piątek, 18 grudnia 2009

Rekolekcji Adwentowe - 2

Drodzy przyjaciele,

Podczas Mszy mówiliśmy o pierwszej tajemnicy Najświętszej Maryi Panny, o Jej Niepokalanym Poczęciu. Ta tajemnica naszej wiary w pewien sposób odpowiada na pytanie: co uczyniło Najświętszą Dziewicę tym, kim jest? Widzieliśmy, że jest to skutek łaski Bożej, łaski, która pochodzi od Zbawiciela na mocy Jego zasług. Jej powołanie na Matkę Boga było w nierozerwalny sposób związane z udzieloną Jej łaską, tak że zależy Ona od Chrystusa Pana bardziej niż ktokolwiek inny. Łaska jest w Niej czymś nieodłącznym, gdyż Jej godność oraz zbawienie zależą w całości od faktu, że jest Matką Boga. Jest Ona Niepokalanym Poczęciem, gdyż samo Jej poczęcie, sama idea Wcielenia wymaga, by była Ona wolna od zmazy grzechu.

Wprowadzając do naszych rozważań nieco filozofii, określiliśmy Niepokalane Poczęcie jako przyczynę skuteczną Najświętszej Maryi Panny. Jak dowiadujemy się podczas zajęć z nauk przyrodniczych, są cztery i tylko cztery przyczyny, będących fundamentalnym powodem istnienia wszelkich bytów. Wszystkie inne przyczyny można zredukować do tych czterech, podobnie jak całe stworzenie można zredukować do dwóch fundamentalnych zasad: zasady aktu, czyli tego, co powoduje, że dany byt istnieje i zasady materialnej, określającej z czego coś zostało uczynione, określającej możliwości. Jeśli zapytamy: dlaczego? - pytamy o przyczynę. Posługując się naszym ulubionym przykładem Piety w Rzymie, możemy zadać pytanie: dlaczego? A by na nie odpowiedzieć, zadajemy sobie wpierw pytanie: kto to wykonał? Innymi słowy, kim jest przyczyna skuteczna, osoba, która powołała to do istnienia. Marmur i inne materiały nie formują się same w posąg, ktoś lub coś musiał to zrobić. Podobnie przedmioty nie rozgrzewają się same z siebie, coś innego musi najpierw mieć ciepło, by przekazać je dalej – ciepło jest czymś otrzymywanym uprzednio od innego bytu. Tak więc skuteczna przyczyna określa nam kto lub co sprawiło, że dany byt jest tym, czym jest.

Mówimy o Niepokalanym Poczęciu jako o czymś podobnym do przyczyny skutecznej w Najświętszej Maryi Pannie, mając przez to na myśli, że to łaska Boża uczyniła Ją tym, kim jest. Ta łaska, którą otrzymała, dogłębnie i w sposób nierozerwalny zjednoczona z Jej istnieniem, została Jej dana od samego początku, od samego poczęcia. Anioł podczas zwiastowania pozdrowił Ją słowami: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski”. Jej poczęcie jest w pewien sposób owocem łaski, który Bóg przeznaczył dla Niej od samego momentu stworzenia świata. Sam Bóg uczynił Ją tym, kim jest, jednak Bóg uczynił to poprzez swą łaskę, udzieloną ze względu na przewidywane zasługi Chrystusa.

Podczas tej konferencji przyjrzymy się dwóm przyczynom, które są ze sobą zasadniczo powiązane – zazwyczaj by określić jedną określa się równocześnie drugą i na odwrót. Istnieje tak zwana przyczyna materialna, która nie odpowiada na pytanie: kto to uczynił? ale raczej „z czego to zostało uczynione?” W przypadku naszego posągu, odpowiedź brzmi: z marmuru. Posąg wykonany został z marmuru. Jednak zasadniczo wyraża to możliwość, coś, co mogłoby zostać zmienione w coś innego. Jeśli na przykład mamy odpowiedzieć na pytanie w kwestii mojego przyjazdu tutaj, ktoś mógłby powiedzieć również: przyjechałem z Warszawy. W tym przypadku dotyczy to możliwości przemieszczania się z jednego miejsca do drugiego. Materią jest możliwość zmiany lokalizacji. Oczywiście normalnie odpowiem: Przyjechałem do Józefowa by wygłosić konferencje – jest to jednak czymś innym, czymś co nazywamy przyczyną ostateczną, przyczyną, dla której coś robię. Przyczyna materialna określa jedynie skąd, czy też wskazuje na pewną możliwość.

Jednakże marmurowi mogłaby zostać nadana każda forma. Nie musi być Pietą, mógłby być figurą wyobrażającą coś innego, albo przedstawiającą innego świętego. Widzicie więc, że przyczyna materialna jest ostatnią ze wszystkich przyczyn, w rzeczywistości odpowiada ona na pytanie „dlaczego” jedynie bardzo ogólnikowo. Zazwyczaj myślimy o tym, co w rzeczywistości zostało z tego marmuru wykonane: w przypadku Piety możemy odpowiedzieć: wyobrażenie Matki Bożej trzymającej w ramionach ciało Syna po zdjęciu z Krzyża. To właśnie nazywamy przyczyną formalną. Rozumiecie, że przyczyna materialna odnosi się do czegoś, co jest możliwe, podczas gdy przyczyna formalna do tego, co zasadniczo już istnieje, do tego co zostało uczynione. Są one w pewnym sensie nierozłączne: jeśli pracujemy nad posągiem, potrzebujemy marmuru. Używamy marmuru, by stworzyć posąg. Nie sposób sobie wyobrazić posągów wykonanych bez materiału, zawsze są uczynione z czegoś. Podobnie marmur nie jest czymś abstrakcyjnym, zawsze ma jakiś kształt czy nawet formę, nawet gdy nie jest jeszcze obrobiony – jest uformowany przez naturę.

