Z ust Zbawiciela słyszymy dziś jedną z najważniejszych przypowieści, jakie wygłosił On podczas całego swego życia publicznego. Chrystus Pan często przemawiał w przypowieściach, by pouczyć nas o Królestwie Bożym. W przypowieściach tych posługiwał się wyobrażeniami zaczerpniętymi ze świata widzialnego, by pouczyć nas o świecie niewidzialnym. Dobry Bóg stworzył wszystko co istnieje, by objawić swą chwałę. Wszystkie rzeczy stworzone są w ten czy inny sposób obrazami Tego, który jest stworzył, nawet jeśli w żadnej mierze nie dorównują one swemu Stwórcy. Tak więc przypowieści Zbawiciela są w pewien sposób niejasne, rozbudzające przez to naszą ciekawość, ale też trudne, wymagające od nas aktu wiary w Chrystusa. Dlatego Ewangelia jest księgą otwartą dla wszystkich, korzyść z jej czytania odnoszą jednak jedynie ludzie dobrej woli.
Dzisiejsza przypowieść jest jednak tak ważna, że sam Zbawiciel objaśnia nam jej znaczenie. Interpretację wielu swych przypowieści Pan Jezus pozostawił Kościołowi, sens dzisiejszej wyjaśnia jednak osobiście.
Siewcą jest Syn Człowieczy, czyli Chrystus, który udziela nam swej łaski. Polem jest świat, dusze wciąż na nim żyjące, znajdujące się na drodze do wieczności. Dobrym ziarnem jest działanie łaski w duszach, owoce czyli dzieci Boże, kąkolem natomiast dzieci diabła. Żniwami jest koniec świata, kiedy to aniołowie przywiodą każdą duszę na sąd przed obliczem Boga. Kąkol spalony zostanie w wiekuistym ogniu, a sprawiedliwi dostąpią wiecznego szczęścia w Królestwie Ojca.
Przez tę przypowieść Zbawiciel naucza nas więc, że pszenica i kąkol będą wzrastać razem aż do końca czasów. Dobrzy oraz źli muszą żyć obok siebie aż do czasu, gdy po zakończeniu tego życia każdy z nich otrzyma stosowną zapłatę.
Kiedy Pan Jezus mówi o Królestwie Bożym, mówi zawsze o swej łasce, o życiu wiecznym lub o Kościele. Mowa jest więc o tej samej rzeczywistości, rzeczywistości w której panuje Bóg, czy to w duszy sprawiedliwego poprzez łaskę, czy to w niebie – jako owoc tej łaski, czy to w Kościele, jako narzędziu służącym do przekazywania łaski. Przypowieść powyższa odnosi się więc również do Kościoła. Polem z Ewangelii jest Kościół, w którym dusze otrzymują łaskę pochodzącą od Chrystusa. Nie powinno nas więc dziwić, że nawet w Kościele znaleźć możemy ludzi nie żyjących wedle tej łaski, ludzi w których sercach pleni się kąkol zasiany przez diabła.
Owoce łaski widzimy w całej historii Kościoła: byli nimi wielcy święci, którzy odpowiadali na tę łaskę i z nią współpracowali, pomimo wszelkich przeszkód i przeciwności i dali płon stokrotny. Widzimy również owoce kąkolu zasianego przez diabła: katolików żyjących wedle ducha tego świata, a nie stosownie do godności, do jakiej zostali powołani. Rosną oni w Kościele razem, obok siebie, a w dzień sądu każdy z nich otrzyma stosowną zapłatę – wedle tego, jakie życie prowadzili.
Chrystus Pan jest Bogiem i Człowiekiem. Posiada dwie odrębne natury, Boską oraz ludzką. Jako Bóg jest nieśmiertelny, nie może umrzeć. Jako człowiek - umarł na Krzyżu na nasze grzechy. Jego człowieczeństwo było pod każdym względem takie, jak nasze – prawdziwie cierpiał i prawdziwie umarł. We Wcieleniu nie nastąpiło zlanie się dwóch natur, ani też jedna z nich nie zastąpiła drugiej, obie one są zjednoczone w jednej Osobie naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Chrystus Pan założył swój Kościół, by dać nam udział w swym własnym Bożym życiu. Udziela nam, istotom ludzkim, owego Bożego życia, za pośrednictwem Kościoła. Widzimy więc, że w Kościele posiada równocześnie pierwiastek Boski, jak i ludzki. Nawet słusznie mówimy że Kościół jest Mistycznym Ciałem Zbawiciela. Kościół jest Boski, ponieważ przekazuje życie Chrystusa Pana, Boże życie łaski. Jest ludzki, ponieważ życie to przekazywane jest istotom ludzkim, a Kościół składa się z istot ludzkich, które mogą odrzucić tę łaskę i które grzeszą. Nie powinniśmy się więc gorszyć i wówczas, gdy widzimy sługi Kościoła, nawet zajmujące najwyższe w nim stanowiska, popełniające grzechy, nawet grzechy przeciwko wierze. Pan Jezus nie niszczy ich ludzkiej natury ani ich wolnej woli. W odpowiednim czasie poniosą stosowną karę – gdyż Bóg nie pozwoli z siebie szydzić.
Można by powiedzieć, że obecny kryzys w Kościele przypomina w pewien sposób Ukrzyżowanie Zbawiciela. W czasie Męki niewielu tylko ludzi pozostało Mu wiernych. Na przestrzeni wieków Ukrzyżowanie stało się dla wielu kamieniem obrazy. Wielu, spoglądając na krucyfiks, widzi jedynie cierpienia ludzkiej natury Chrystusa i mówi, że nie może On być Bogiem. Nie może być Bogiem, jak twierdzili w czwartym wieku arianie. Przyznawali, że Pan Jezus był najdoskonalszym człowiekiem, jaki kiedykolwiek żył na ziemi, odmawiali Mu jednak Boskości. Nie potrafili zaakceptować faktu, że umarł On na Krzyżu.
Byli też inni, którzy kwestionowali Człowieczeństwo Zbawiciela – jak monofizyci. Twierdzili oni, że Chrystus był Bogiem, a więc nie mógł cierpieć. Pozorował jedynie cierpienie – jak uczyli – by ukazać nam okropieństwo grzechu. Podobnie jak archanioł Rafał, który by ukazać się Tobiaszowi przybrał pozory ludzkiego ciała, tak też Chrystus, według monofizytów, nie posiadał prawdziwego ludzkiego ciała, lecz tylko pozór ludzkiej natury. Monofizyci nie potrafili zaakceptować cierpień Pana Jezusa. Aby „ochronić” Jego Bóstwo, odrzucili wiarę w Jego Człowieczeństwo.
Obie te herezje są jednak fałszywe. Obie są kłamstwami. Chrystus Pan jest Bogiem i Człowiekiem. Posiada naturę zarówno Boską jak i ludzką, i nie pozostają one ze sobą w sprzeczności, ponieważ zjednoczone są w jednej Osobie.
Tak samo jest z Kościołem, będącym w pewien sposób przedłużeniem dzieła Wcielenia, Mistycznym Ciałem Chrystusa. Są tacy, którzy odrzucają wiarę w jego Boskość. Obecnie, gdy jesteśmy świadkami wszystkich tych błędów i grzechów popełnianych przez ludzi sprawujących władzę w Kościele, niektórzy mogą być kuszeni do wątpienia, czy ludzie dopuszczający się takich rzeczy ci są członkami Kościoła. Podobnie jak arianie, będą oni kuszeni do wątpienia w pierwiastek boski. Ten papież robi rzeczy tak przerażające, że z pewnością nie jest papieżem – twierdzą dziś sedewakantyści. Ponieważ papież dał taki i taki powód do zgorszenia, nie może być papieżem, i wszystko co robi traktując jako nieważne. Zapominają, że papież nie jest papieżem ze względu na swe osobiste zasługi.
Biskup Rzymu nie jest koniecznie świętym. Jest on odpowiedzialny za cały Kościół, niekiedy wbrew sobie. Papież nie jest Bogiem. To prawda, posiada Boską władzę nauczania i rządzenia Kościołem, może jednak odmówić wykonywania tej władzy. Święty Piotr otrzymał władzę sprawowania tej samej Ofiary, co Chrystus Pan, a jednak jeszcze tej samej nocy trzykrotnie się Go zaparł. Jeśli pierwszy papież stał się powodem zgorszenia dla innych Apostołów, również obecnie Biskup Rzymu, czyli papież, może negować Ofiarę Mszy, będącą tą samą Ofiarą złożoną przez Chrystusa. Los Judasza pokazuje nam, jak straszliwa potrafi być ludzka wolna wola.
Są również i tacy, którzy uważają, że cierpienia Kościoła są jedynie urojone. Liberałowie twierdzą, że sprawy w Kościele idą w całkowicie dobrym kierunku. Papież tak naprawdę nie chce nowej Mszy, okoliczności zmuszają go jednak do jej zaakceptowania. Ludzie sprawujący w Kościele władzę tak naprawdę chcą dobrze, muszą jednak wsłuchiwać się w głos współczesnego świata. Jaka wiele ekwilibrystyki umysłowej trzeba, by usprawiedliwić wydarzenia takie jak to, które miało miejsce w Asyżu? Nie, straszliwe skandale w Kościele są aż nazbyt realne. Nie możemy zamykać oczu na rzeczywistość. Kościół składa się z pierwiastka ludzkiego, a żaden grzesznik nie może uzyskać usprawiedliwienia powołując się na fakt, że jest Biskupem Rzymu. Każda dusza skazana na potępienie ma prawo zapytać papieża: a ty, co ty uczyniłeś, by uratować moją duszę? Jaka to straszliwa odpowiedzialność! Nie, również papież musi ostatecznie zdać rachunek ze swych uczynków. Nie możemy zastąpić rzeczywistości mrzonką.
Nie jesteśmy więc ani sedewakantystami, ani liberałami, drodzy wierni. Wierzymy w to, czego naucza nas dziś Zbawiciel, wierzymy, że dobre i złe ziarno musi wzrastać obok siebie na tym samym polu. Musimy pozostać katolikami, musimy pozostać wierni nauce Chrystusa Pana – musimy wierzyć w bóstwo i człowieczeństwo Jego Kościoła, podobnie jak wierzymy w Jego własne Bóstwo i Człowieczeństwo.
Są również i tacy, którzy uważają, że cierpienia Kościoła są jedynie urojone. Liberałowie twierdzą, że sprawy w Kościele idą w całkowicie dobrym kierunku. Papież tak naprawdę nie chce nowej Mszy, okoliczności zmuszają go jednak do jej zaakceptowania. Ludzie sprawujący w Kościele władzę tak naprawdę chcą dobrze, muszą jednak wsłuchiwać się w głos współczesnego świata. Jaka wiele ekwilibrystyki umysłowej trzeba, by usprawiedliwić wydarzenia takie jak to, które miało miejsce w Asyżu? Nie, straszliwe skandale w Kościele są aż nazbyt realne. Nie możemy zamykać oczu na rzeczywistość. Kościół składa się z pierwiastka ludzkiego, a żaden grzesznik nie może uzyskać usprawiedliwienia powołując się na fakt, że jest Biskupem Rzymu. Każda dusza skazana na potępienie ma prawo zapytać papieża: a ty, co ty uczyniłeś, by uratować moją duszę? Jaka to straszliwa odpowiedzialność! Nie, również papież musi ostatecznie zdać rachunek ze swych uczynków. Nie możemy zastąpić rzeczywistości mrzonką.
Nie jesteśmy więc ani sedewakantystami, ani liberałami, drodzy wierni. Wierzymy w to, czego naucza nas dziś Zbawiciel, wierzymy, że dobre i złe ziarno musi wzrastać obok siebie na tym samym polu. Musimy pozostać katolikami, musimy pozostać wierni nauce Chrystusa Pana – musimy wierzyć w bóstwo i człowieczeństwo Jego Kościoła, podobnie jak wierzymy w Jego własne Bóstwo i Człowieczeństwo.
A wspomagani przez Jego łaskę pozostaniemy Mu wierni, pomimo wszelkich pokus, byśmy pewnego dnia mogli wspólnie z Nim radować w Królestwie Bożym na wieki wieków. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz