„Nie powstał między narodzonymi z niewiast większy nad Jana Chrzciciela, lecz który jest mniejszy w królestwie niebieskim, większy jest niż on” (z Ewangelii)
Podobne słowa nie zostały nigdy wypowiedziane w stosunku do nikogo innego. Święta Matka Kościół w niedziele Adwentu ukazuje nam życie świętego Jana Chrzciciela, wielkiego świętego, sławionego przez samego Zbawiciela w dzisiejszej Ewangelii.
Jakie zdumiewające słowa: nikt nie jest większy od Jana Chrzciciela. Był on człowiekiem godnym tego, by przygotować przyjście Chrystusa, człowiekiem odpowiednim do przygotowania narodu wybranego na nadejście Mesjasza, człowiekiem powołanym przez Boga, by przygotować ziemię na Wcielenie. Dlatego właśnie, drodzy przyjaciele, przed przyjściem Zbawiciela w Boże Narodzenie, przed przyjściem Chrystusa do naszych dusz przez łaskę uświęcającą, powinniśmy rozważać życie świętego Jana Chrzciciela.
I co widzimy? Człowieka żyjącego na puszczy. Głos wołający na puszczy. Głos nawołujący Izrael do pokuty. Widzimy człowieka głoszącego pokutę nie tylko słowami, ale również swym życiem i przykładem, wielkiego ascetę, człowieka, który prawie nas przeraża. Widzimy człowieka niejako oddychającego czystą sprawiedliwością Boga - jedynego człowieka, który mógłby ważyć się ochrzcić Świętego Izraela.
Święty Jan Chrzciciel napełniony był Duchem Świętym jeszcze w łonie swej matki (Łk 1,15). Jeszcze przed swymi narodzinami był święty, oczyszczony z grzechu pierworodnego w łonie świętej Elżbiety. To wielki przywilej. Najświętsza Maryja Panna była Niepokalanie Poczęta, a Chrystus Pan poczęty w sposób cudowny, czyli całkowicie zachowany od wszelkiej zmazy grzechu. Jest jednak jedynie dwóch świętych, którzy oczyszczeni zostali z grzechu pierworodnego w łonach swych matek: święty Jeremiasz oraz święty Jan Chrzciciel. Obaj byli prorokami Starego Przymierza, pierwszy zapowiadał przyjście i cierpienia Zbawiciela, drugi widział Go na własne oczy i dawał o Nim świadectwo. A ponieważ obaj oni mieli szczególną misję zwiastowania cierpień Chrystusa przez swoje własne cierpienia, właściwe było, by również oni byli niewinni, oczyszczeni z grzechu pierworodnego od niemowlęctwa, by byli sprawiedliwi i prawi przed Bogiem, by dać świadectwo wobec ludzi.
Łaska Boża zawsze usposabiała ich do wypełnienia powołania, do którego byli wezwani. Powołanie świętego Jana Chrzciciela było bardzo ciężkim brzemieniem: miał być największym i zarazem ostatnim prorokiem Starego Przymierza. Został wezwany nie tylko do tego, by przepowiadać nadejście Chrystusa, ale również do dawania o Nim świadectwa, do ukazania Go światu. Prorok to ktoś, kto mówi o sprawach Bożych, o rzeczywistościach zakrytych przed oczyma ciała. Święty Jan Chrzciciel mówił o rzeczach Bożych nie tylko zwykłym ludziom, ale i królom, ganiąc króla Heroda za jego kazirodcze małżeństwo. I nie tylko mówił o rzeczach Bożych, widział też samego Boga w Osobie naszego Pana Jezusa Chrystusa. Taka jest wielkość jego misji prorockiej.
Podobnie jak Zbawiciel, również święty Jan Chrzciciel dawał świadectwo prawdzie, prawom Boga. Również on cierpiał dla prawdy. Poniósł śmierć męczeńską ze względu na prawdę. Dawał świadectwo prawdzie nie tylko podczas życia, ale też oddając swe życie za prawdę. Poniósł śmierć w obronie świętości małżeństwa.
Misja prorocka świętego Jana Chrzciciela jest tak wielka, że inni prorocy Starego Przymierza zapowiadali jego przyjście. Przyszedł on w duchu Eliasza, wielkiego proroka, który przemawiał do Izraela w czasie apostazji, przed wielki i strasznym dniem Pańskim. U proroka Malachiasza czytamy: „Oto ja poślę wam Eliasza proroka, pierwej niźli przyjdzie dzień Pański wielki a straszny”. I zaraz dalej proroctwo mówi o jego misji: „I nawróci serce ojców ku synom, a serce synów ku ojcom ich, abym snadź nie przyszedł i nie skarał ziemi wytraceniem” (Mal 4,5-6).
Na tym właśnie polega wielkie przesłanie świętego Jana Chrzciciela. Święty Jan Chrzciciel, wypełniając swą misję jako zwiastun Chrystusa Pana, ofiarował swe życie w obronie świętości rodziny. Świętość małżeństwa jest fundamentem społeczeństwa. Chrystus nie może panować w społeczeństwie zanim nie zapanuje w waszych rodzinach. Święty Jan Chrzciciel przyszedł, by przygotować lud Izraela na narodziny Zbawiciela, nie wahał się więc napominać samego króla, za wykroczenia przeciwko prawu małżeńskiemu.
Wszyscy wezwani jesteśmy do świętości, drodzy przyjaciele. Wielu ludzi sądzi, że świętość jest jedynie dla ludzi w rodzaju świętego Jana Chrzciciela. Dla takich nieco niezrównoważonych ludzi, którzy nie mają nic innego do roboty prócz pokuty i modlitwy. My jesteśmy na świecie – sądzi wielu – więc świętość nie jest dla nas.
Nie. Jesteście wezwani do tego, by być z Bogiem przez całą wieczność. Wszyscy jesteśmy powołani do oglądania Boga, do oglądania Go takim, jakim jest. Jesteśmy nawet powołani do uczestnictwa w tym akcie, przez którzy rządzi on całym wszechświatem, jeśli tylko pozwolimy Mu panować w naszych sercach. Taka jest wasza misja, takie jest wasze powołanie, taka jest wasza godność. Nie zadawalajcie się niczym mniejszym, nie pozwólcie się zubożyć światu. Przyjmujcie to, co wam Bóg, ofiaruje i odwracajcie się do brudów współczesnego świata.
W rzeczywistości jedynymi ludźmi, którzy są naprawdę zrównoważeni, są właśnie święci. Są oni ludźmi prawdziwie normalnymi. Rozumieją, dlaczego żyją na ziemi i co oferowane jest im w życiu przyszłym.
Niedorzecznością jest myśleć, że policjant nie może być świętym, albo uważać, że skoro pracuję w fabryce świętość nie jest dla mnie, czy też że ponieważ mam tak wiele rzeczy do zrobienia, nigdy nie mogę stać się świętym. To właśnie świętość, prawdziwa pobożność, doprowadza wszystkie te zajęcia do doskonałości i pełni. Policjant nie może być sprawiedliwy i bezstronny, jeśli nie przestrzega praw Bożych. Właściciel fabryki nie może wypełnić swych obowiązków, jeśli nie zna prawdziwego znaczenia miłosierdzia. Matka rodziny nie jest godna tego miana, jeśli nie zna znaczenia ofiary. To cnotliwe życie czyni społeczność ludzką szczęśliwą, a świat współczesny jest tak nieszczęśliwy właśnie dlatego, że tak niewielu ludzi praktykuje cnotę.
Odwagi, drodzy przyjaciele. Żyjemy w czasach podobnych do końca świata, gdy zniszczone będą same fundamenty rodziny i społeczeństwa. Żyjemy w czasie podobnym do tego, w którym Zbawiciel przyszedł na świat: świecie siedzącym w ciemnościach i mroku śmierci (Łk 1). Jednak Chrystus Pan przychodzi. Przychodzi rozproszyć te ciemności i dać światu nowe życie, przychodzi w dziełach łaski. Otwórzcie wasze serca na przyjęcie tej łaski. Wznieście umysł do tego, co jest naprawdę godne waszych aspiracji. Uchwyćcie się obietnicy, jaką daje wam Chrystus. Kochajcie to, co jest prawdziwie godne waszej miłości, a radość wieczności, wieczna radość samego Boga będzie waszym udziałem na wieki wieków. Amen.
niedziela, 6 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz