sobota, 15 stycznia 2011

2 Niedziela po Objawieniu Pańskim

Kiedy Pan Jezus przychodzi, by zbawić rodzaj ludzki, czyni to w pierwszym rzędzie poprzez uświęcenie rodziny. Pierwszym cudem, jakiego dokonuje, jest cud w Kanie Galilejskiej, gdzie zmienia wodę w wino. Ustanawia sakrament małżeństwa, będący źródłem łask dla życia rodzinnego. To właśnie wierność rodziców sakramentowi małżeństwa jest źródłem obfitości łask dla nich samych oraz ich dzieci. Kiedy natomiast rodzice lekceważą prawa małżeństwa, dzieci cierpią na tym najbardziej.

Istnieje też inna rodzina, o której mówi nam dziś św. Paweł – nadprzyrodzona rodzina Mistycznego Ciała Chrystusa – czyli Kościół. Jest to społeczność, do której należycie. Stanowimy jedną rodzinę w naszym Panu Jezusie Chrystusie. Jesteśmy zjednoczeni na sposób ściślejszy, niż przez jakiekolwiek więzy ciała, i to do tego stopnia, że do naszej przynależności do tej rodziny nie jest wymagana nawet przynależność do niej naszych rodziców. Jesteśmy zjednoczeni w Osobie naszego Pana Jezusa Chrystusa. Jest On nawet – dzięki łasce uświęcającej - naszym Bratem. Mamy tego samego Ojca, Ojca naszego Pana Jezusa Chrystusa, Boga. Jesteśmy uczestnikami boskiej natury naszego Zbawiciela, ponieważ On sam przybrał na siebie naturę ludzką i udzielił nam swojej łaski. I podobnie jak Pan Jezus wstąpił do nieba, również my tego dostąpimy, jeśli tylko przestrzegać będziemy tego, co nam przykazał.

Miłować bliźnich, jak samego siebie. To właśnie nakazał nam Zbawiciel. Musimy kochać naszych bliźnich.

Nasi bliźni to nie ludzie żyjący gdzieś daleko, ale ci, których mamy wokół nas. To wasi bracia, siostry, rodzice, przyjaciele, wrogowie, wszyscy, z którymi się stykacie. To osoba siedząca obok was. To ta właśnie irytująca osoba tuż obok, być może nieprzyjemnie pachnąca, nieuczesana, wiercąca się podczas modlitwy, nie potrafiąca śpiewać, osoba, z którą nie sposób wytrzymać. Ona jest waszym bliźnim. To ją macie kochać.

Drodzy Przyjaciele, miłość nie jest abstrakcją. Nie jest jakąś rzeczą odkrytą na innej planecie, o której moglibyśmy przeczytać w prasie. Niestety jednak jest tak rzadka, jak gdyby istniała jedynie na innych planetach. To musi się zmienić. Miłość nie jest jedynie dogmatem wiary. Nie jest jedynie pięknym ideałem. Jest czymś, co musi być praktykowane tu i teraz. W tej właśnie chwili. W stosunku do osoby siedzącej obok was. W stosunku do tej irytującej was być może osoby tuż obok.

Jest takie powiedzenie, że można wybrać sobie przyjaciół, ale nie można wybrać rodziny. Jakież to prawdziwe! Przyjaciółmi są ci, których towarzystwo jest nam miłe, których lubimy w sposób niejako naturalny. Z rodziną jednak jest zupełnie inaczej. Nasza rodzina zna nas zbyt dobrze, by zaliczyć ją do naszych przyjaciół. Zna nasze jawne i ukryte wady. Wie, na co jesteśmy przewrażliwieni (czyli co nas drażni) i aż nazbyt często daje nam do zrozumienia, że o tym wie.

Jest tak również w przypadku rodziny nadprzyrodzonej, Kościoła. Często inni parafianie znają nas zbyt dobrze, by być naszymi przyjaciółmi. Znają nasze wady, nawet nasze grzechy – niekiedy odczuli je na własnej skórze. Są w Kościele ludzie, w stosunku do których odczuwacie naturalną trudność, by być z nimi w dobrych stosunkach z tego tylko powodu, że są również istotami ludzkimi.

A jednak, drodzy Przyjaciele, miłość przekracza wszystkie te przeszkody. Jej źródłem jest sam Bóg. Bóg nie kocha nas dlatego, że jesteśmy dobrzy, to Jego miłość czyni nas dobrymi. Miłość Boża jest przyczyną dobra w nas samych. Byliśmy jeszcze grzesznikami, ale Chrystus umarł za nas.

Miłość, prawdziwa miłość, nie jest ślepa na wady innych. Zna je lepiej niż ktokolwiek inny, bo zna majestat i świętość Boga oraz wie, jak wiele jest w nas niedoskonałości. Zna dobrze ludzką nędzę, i to do tego stopnia, że mogłaby nią nawet wzgardzić.

A jednak tego nie czyni. Szuka dobra innych. Usiłuje pomóc ich nędzy. Jest pełna miłosierdzia, miłosierdzia, które zwycięża sprawiedliwość. Oczywiście dostrzega wadę, wie, że są ona złem, że jej konsekwencją może być nawet wieczne potępienie. A jednak, kiedy widzi ją, mówi: „Uczynię za to zadośćuczynienie. Będę się modlić za tę osobę. Będę czynić wszystko co mogę, by się poprawiła. Sam poprawię się, aby zadośćuczynić za to zło”. To właśnie czyni sam Chrystus Pan. Widzi nasze grzechy i przychodzi do nas, by oddać swe życie dla naszego zbawienia.

Widzicie więc, że to właśnie miłość udoskonala życie rodziny. Mówiąc po ludzku, wcale nie mamy powodów, by lubić niektórych ludzi. Istnieje cała masa powodów, by ich nie lubić. Jednak nadprzyrodzona miłość jednoczy nas ze sobą. To nadprzyrodzona miłość podtrzymuje życie rodzinne, obdarzając rodzinę pokojem, który przynosi nasz Pan Jezus Chrystus - Książę Pokoju.

Drodzy Wierni, nie pozwólcie pokusom tego świata wedrzeć się do waszych serc. Nie pozwólcie, aby błahe, doczesne pobudki, zniszczyły więzy miłości. Szanujcie swych bliźnich, szanujcie tę osobę siedzącą obok was, jako stworzoną na podobieństwo Boga, jako osobę, za którą umarł Chrystus. Dawajcie mu [bliźniemu] przykład. Miłość nie czeka, aż inni okażą dobro jako pierwsi, ale ich uprzedza. Pragnie dawać samą siebie, a nie otrzymywać od innych.

Oddajcie się naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi. To w Nim znajdziecie zdolność do miłowania, do kochania bliźnich. On da wam siłę umiłować bliźnich aż do śmierci, do śmierci krzyżowej waszych codziennych zmagań.

Jak to obiecał Zbawiciel, jeśli kochamy naszych bliźnich, kochamy Jego samego: „A ktokolwiek by dał się napić jednemu z tych najmniejszych kubek zimnej wody, tylko w imię ucznia, zaprawdę powiadam wam, nie straci nagrody swojej”.

A nagroda ta będzie stokrotna, tysiąckrotna, nie tylko w tym życiu, ale i w życiu przyszłym.

Amen

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz