzy siły otaczają człowieka, a nawet atakują go od środka.

Diabeł i wszystkie moce wyższe od duszy, czyli upadli aniołowie, kuszą człowieka przez sianie zamętu, wątpliwości, niepewności, by odwieść nas od naszych dobrych postanowień. Diabeł jest ojcem kłamstwa i realizuje swoje cele niszcząc ludzkie szczęście przede wszystkim przez sianie dezorientacji i wątpliwości. Gdy dusza porzuca silne postanowienie unikania jakiegoś zła, diabeł już wygrał i wykorzystuje jedynie okazję, by pozbawić duszę Bożej łaski. Dlatego potrzebujemy pomocy Bożej, pomocy Jego łaski, by opierać się mężnie atakom diabła. Modlimy się więc, byśmy mogli być bezpieczni od podstępów szatana, by nie zwiodły nas jego kłamstwa i iluzje, byśmy nie byli wodzeni na pokuszenie.

Po drugie, z powodu upadku Pierwszych Rodziców na skutek ich nieposłuszeństwa wobec Boga, nasze własne ciała nie są już nam posłuszne. W nas samych ma miejsce prawdziwy bunt zmysłów przeciwko rozumowi, instynktu przeciwko intelektowi, namiętności przeciw naszym interesom, ma miejsce to, co nazywamy pokusami ciała. Te namiętności, ta pożądliwość, jest w pewnym sensie najgorszym z naszych wrogów, ponieważ atakuje nas przeważnie od wewnątrz, jest to wróg żyjący – można tak powiedzieć – wewnątrz naszych murów. Dlatego musimy walczyć z tymi ślepymi instynktami naszej natury poprzez umartwienia, poprzez podporządkowywanie ich rozumowi, przez ćwiczenie naszej woli, a zwłaszcza przez unikanie okazji, które instynkty te wyzwalają. Jak przygnębiający widok stanowią ludzie, którzy stali się dosłownie niewolnikami swych namiętności, zaślepieni przez bezrozumne przyjemności, które nie zaspakajają ich i sprawiają, że ludzi owi popadają we wszelkie rodzaje nieuporządkowań. Chcemy być panami samych siebie, nie chcemy ulegać byle podmuchom namiętności – dlatego prosimy Boga przede wszystkim o pomoc Jego łaski, byśmy nie ulegali pokusom cielesnym, ale potrafili nad nimi zapanować.

I na koniec, również otaczający nas świat jest często siłą, która prowadzi nas na pokuszenie i do zła. Światem jest wszystko, co nas otacza, a zwłaszcza byty nam równe, czyli inni ludzie. Jak powiedział mi kiedyś pewien bardzo stary i mądry włoski ksiądz: „Tutti i santi sono a Roma, ma non tutti quelli di Roma sono Santi”. W Rzymie znaleźć można znaleźć wszystkich świętych, ale nie wszyscy mieszkańcy Rzymu są świętymi. Tak też jest wokół nas – są ludzie, którzy życzą nam źle, którzy chcą, byśmy byli tacy, jak oni, źli i pełni zepsucia. Ludzie ci mogą nawet wydawań nam się sympatyczni, odziani w owcze skóry, jak jednak powiedział Chrystus Pan, wewnątrz są wilkami drapieżnymi. Nie chcemy naśladować tych ludzi i mamy nadzieję, że nie będziemy przez nich prowadzeni, prosimy więc Zbawiciela, by trzymał nas z dala od nich, byśmy wiedzieli, kiedy uciekać przed wilkiem i ignorować ludzi, którzy nazywając się naszymi przyjaciółmi, zachęcaliby nas do czynienia zła.

Dlatego, drodzy uczniowie i drodzy wierni, prośmy Najświętszą Maryję Pannę zwłaszcza o tę szczególną łaskę zwycięstwa nad pokusą, co będzie tematem kolejnego kazania, ponieważ jednak najskuteczniejszym sposobem na zwyciężenie pokusy jest ucieczka przed nią, prośmy z całego serca dobrego Boga, by nie zezwolił, aby pokusa zdobyła nam nami władzę. Z pomocą Najświętszej Maryi Panny, która – jeśli będziemy Ją o to prosić - będzie kierowała nami zawsze w czasie próby, będziemy mogli oprzeć się pokusom i osiągnąć niebo, gdzie radować się będziemy szczęściem wiecznym, na wieki wieków. Amen.