środa, 30 marca 2011

O modlitwie Pańskiej - Ale zbaw nas ode złego

Drodzy uczniowie, drodzy wierni,

Cały okres Wielkiego Postu jest czasem pokuty, czasem publicznej pokuty dla grzeszników, ale również czasem nauki. W starożytności, gdy chrześcijaństwo przyjmowały głównie osoby dorosłe, okres Wielkiego Postu był czasem katechizacji. Z tego też powodu każdy dzień ferialny posiadał różne czytania oraz pouczenia, które wyjaśniane były katechumenom. Dzień dzisiejszy odpowiada dniowi, w który kandydaci do chrzstu rozpoczynali naukę na temat prawa moralnego i przykazań. Dlatego właśnie w czytaniach znajduje się pochodzący ze Starego testamentu ustęp o Dekalogu. Ważne jednak, byśmy rozumieli przykazania w taki sposób, w jaki naucza nas ich Zbawiciel, a nie w sensie materialistycznym, w jaki traktowali je faryzeusze. Dlatego czytaniu temu towarzyszy wyjaśnienie Chrystusa Pana, że w przykazaniach chodzi o miłość i czystość duszy, a nie o czysto formalne ich wypełnianie.

W dniu dzisiejszym dochodzimy do ostatniej prośby Modlitwy Pańskiej: „ale nas zbaw ode złego”. Prośba ta streszcza w sobie drugą część modlitwy, będąc najbliższą naszemu zbawieniu. Samo słowo „zbawienie” oznacza „wybawienie z niebezpieczeństwa” lub „ocalenie, odkupienie”. Ogólnie więc słowo to oznacza wybawienie nas od zła. Dlatego modlitwa ta związana jest z naszym pragnieniem zbawienia, byśmy zostali zachowani od zła. Prośba ta jest silnie powiązana z poprzednią, gdyż łacińskie słowo „sed” czyli „ale” oznacza że zamiast być wodzeni na pokuszenie, powinniśmy raczej zostać zachowani od zła.

Największym złem, jakie może się nam przytrafić, nie ma nic wspólnego ze złem materialnym: ubóstwem czy cierpieniem – choć oczywiście modlimy się również o to, by nas one nie spotkały – ale duchowe zło grzechu. Wszystkie inne rodzaje zła, jakie zmuszeni jesteśmy znosić, są raczej konsekwencjami grzechu, naszego własnego lub innych ludzi, dlatego w wezwaniu tym prosimy szczególnie o usunięcie od nas okazji do grzechu, byśmy zostali zachowani od zła grzechu. Od zła tego zachowani jesteśmy, gdy wychodzimy zwycięsko z pokus grzechowych. Jak widzieliśmy w zeszłym tygodniu, daleko łatwiej jest trzymać się z dala od grzechu, niż mu się opierać, dlatego najpierw modlimy się, byśmy nie byli wodzeni na pokuszenie. Musimy jednak również walczyć przeciwko diabłu, światu i ciału. Dzięki łasce Bożej możemy odnieść zwycięstwo nad pokusą i właśnie o tę łaskę prosimy Boga w Modlitwie Pańskiej.

Chrystus Pan jest Odkupicielem, czyli Tym, który zdobywa na powrót to, co utraciliśmy. Pierwsi Rodzice upadli, ponieważ ulegli pokusie, dlatego Zbawiciel, na samym początku swego życia publicznego, zaprowadzony został przez ducha na pustynię, by ze względu na nas pokusę zwyciężyć. Pozwolił się kusić diabłu by pokazać nam, w jaki sposób możemy odnieść nad nim zwycięstwo, jak możemy zwyciężyć pokusy grzechowe.

Jak mówi Pismo Święte, diabeł jest jak lew ryczący, szukający, kogo by pożreć. Jest przepełniony nienawiścią i wściekłością zarówno na Boga jak i człowieka. Stara się zniszczyć nas wszelkimi dostępnymi środkami. Utracił wszelką zdolność czynienia dobra i przepełniony jest zazdrością oraz zawiścią. Pragnie tylko jednego, byśmy całą wieczność trwali tak jak on – pogrążeni w smutku i rozpaczy. Metody jego działania dostrzec możemy dobrze, gdy przyjrzymy się kuszeniu pierwszego człowieka – czyli Ewy.

Diabeł nie zawsze jest przy nas. Jego obecność nie jest stała, zbliża się do nas jedynie wówczas, gdy nas kusi. W pewnych sytuacjach diabeł atakuje nagle i bez ostrzeżenia, innym razem rozwija działanie potajemnie, nie ukazując od razu przedmiotu pokusy, ale nakierunkowując na niego poprzez rozmowę z duszą.

I powiedział diabeł do niewiasty: „czemu wam Bóg przykazał, żebyście nie jedli z każdego drzewa rajskiego?” Jak widzicie, diabeł niekoniecznie kusi od razu, ale zawsze kieruje rozmowę na temat, o który mu chodzi. Również dziś posługuje się tą taktyką, zwłaszcza wobec tych, którzy mają skłonność do zmysłowości oraz wobec wolnomyślicieli. Stwarza na przykład fałszywe dylematy: „Czy to prawda, że Bóg nakazuje całkowite wyrzeczenie się naturalnych pragnień?” „Czyż nie jest tak, że macie prawo do tego czy tamtego?” „Czy to prawda, że Bóg żąda ślepej uległości waszego intelektu?”. Diabeł stawia pytania, dostarczając równocześnie uzasadnionych wątpliwości, wywołując dezorientację i zaciemniając istotę rzeczy. Przede wszystkim usiłuje skazić umysł osoby, którą zamierza kusić, wypełniając go wszelkimi możliwymi wątpliwościami i spekulacjami, których jedynym celem jest nasze zaślepienie.

Diabeł nie chce, abyśmy myśleli. Obca jest mu nasza ciekawość, nie chce poznać prawdy i przyczyn rzeczy, pragnie jedynie tego, byśmy robili to, co on chce. Diabeł nie jest władcą, ale poganiaczem niewolników. To samo widzimy w pokusach świata i ciała – nie odwołują się one do intelektu, do tego co szlachetne i dobre, ale do ślepych instynktów i zwierzęcych namiętności. Częstokroć oznaką pokusy jest sytuacja, w której nic nie wydaje nam się jasne i racjonalne. Gdy pojawia się wątpliwość, nie należy dokonywać zmian czy ulegać namiętnościom i skłonnościom, ale zastanowić się i spróbować określić własne położenie.

Z drugiej strony Chrystus Pan, Bóg Wcielony oraz aniołowie, których zsyła nam On do pomocy, zawsze odwołują się do naszego intelektu, napełniają pokojem i ufnością oraz dają zrozumienie. Nawet jeśli Bóg żąda od nas czegoś trudnego, zawsze jest jakiś tego powód. Bóg nie może nigdy żądać czegoś, co byłoby nierozumne – nawet jeśli niekiedy wydawać się nam może, ze przekracza to nasze siły – obdarza nas również swą łaską, o ile tylko będziemy z Nim współpracować. Diabeł stawia nam przed oczyma trudności, by wywołać u nas poczucie beznadziei, rozpaczy i smutku.

Zwróćmy uwagę, że rozmowa Ewy z diabłem już w tym momencie jest niebezpieczna, gdyż opiera się na fałszywych założeniach. Szatan jest mistrzem kłamstwa, dlatego jeśli ktoś wda się z nim w rozmowę, zawsze istnieje ryzyko, że ulegnie pokusie. Niestety Ewa nie modliła się, ani nie przedsięwzięła środków ostrożności, ale po prostu odpowiedziała kusicielowi: „Z owocu drzew, które są w raju, pożywamy, ale z owocu drzewa, które jest w środku raju, rozkazał nam Bóg, abyśmy nie jedli i nie dotykali się go, byśmy snadź nie pomarli” (Gen, 3,3).

Widzicie więc, że sumienie reaguje na sugestię diabła. Każdy z nas posiada instynkt czynienia dobra i unikania zła. Człowiek uznaje, że Bóg i sumienie zakazują mu wykonywania danej czynności, rozbudzania danej wątpliwości czy pragnienia, karmienia danej myśli. Dlatego diabeł kontynuuje atak poprzez wprowadzenie zamętu do sumienia, usiłując uciszyć i zdusić ten wewnętrzny głos obowiązku. Widzimy to na przykładzie współczesnych mediów, kuszących i równocześnie zasypujących takim bagażem obrazów, że ludzie siedzą po prostu bez ruchu przed telewizorami, jak oszołomieni narkotykiem, sparaliżowani i bezbronni. Ludzie tak obawiają się dziś swego sumienia, że zawsze potrzebują wokół siebie trochę szumu – nawet gdy nie oglądają żadnego programu, mają przynajmniej włączony telewizor, by zagłuszyć głos sumienia.

Tak więc człowiek nie chce być nieposłuszny wobec Boga, jednak daremne jest przypominanie mu, że nie wolno mu ulec jakiejś pokusie. O ile prościej byłoby, gdyby nigdy nie trzeba było przypominać o tych moralnych obowiązkach, gdyby odrzucił pokusę już na samym początku, bez zastanawiania się, dlaczego tak musi być. Jednak człowiek traci grunt pod nogami, a wróg gromadzi siły, by przypuścić bezpośredni atak: „I rzekł wąż do niewiasty: Żadną miarą nie umrzecie śmiercią. Bo wie Bóg, iż któregokolwiek dnia będziecie jeść z niego, otworzą się oczy wasze i będziecie jako bogowie, znając dobre i złe” (Gen 3,4-5).

Diabeł ukazuje wspaniałą perspektywę: oto za grzechem kryje się niewypowiedziane szczęście. W wizji tej jest coś magicznego, obiecuje ona rozwiązanie wszystkich problemów. Jak na ironię, problemy te są często całkowicie wyimaginowane, a nawet wymyślone przez samego kusiciela. Po oślepieniu duszy, po wciągnięciu jej w wątpliwości i niepewność, obiecuje jej, że będzie widziała lepiej, jeśli tylko wykona jakąś czynność, która jest jej zakazana. Obiecuje jej szczęście, o ile tylko odda się grzechowi. Podobnie zły przyjaciel zaczyna od wyśmiewania się z was, gdy czynicie coś dobrego, np. chodzicie na Mszę, a następnie zapewnia was, że jeśli tylko tego zaprzestaniecie, będziecie powszechnie lubiani. Oczywiście mogłoby się wydawać dziwne, że ktoś, kto właśnie was obraził, pragnie być waszym przyjacielem – wielu ludzi ulega jednak tej pokusie ze względu na owe fałszywe argumenty.

Jeśli dusza będzie słuchała tych diabelskich podszeptów – wszystko jest stracone. Jest jeszcze czas na wycofanie się, gdyż wola nie udzieliła jeszcze swej zgody, jeśli jednak dusza nie przerwie tej rozmowy, znajdzie się w poważnym niebezpieczeństwie upadku. Jej władze są osłabione. Mury zostały skruszone, wola nie dostarcza już sił do oporu, a namiętności wzrastają w intensywności i zakresie, sam grzech jawi się jej jako coraz bardziej fascynujący i pożądany.

„Ujrzała tedy niewiasta, że dobre było drzewo ku jedzeniu i piękne dla oczu i na wejrzeniu rozkoszne” (Gen 3,6). Ewa była kuszona przez trzech wielkich nieprzyjaciół naszej ludzkiej natury: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę żywota. Widziała, że drzewo rodzi owoce dobre do jedzenia – co oznaczało pożądliwość ciała. Widziała, że owoce te są przyjemne dla oczu – co oznaczało pożądliwość oczu. Została również zwiedziona przez myśl, ze byłoby dobrze zdobyć wiedzę, jaką owoc ten mógłby jej dać, co oznacza pychę żywota.

I Ewa oraz Adam ulegli tej pokusie, po czym natychmiast uświadomili sobie, że utracili wszystko. Nastąpiła natychmiastowa śmierć życia nadprzyrodzonego: stali przed Bogiem zupełnie nadzy, bez łaski uświęcającej, bez cnót wlanych, bez darów Ducha Świętego, bez obecności Trójcy Przenajświętszej. Pozostała im jedynie gorycz i szyderczy śmiech kusiciela. Cały rodzaj ludzki został oddzielony od Boga i rozpoczął nieubłagany marsz ku śmierci.

Tak wiec, drodzy uczniowie i drodzy wierni, na przykładzie tego pierwszego kuszenia rodzaju ludzkiego widzimy, w jaki sposób musimy reagować na pokusę. Po pierwsze nie wolno nam nigdy bać się diabła ani jego kłamstw. Powinniśmy je natychmiast odrzucać, zdecydowanie i odważnie. Wysłuchując pokusy, dopuszczacie jedynie do swych oczu brud i ciemność. Jeśli cierpicie z powodu takich wątpliwości i niepewności, musicie jedynie zacząć myśleć, a zazwyczaj ustąpią. Myślcie o konsekwencjach oszukiwania na egzaminie, myślcie o konsekwencjach takiego czy innego uczynku, o tym, jak może on zrujnować całe wasze życie nie przynosząc absolutnie żadnej korzyści. Pierwszą i najważniejszą rzeczą w takiej sytuacji jest modlitwa, a potem myślenie. Jeśli intelekt pozostanie panem, nigdy nie ulegniemy pokusie.

Po drugie, na podstawie analizy owej rozmowy z diabłem widzimy, że Ewa nigdy nie powinna zmieniać swego stanowiska. Wiedziała, że nie powinna jeść tego owocu, a jednak – zwiedziona kłamstwami – zmieniła swe postanowienie. Dlatego generalną zasadą przy wszelkich rodzajach pokus jest – nie zmieniać decyzji! Jeśli zdecydowaliście się zrobić coś – zróbcie to i nie zmieniajcie zdania w czasie pokusy, gdy jesteście smutni lub w złym humorze. Trzymajcie się swoich postanowień, a jeśli przypadkowo możecie zmienić coś na lepsze, poczekajcie aż będziecie w dobrym nastroju, a nie decydujcie pod wpływem chwilowej namiętności czy wątpliwości.

I na koniec, co prawdopodobnie najważniejsze, podczas pokusy konieczne jest zachowanie ufności. Ewa upadła, ponieważ zwątpiła w dobroć Boga, zwątpiła w to, że Bóg pragnie dla niej tego, co najlepsze. Musimy zawsze zachować pewność i ufność, że w każdej pokusie Bóg da nam łaskę wytrwania, że musimy jedynie poczekać, aż wydostaniemy się z tego tunelu z powrotem na światło dzienne, że jeśli zachowamy cierpliwość, po nocy nastanie znów dzień. Diabeł nie może kusić nas nieprzerwanie, gdyż sam jest niestały i zazdrosny, podobnie jak wściekły pies. Musimy więc jedynie być cierpliwi i ignorować jego szczekanie, podążając ku naszemu przeznaczeniu – wieczności z Bogiem, o ile tylko pozostaniemy Mu wierni.

Dlatego, drodzy uczniowie, módlmy się w sposób szczególny do Najświętszej Maryi Panny, która czyniąc zadość za upadek Ewy stała się naszą Matką, prowadzącą nas zwłaszcza w czasie pokusy, byśmy mogli być silni i odeprzeć wszystkie ataki diabła. Módlmy się do Niej, która zwyciężyła wszystkie herezje dzięki łasce zwycięstwa w pokusie, byśmy mogli być wyzwoleni od zła i odnaleźć wieczne szczęście. Amen

a

środa, 23 marca 2011

O modlitwie Pańskiej - I nie wódź nas na pokusienie

Drodzy uczniowie, drodzy wierni,

Dzisiaj przypada środa drugiego tygodnia Wielkiego Postu, a my dotarliśmy do przedostatniej prośby Modlitwy Pańskiej: i nie wódź nas na pokuszenie. Na pierwszy rzut oka jest to chyba najdziwniejsza ze wszystkich próśb, gdyż dobrze wiemy, iż Bóg nie wodzi nas na pokuszenie, czyli nie kusi nas tak, jak to czyni diabeł. Musimy więc przyjrzeć się bliżej tej prośbie i postarać się lepiej ją zrozumieć.

Oczywiście wezwanie to jest naturalną konsekwencją prośby, o której mówiliśmy w ubiegłym tygodniu – prośby o odpuszczenie naszych win – tak więc naturalną tego konsekwencją jest to, że chcemy zadośćuczynić za nasze grzechy i unikać ich w przyszłości, co dobrze oddaje nasza prośba, byśmy nie byli wodzeni na pokuszenie i nie upadli w grzech. Przyjrzyjmy się więc bliżej czym jest pokusa, w jaki sposób jesteśmy kuszeni i przez kogo.

Pokusa, po łacinie tentatione, pochodzi od słowa „temptare”, czyli próbować, testować lub wykazywać. Pokusa jest przede wszystkim testem cnoty, próbą. Tak więc podobnie jak cnota wymaga dwóch rzeczy, czynienia dobra i unikania zła, tak też pokusa jest próbą na dwa różne sposoby. Człowiek może być próbowany lub doświadczany w czynieniu dobra, lub testowany co do unikania zła. W obu tych przypadkach człowiek jest kuszony, ponieważ w obu przypadkach jego cnota jest próbowana, badana i doświadczana. Badanie oznacza, że dana rzecz ma okazać się taką, jaką jest w rzeczywistości – cnota nie jest zasadniczo czymś, co można by zobaczyć, poza konkretnymi okazjami do jej praktykowania. To właśnie podczas pokusy, podczas próby, cnota ujawnia się i jest widzialna, podobnie jak wasza wiedza w jakiejś dziedzinie pozostaje niekiedy ukryta, aż do sprawdzianu.

Jesteśmy poddawani testowi w sytuacji, gdy ukazuje się nam jakieś dobro, a my możemy zgodzić się na jego czynienie, lub nie zgodzić. Możemy czynić dobro, które nam się ukazuje, albo nie. W życiu mamy tak wiele okazji, jednak dobre ich wykorzystanie wymaga cnoty. Każdemu z nas zdarza się, że mamy okazję uczynić coś dobrego - jednak tylko człowiek cnotliwy potrafi okazje takie wykorzystać. Widzimy to każdego dnia, wszyscy mamy tak wiele okazji do czynienia dobra – ze smutkiem jednak musimy przyznać, że niewielu z nas sposobności te wykorzystuje. To właśnie skutek braku cnoty. Człowiek cnotliwy natomiast potrafi wykorzystać najmniejszą nawet sposobność i obrócić ją na swoją korzyść. Częstokroć sukces lub porażka w wykorzystaniu sposobności decyduje w znacznej mierze o naszej przyszłości, zwłaszcza gdy jesteśmy młodzi.

W tym sensie, próby zsyłane są przez Boga na sprawiedliwych dla ich wzrostu i rozwoju duchowego, by wykorzystywali sposobność i wychodzili z tych doświadczeń zwycięsko. Bóg doświadczał Abrahama, mówi Pismo Święte. Nie, żeby Bóg musiał poznać cnotę Abrahama, gdyż Bóg wie wszystko, ale raczej w tym celu, by wewnętrzne, niewidzialne cnoty wiary Abrahama, stały się jawne wobec wszystkich, gdyż miał on specjalne powołanie, by stać się ojcem wszystkich wierzących. Podobnie, by dać wszystkim narodom przykład cierpliwości, Bóg kusił Joba. W tym sensie Bóg zezwala na pokusę, a nawet ją wywołuje, by dać nam okazję do postępu w cnocie, a często to właśnie zwycięstwo nad trudnościami determinować będzie nasze powołanie – jak to widzimy na przykładzie życia patrona naszej szkoły – świętego Tomasza z Akwinu.

Oczywiście wszyscy chcemy postępować w cnocie, tak więc nie prosimy, by ten rodzaj prób nie stał się naszym udziałem, mamy jedynie nadzieję, że pozostaniemy wierni łasce ofiarowanej nam w tych trudnościach. Tak naprawdę chodzi nam o drugą z prób, jakiem poddawana jest cnota, czyli o unikanie zła. Niekiedy są one oczywiście ze sobą powiązane, ale nierzadko nie czynimy wszystkiego, by nie ulec złu, dlatego właśnie w ostatnim wezwaniu Pater Noster prosimy: ale nas zbaw ode złego.

Modlimy się zwłaszcza o to, byśmy nie ulegli pokusie uczynienia czegoś złego, a w ten sposób często próbowana i testowana jest cnota. Tym, którzy czynią zło, brakuje w oczywisty sposób cnoty. Złych ludzi rozpoznaje się nie po tym, co myślą czy zamierzają, ale przede wszystkim po tym, co czynią: po ich owocach ich poznacie, mówi Zbawiciel. Modlimy się więc o pomoc w czasie pokusy, byśmy mogli zachować nasze dusze od zła. Dlatego też modlimy się, byśmy nie byli wodzeni na pokuszenie, ponieważ zło nie jest czymś czego pragniemy, ale czymś czego musimy unikać, innymi słowy nie popadlibyśmy w nie, gdybyśmy nie byli popychani do niego przez inną siłę. Zło ze swej natury zniewala nas, ponieważ przywiązuje nas do rzeczy, które nie mogą dać nam szczęścia. Kala nasze sumienie i czyni nas nieczystymi, nie daje nam więc szczęścia, ale raczej zwodzi nas i zniewala. Niekiedy jest sprzeczne z naturą i brutalne, niszczące to, co w nas najcenniejszego, czyli naszą wolna wolę i pragnienie dobra.

Czym jest więc owa siła, która popycha nas do zła, choć czujemy do tego zła wrodzony wstręt? Istnieją trzy główne siły, które prowadzą czy też popychają nas do zła: diabeł, świat i ciało. Te trzy siły otaczają człowieka, a nawet atakują go od środka.

Diabeł i wszystkie moce wyższe od duszy, czyli upadli aniołowie, kuszą człowieka przez sianie zamętu, wątpliwości, niepewności, by odwieść nas od naszych dobrych postanowień. Diabeł jest ojcem kłamstwa i realizuje swoje cele niszcząc ludzkie szczęście przede wszystkim przez sianie dezorientacji i wątpliwości. Gdy dusza porzuca silne postanowienie unikania jakiegoś zła, diabeł już wygrał i wykorzystuje jedynie okazję, by pozbawić duszę Bożej łaski. Dlatego potrzebujemy pomocy Bożej, pomocy Jego łaski, by opierać się mężnie atakom diabła. Modlimy się więc, byśmy mogli być bezpieczni od podstępów szatana, by nie zwiodły nas jego kłamstwa i iluzje, byśmy nie byli wodzeni na pokuszenie.

Po drugie, z powodu upadku Pierwszych Rodziców na skutek ich nieposłuszeństwa wobec Boga, nasze własne ciała nie są już nam posłuszne. W nas samych ma miejsce prawdziwy bunt zmysłów przeciwko rozumowi, instynktu przeciwko intelektowi, namiętności przeciw naszym interesom, ma miejsce to, co nazywamy pokusami ciała. Te namiętności, ta pożądliwość, jest w pewnym sensie najgorszym z naszych wrogów, ponieważ atakuje nas przeważnie od wewnątrz, jest to wróg żyjący – można tak powiedzieć – wewnątrz naszych murów. Dlatego musimy walczyć z tymi ślepymi instynktami naszej natury poprzez umartwienia, poprzez podporządkowywanie ich rozumowi, przez ćwiczenie naszej woli, a zwłaszcza przez unikanie okazji, które instynkty te wyzwalają. Jak przygnębiający widok stanowią ludzie, którzy stali się dosłownie niewolnikami swych namiętności, zaślepieni przez bezrozumne przyjemności, które nie zaspakajają ich i sprawiają, że ludzi owi popadają we wszelkie rodzaje nieuporządkowań. Chcemy być panami samych siebie, nie chcemy ulegać byle podmuchom namiętności – dlatego prosimy Boga przede wszystkim o pomoc Jego łaski, byśmy nie ulegali pokusom cielesnym, ale potrafili nad nimi zapanować.

I na koniec, również otaczający nas świat jest często siłą, która prowadzi nas na pokuszenie i do zła. Światem jest wszystko, co nas otacza, a zwłaszcza byty nam równe, czyli inni ludzie. Jak powiedział mi kiedyś pewien bardzo stary i mądry włoski ksiądz: „Tutti i santi sono a Roma, ma non tutti quelli di Roma sono Santi”. W Rzymie znaleźć można znaleźć wszystkich świętych, ale nie wszyscy mieszkańcy Rzymu są świętymi. Tak też jest wokół nas – są ludzie, którzy życzą nam źle, którzy chcą, byśmy byli tacy, jak oni, źli i pełni zepsucia. Ludzie ci mogą nawet wydawań nam się sympatyczni, odziani w owcze skóry, jak jednak powiedział Chrystus Pan, wewnątrz są wilkami drapieżnymi. Nie chcemy naśladować tych ludzi i mamy nadzieję, że nie będziemy przez nich prowadzeni, prosimy więc Zbawiciela, by trzymał nas z dala od nich, byśmy wiedzieli, kiedy uciekać przed wilkiem i ignorować ludzi, którzy nazywając się naszymi przyjaciółmi, zachęcaliby nas do czynienia zła.

Dlatego, drodzy uczniowie i drodzy wierni, prośmy Najświętszą Maryję Pannę zwłaszcza o tę szczególną łaskę zwycięstwa nad pokusą, co będzie tematem kolejnego kazania, ponieważ jednak najskuteczniejszym sposobem na zwyciężenie pokusy jest ucieczka przed nią, prośmy z całego serca dobrego Boga, by nie zezwolił, aby pokusa zdobyła nam nami władzę. Z pomocą Najświętszej Maryi Panny, która – jeśli będziemy Ją o to prosić - będzie kierowała nami zawsze w czasie próby, będziemy mogli oprzeć się pokusom i osiągnąć niebo, gdzie radować się będziemy szczęściem wiecznym, na wieki wieków. Amen.

środa, 16 marca 2011

O modlitwie Pańskiej - Przebacz nam nasze winy

Drodzy uczniowie, drodzy wierni,

W dniu dzisiejszym przypada środa suchodniowa, dzień w którym Ewangelię poprzedzają dwie Lekcje. Suche Dni są w sposób szczególny przeznaczone na modlitwę za duchowieństwo, a modlitwa ta tradycyjnie przypada w sobotę suchodniową, kiedy to sześć stopni święceń ma odpowiadających sobie sześć Lekcji.

Dochodzimy dziś do jednej z najważniejszych próśb Modlitwy Pańskiej. Jest to jedna z dwóch próśb, które powiązane są z pewnym warunkiem. Rozważywszy, co oznacza prośba, by wola Boża pełniona była na ziemi, tak jak pełniona jest w niebie, w dniu dzisiejszym prosimy o wybaczenie naszych przewin tak, jak i my wybaczamy tym, którzy wykroczyli wobec nas. Stosowne jest bowiem, by tak jak prosimy, aby wola Boża stała się na ziemi tak, jak pełniona jest w niebie, by również wtedy, gdy nie pełnimy woli Bożej, czyli gdy popełniamy wykroczenia przeciwko Jego prawu, otrzymanie odpowiedniego lekarstwa obwarowane było pewnymi warunkami, a konkretnie tym, byśmy i my odpuścili tym, którzy zgrzeszyli względem nas.

Najbardziej znamienny w owej prośbie jest fakt, że uznajemy, iż popełniliśmy wykroczenia względem Boga. Innymi słowy: nie prosimy Go, by odpuścił nam grzechy, JEŚLI BYŚMY zgrzeszyli, a po prostu prosimy o Jego przebaczenie. Święty Jan mówi jasno: „Jeślibyśmy powiedzieli, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy i prawdy w nas nie ma” (1J 1,8). Tak więc sama dyspozycja wymagana przez te słowa jest uznaniem naszych grzechów. Uznajemy i wyznajemy, że jesteśmy grzesznikami, przestępcami i dłużnikami wobec Bożej sprawiedliwości, powinniśmy więc lękać się kary i okazywać pokorę.

W wersji łacińskiej prośba ta używa słowa „dług”’ „debitoribus nostris” i zupełnie słusznie, gdyż w wyniku naszych grzechów staliśmy się winni wobec Boga i zaciągnęliśmy dług kary, który musimy spłacić albo przez zadośćuczynienie, albo też przez cierpienie. Jednak „Ojcze nasz” jest modlitwą nadziei, gdyż prosimy w niej o wymazanie tego długu. Grzech niesie za sobą dwie poważne konsekwencje: to, co nazywamy winą, oraz karę.

Z winą mamy do czynienia wówczas, gdy pogwałcamy porządek rządzący wszechświatem, porządek ustanowiony przez Boga, porządek który doprowadziłby nas do szczęśliwości, gdybyśmy byli mu posłuszni. Wina w porządku moralnym przypomina zachowanie kogoś, kto w porządku naturalnym próbowałby latać bez skrzydeł. Rzuciłby się z klifu zwiedziony iluzją, że potrafi latać, znalazłby się więc w powietrzu bez niczego, co mogłoby go wesprzeć. Jednak prawa natury, prawo grawitacji, stanowią, że człowiek ten potrzebuje koniecznie czegoś, by go podtrzymało, w tej sytuacji ma jednak wokół siebie jedynie powietrze, które wesprzeć go nie może. W konsekwencji człowiek ten spada, a z im większej wysokości skakał, tym boleśniejszy jest jego upadek. Spada, ponieważ prawo natury wymaga równowagi, równowagi pomiędzy masą ciała, a siłą je podtrzymującą. I kiedy ten biedny człowiek spada na ziemię, natura odnajduje swą równowagę, siła jego ciążenia jest proporcjonalna do siły uderzenia ze strony ziemi, na którą spada. Jednak odzyskanie owej równowagi i porządku może być niezwykle bolesne, zwłaszcza gdy nieuporządkowanie, czyli wysokość i dysproporcja pomiędzy tymi siłami, jest wielka.

Również w porządku moralnym istnieje pewien naturalny ład ustanowiony przez Boga. Gdy ludzie przez akt swej własnej wolnej woli wykraczają przeciwko temu ładowi, siła natury moralnej działa z konieczności w kierunku przeciwnym, doprowadzając tę wolną wolę na powrót do stanu równowagi. Jest to jeden z powodów, dla których nasze sumienie ostrzega nas, gdy rozmyślnie czynimy coś złego. Ów akt, przez który wybieramy coś sprzecznego z prawem Bożym jest właśnie tym, co nazywamy winą i pozbawia on niejako duszę moralnego wsparcia, próbując oprzeć jej szczęśliwość na czymś, co nigdy jej nie nasyci. Stąd właśnie konieczność przywrócenia porządku natury, czyli prawa Bożego. A aby przywrócić tę równowagę konieczne jest to, co nazywamy karą, ponieważ dusza zderza się z twardym gruntem rzeczywistości z siłą proporcjonalną do odległości, na jaką oddaliła się od prawa Bożego.

Oczywiście ruch ciał materialnych i bytów duchowych jest tu tylko analogią, a dusza ludzka jest nieskończenie bardziej skomplikowana od przedmiotów nieożywionych, niemniej jednak dzięki temu podobieństwu zrozumieć możemy, co mamy na myśli, gdy prosimy Boga o przebaczenie naszych wykroczeń. Wina jest więc aktem, w wyniku którego znajdujemy się w stanie moralnego nieuporządkowania, kara zaś jest środkiem, poprzez który przywracana jest równowaga, poprzez który przywracana jest sprawiedliwość. Podobnie wówczas, gdy ktoś ukradnie wam coś, ma obowiązek uczynić coś więcej, niż tylko powiedzieć „Przepraszam” - to odnosiłoby się jedynie do winy. Musi również dać zadośćuczynienie, musi zwrócić ukradzioną rzecz, a nawet zapłacić wyrównanie wszelkich szkód, jakie ponieśliście w wyniku faktu, że jej nie posiadaliście. Na przykład jeśli na skutek tego, że ktoś ukradł wam samochód, musieliście codziennie jeździć autobusem, człowiek ten powinien nie tylko zwrócić samochód, ale również pieniądze, jakie wydaliście na przejazd autobusem. To samo dotyczy wszelkich innych grzechów, jakie popełniliśmy – jeśli fałszywie oskarżyliście kogoś, musicie przywrócić mu dobre imię, i tak dalej. Częstokroć wynagrodzenie różnych wykroczeń jest bardzo trudne. Jest tak na podobieństwo osoby, która spadła z dużej wysokości w konsekwencji i może spędzić wiele dni w szpitalu.

Dlatego właśnie stale modlimy się o darowanie naszych długów, debites. Mamy tu na myśli zwłaszcza karę, którą zaciągnęliśmy w konsekwencji naszych win. Dodajemy jednak do tej prośby warunek, w którym pobrzmiewa echo nauczania Zbawiciela z przypowieści, znanej wam z pewnością na pamięć, a którą przytoczę tu za Ewangelią św. Mateusza:

„Dlatego podobne jest królestwo niebieskie człowiekowi królowi, który chciał rozliczać się ze sługami swoimi. A gdy się począł rozliczać, przywiedziono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Gdy zaś nie miał skąd oddać, kazał go pan jego sprzedać i żonę jego i dzieci i wszystko, co miał i oddać. A upadłszy sługa ów, prosił go mówiąc: Miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam. Pan zaś zlitowawszy się nad owym sługą, wypuścił go i dług mu darował. Lecz sługa ów wyszedłszy, znalazł jednego z towarzyszów swoich, który był mu winien sto denarów; i ująwszy go, dusił go, mówiąc: Oddaj, coś winien. A upadłszy towarzysz jego, prosił go, mówiąc: Miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam. On zaś nie chciał, ale poszedł i wsadził go do więzienia, ażeby oddał dług. Towarzysze zaś jego widząc, co się działo, zasmucili się bardzo i opowiedzieli panu swemu wszystko, co się było stało. Wtedy zawołał go pan jego i rzekł mu: Sługo niegodziwy! Cały dług odpuściłem ci, gdyż mnie prosiłeś! Czyż więc i ty nie powinieneś był zmiłować się nad towarzyszem twoim, jak i ja zmiłowałem się nad tobą? I rozgniewawszy się pan jego, podał go katom, ażeby oddał wszystek dług. Tak też i Ojciec mój niebieski uczyni wam, jeśli nie odpuścicie każdy bratu swemu ze serc waszych” (Mt 18, 23-35).

Prośba ta jest więc niezwykle ważna i w pewien sposób streszcza wszystkie dyspozycje konieczne do otrzymania Bożego miłosierdzia. Ów zmysł miłosierdzia, miłosierdzie proporcjonalne do tego, jakie okazujemy naszym bliźnim, jest elementem absolutnie niezbędnym dla budowania cywilizacji chrześcijańskiej. Musimy wybaczać naszym bliźnim, jeśli sami pragniemy dostąpić przebaczenia Bożego. Być może jednak w czasach obecnych powinniśmy podkreślać przede wszystkim konieczność zadośćuczynienia. Przebaczenie jest kwestią odbudowy ładu, czy też ponownego uporządkowania tego, co znalazło się na niewłaściwym miejscu. Powinniśmy zawsze starać się odbudować ten ład w naszym życiu, zwłaszcza w stosunkach z innymi. Powinniśmy też pomagać innym w jego odbudowie. To właśnie nazywamy Obcowaniem Świętych – mamy z nim do czynienia wówczas, gdy pracujemy dla dobra wszystkich i każdego z osobna, przede wszystkim poprzez dobry przykład, poprzez napominanie innych w duchu miłości i przez zadośćuczynienie za popełnione przez nas zło.

Módlmy się więc w sposób szczególny do Najświętszej Maryi Panny, do Tej, która nie zaciągnęła żadnych własnych długów, a jednak nieustannie modli się o darowanie naszych, byśmy po zakończeniu tego doczesnego życia mogli szybko osiągnąć stan wiecznego szczęścia, przeznaczonego nam w porządku ustanowionym przez Boga, który żyje i króluje po wszystkie wieki wieków. Amen.

środa, 2 marca 2011

O modlitwie Pańskiej - Chleba naszego powszedniego

Drodzy uczniowie, drodzy wierni,

Dziś przypada dzień ferialny, dzień, w którym nie wspomina się żadnego ze świętych Pańskich, ale poprzednią niedzielę, Niedzielę Sześćdziesiątnicy. Jest to okres Przedpościa, czasu poprzedzającego bezpośrednio Wielki Post, okres przygotowania na czas pokuty, który rozpocznie się w przyszłym tygodniu w Środę Popielcową.

Nie ma lepszego sposobu na przygotowanie naszych dusz, niż modlitwa. W czasie ostatnich tygodni przyglądaliśmy się modlitwie, której nauczył nas sam Zbawiciel, modlitwie „Ojcze nasz”. Rozważaliśmy trzy pierwsze prośby, stanowiące razem pierwszą część modlitwy i obejmujące zasadniczo wszystko, o co moglibyśmy prosić ze względu na nasze dobro duchowe: by Bogu oddawana była cześć, by Królestwo Jego łaski zamieszkało w naszych sercach i by Jego wola stała się na ziemi tak, jak pełniona jest w niebie. Modlimy się przede wszystkim o osiągnięcie celu ostatecznego, dla którego zostaliśmy stworzeni. Kolejna część Modlitwy Pańskiej mówi o środkach, dzięki którym będziemy mogli dotrzeć do domu naszego Niebieskiego Ojca.

Modlimy się: „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Trzy elementy tej prośby wzbudzają naszą ciekawość. Po pierwsze, dlaczego mówimy „dzisiaj”, po drugie dlaczego prosimy o „chleb”, a po trzecie: w jaki sposób chleb ten powiązany jest z dniem dzisiejszym, chodzi bowiem o nasz chleb powszedni. Fakt, że modlitwę tę odmawiamy przynajmniej raz dziennie, implikuje sama jej treść, Pan przypomina nam w ten sposób, że powinniśmy modlić się zawsze, każdego dnia. Modlitwa jest niejako tlenem dla duszy, czymś bez czego nie może ona oddychać, gdybyśmy się nie modlili, dusza nasza obumarłaby. W wezwaniu tym prosimy przede wszystkim o energię życiową, która każdego dnia jest zużywana i musi być nieustannie regenerowana.

Zbawiciel mówi nam, byśmy prosili o chleb. Oznacza to, że dobra potrzebne nam w tym życiu możliwe są do zdobycia, a jednak równocześnie zaspakajane są one przez Boga. Chrystus Pan pragnie jednak przede wszystkim zwrócić naszą uwagę na konieczność unikania pięciu grzechów, związanych z pożądaniem przez nas rzeczy doczesnych.

Pierwsze nieuporządkowanie polega na staraniu się o rzeczy, które są nieodpowiednie dla naszego stanu życia. Jest czymś naturalnym, by żołnierz czy policjant pragnął rzeczy, potrzebnych mu do wykonywania jego zawodu: broni, różnego rodzaju uzbrojenia, munduru i wszystkiego co konieczne do obrony siebie i swojego kraju. Nie byłoby jednak odpowiednie, by zwykły człowiek nosił w autobusie karabin maszynowy – zupełnie słusznie postrzegamy taką osobę jako zagrożenie, ponieważ nie ma ona prawa nosić takich rzeczy, zwłaszcza w autobusie. Tak więc również w sferze doczesnej moglibyśmy pożądać rzeczy, które mają niewiele lub zgoła nic wspólnego z naszymi potrzebami czy naszą doskonałością. Dlatego właśnie nie modlimy się o artykuły luksusowe, ani o rzeczy wytworne czy też o ich nadobfitość, ale o zwykły chleb, który niezbędny jest wszystkim, a bez którego trudno byłoby nam żyć. Modlimy się zasadniczo o to, co jest nam niezbędne i o wypełnienie naszych obowiązków stanu.

Chcemy jednak uniknąć również wielu grzechów związanych ze sposobem zdobywania dóbr doczesnych. Drugi z grzechów dotyczy zdobywania dóbr w wyniku oszustwa, lub zabierania innym tego, co im się słusznie należy. Dlatego właśnie prosimy nie tylko o chleb, modlimy się o nasz codzienny chleb, chleb który należy do nas, a nie do innych. Złodziejem i rabusiem jest z definicji ten, kto żyje kosztem pracy i z chleba innych. Modlimy się więc o wszystko, co jest nam niezbędne: o dobre stopnie, o dobre jedzenie, o dobrych przyjaciół. Nie możemy jednak posiadać tych rzeczy, a równocześnie oszukiwać, kraść lub kłamać. Musimy więc modlić się zwłaszcza o łaskę , byśmy mogli uniknąć tych nieuporządkowań.

Kolejną rzeczą, której powinniśmy się wystrzegać, jest nadmierna troska o rzeczy doczesne. Są ludzie, którzy nigdy nie są zadowoleni z tego, co posiadają, zawsze chcą mieć więcej. Nasze pragnienia muszą być jednak dostosowane do naszych potrzeb, a nie na odwrót. Mędrzec prosił Boga, by nie był ani biedny, ani bogaty, by Bóg dał mu jedynie tyle, ile konieczne [Przy 30,8-9]. Zbawiciel w Ewangelii wielokrotnie ostrzega nas przed ową nadmierną troską o sprawy tego świata: „Nie troszczcie się tedy, mówiąc: Cóż będziemy jeść, albo co będziemy pić, albo czym będziemy się przyodziewać. Bo tego wszystkiego poganie pilnie szukają. Albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Szukajcie więc najprzód królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a to wszystko będzie wam przydane” (Mt 6,31-33).

Obawa o dobra doczesne często prowadzi wielu ludzi również do innych nieuporządkowań, takich jak żarłoczność. Są tacy, którzy w przeciągu jednego dnia spożywają tyle, ile powinno im starczyć na dłuższy czas. Dlatego właśnie prosimy „chleba naszego powszedniego”, prosimy o chleb na jeden dzień, prosimy by został nam on dany na konkretny dzień, a nie by w jednej chwili zaspokojone zostały potrzeby całego naszego życia. Pan Jezus pragnie, byśmy mieli ufność w Bogu, że tak jak dał nam On jeść dzisiejszego dnia, w kolejne dni uczyni podobnie. Nie musimy jeść więcej, niż podpowiada nam rozsądek, a z pewnością nie powinniśmy zjadać wszystkiego co mamy w domu, jakby jutro nie miało nadejść. Nasz chleb powszedni powinien nam wystarczyć.

Ostatnim i najgorszym grzechem popełnianym w związku z rzeczami doczesnymi jest niewdzięczność. Wszystkie inne nieuporządkowania, o których mówiliśmy przed chwilą są niczym w porównaniu z grzechem niewdzięczności. Widzimy go często u tych, którzy posiadają wiele dóbr materialnych, jednak znacznie bardziej godny ubolewania jest wówczas, gdy dotyczy ludzi niezamożnych. Pismo Święte mówi, że trzy rzeczy są obrzydliwością w oczach Boga: pycha człowieka ubogiego, kłamliwość bogacza, oraz głupota i szaleństwo starca (Eccl 25,4), do czego święty Paweł dodaje niewdzięczność (2Tym 3,2). Gdy otrzymujemy coś od innych, zaciągamy przez ten fakt względem nich dług wdzięczności. Najbardziej elementarna sprawiedliwość wymaga, byśmy dziękowali innym za to, czego nam udzielają, czy jest to ich czas, energia, pieniądze czy inne dobra. Ponieważ całe nasze istnienie, zwłaszcza wówczas gdy jesteśmy młodzi, polega w głównej mierze na otrzymywaniu różnych rzeczy od innych, cnota wdzięczności jest tak fundamentalna, że jest znamieniem człowieka cywilizowanego.

Jeśli przyjrzycie się wielkim dziełom ludzkiej cywilizacji odkryjecie jedną cechę wspólną dla nich wszystkich, a jest nią cnota wdzięczności. Przyjrzyjcie się dedykacjom poszczególnych dzieł Bacha, a znajdziecie długie listy dziękujące patronowi za możliwość przedstawienia mu owoców swej pracy. Izaak Newton, być może najwybitniejszy z żyjących kiedykolwiek fizyków, w liście do jednego ze swych rywali, Roberta Hooke, pokornie wyznawał, że jeśli zdołał widzieć nieco dalej niż inni, było tak dlatego, że stał na ramionach Gigantów, czyli swych poprzedników. Istnieje bardzo mądre powiedzenie, że ten, kto nie chce dziękować swym przodkom, miał za nauczyciela głupca. Wdzięczność jest cnotą tak fundamentalną, że bez niej nie może być stworzone nic solidnego, nie nic solidnego nie może przetrwać, a nic dobrego zostać zachowane.

Jesteśmy winni innym, a nawet samym sobie, podziękowanie za to wszystko, co inni dla nas uczynili. Sami z siebie jesteśmy mniej niż niczym, jednak przy pomocy naszych rodziców, naszych nauczycieli, naszych mentorów i opiekunów możemy zdziałać wiele, a nawet stać się światłami przewodnimi naszej cywilizacji, jednak tylko wówczas, gdy będziemy szczodrzy, a przede wszystkim gdy okazywać będziemy wdzięczność za wszystko, co otrzymaliśmy. Wdzięczność jesteśmy winni naszym rodzicom, a również naszym nauczycielom, przyjaciołom, przywódcom, przyjaciołom i wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób nam pomogli. Cnota wdzięczności jest najlepszą gwarancją tego, że zawsze otrzymamy konieczną nam pomoc, a jak wiemy, każdego dnia potrzebujemy naszego chleba powszedniego.

Dlatego, drodzy uczniowie, nauczmy się zwłaszcza praktykowania jednej cnoty, o którą też powinniśmy nieustannie się modlić, mam na myśli cnotę wdzięczności. Modlimy się o nasz chleb powszedni, a chlebem tym jest przede wszystkim sakramentalny Chleb Życia, Eucharystia, co po grecku znaczy „dziękczynienie”. Słowo „euxaristo” znaczy „dziękować”. Stąd poprzez ów chleb powszedni, który przyjmujemy z ołtarza, dziękujemy naszemu niebieskiemu Ojcu za wszystkie dobrodziejstwa jakie od Niego otrzymaliśmy, z których największym jest sam sakrament. W ten sposób przy pomocy łaski udzielanej nam w tym sakramencie, miejmy odwagę dziękować naszym bliźnim za wszystko, cokolwiek dla nas uczynili, przez własny przykład i hojność oraz dobre wykorzystanie owoców ich wyrzeczeń. W ten sposób, poprzez wzajemną pomoc i wdzięczność, pewnego dnia osiągnąć będziemy mogli oglądanie Boga i w wiecznym akcie wdzięczności wyśpiewywać będziemy Jego chwałę na wieki wieków. Amen.