By uczynić to nieco bardziej zrozumiałym: z pewnością czytaliście w naszym katechizmie o tym, co nazywamy materią i formą sakramentu. Na przykład dla sakramentu chrztu materią jest woda, formą natomiast polanie wodą osoby chrzczonej i wypowiedzenie słów: Ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Materią jest rzecz używana do udzielania sakramentu. Formą jest to, co się wykonuje, co się wyraża. W przypadku chrztu jest to polanie danej osoby wodą w Imię Trójcy Przenajświętszej. W Trydencie Kościół zdefiniował, że zarówno materia jak i forma konieczne są do ważności sakramentu. Jeśli ktoś chrzciłby na przykład herbatą, nie byłoby sakramentu. Podobnie byłoby, gdyby ktoś zmienił słowa, jak to jest w przypadku Mormonów i chrzcił jedynie w Imię Jezusa, sakrament byłby wówczas nieważny. Woda jest materią – sama z siebie nie może ona udzielić łaski. Marmur sam z siebie nie tworzy posągu. Formą są słowa, które same również łaski nie udzielają. Dobry pomysł to nie to samo co jego realizacja. Gdy jednak połączy się je razem, gdy wodą polewana jest głowa danej osoby, a równocześnie wypowiadane są odpowiednie słowa, tworzą razem święty znak, sakrament, który udziela łaski i odpuszcza grzechy.

Podobnie, choć jedynie w analogiczny sposób, możemy mówić o definicjach, jako o połączeniu materii i formy. Mówimy o człowieku jako o „zwierzęciu rozumnym”. Zwierzę jest określeniem bardziej ogólnym, mówi o tym, do czego podobny jest człowiek. Jednak ludzie są kimś więcej, niż tylko zwierzętami, podobnie jak Pieta jest czymś więcej, niż tylko kawałkiem marmuru. Ludzie są istotami rozumnymi i to właśnie ta cecha czyni ich tym, kim są. Jest to jak gdyby formalny aspekt istoty ludzkiej – różnimy się od zwierząt właśnie tym, że jesteśmy istotami rozumnymi.

Powróćmy więc do naszego zasadniczego tematu: Kim jest Najświętsza Maryja Panna? Jest Ona, przede wszystkim, Matką Boga. To właśnie łaska Boża uczyniła ją Matką Zbawiciela. Uformowała ją również łaska Niepokalanego Poczęcia, ale uformowała ją właśnie do tego, by stała się Matką Boga. To właśnie otrzymana łaska uczyniła Ją tym, kim jest. Kościół naucza nas, że to właśnie Boże Macierzyństwo jest zasadą wszystkich Jej godności i przywilejów. Gdy pyta się nas, kim Ona jest, najlepsza i najadekwatniejsza odpowiedź brzmi: jest Matką Boga.

Po pierwsze, jest Matką. Macierzyństwo Najświętszej Maryi Panny jest czymś należącym do istoty Jej powołania, jednak Ona jest kimś więcej, niż każda inna matka – jest Matką Bożą. Pod względem materialnym, wypełnia Ona te same obowiązki, co wszystkie ziemskie matki – dając życie i pielęgnując swe dziecko. Jednak tym Dzieckiem jest Druga Osoba Trójcy Świętej. Tak więc Jej macierzyństwo jest Boskie, ponieważ nosi Ona w swym łonie Osobę Boską, to Osobie Boskiej ma dać życie. Tak więc formalnie mówiąc, nie jest jedynie matką, ale Matką Bożą. Stąd możemy powiedzieć, że tajemnica Bożego Macierzyństwa odpowiada w pewien sposób materialnej i formalnej przyczynie, dzięki której Maryja jest tym, kim jest. To właśnie dokonało się w Niej dzięki łasce.

To właśnie Boże Macierzyństwo Maryi jest wzorem do naśladowania w edukacji. Edukacja polega ze swojej natury na prowadzeniu do doskonałości, a pierwszym nauczycielem i wychowawcą każdej istoty ludzkiej jest właśnie matka. Matka bardziej niż ktokolwiek inny dostrzega zdolności drzemiące w jej dziecku, widzi ukrytą wielkość, i nie tylko widzi, ale i doprowadza do doskonałości. Wielu z nas patrzy na dzieci i widzi jedynie słabości i troski – jednak matka widzi nie tylko to, ale jak nikt inny widzi osobę dorosłą, w którą przeobrazi się ta mała istota ludzka.

Matka, bardziej niż ktokolwiek inny, jest obrazem miłosierdzia Bożego. Dzięki swemu instynktowi będzie czyniła wszystko, by uchronić swe dziecko od krzywdy, w razie potrzeby poświęci nawet własne życie. Jest to jeszcze bardziej prawdziwe na poziomie duchowym. Miłosierdzie jest cechą, która skłania nas do udzielenia pomocy osobie cierpiącej, a największe cierpienia nie są fizyczne, ale duchowe. Spośród wszystkich cierpień duchowych to często właśnie ignorancja jest najbardziej bolesna i niebezpieczna. Właśnie dzieło edukacji stanowi remedium na to duchowe niebezpieczeństwo, dlatego to matka zazwyczaj najbardziej troszczy się o edukację swych dzieci.

Jest to prawdziwe zwłaszcza w przypadku Najświętszej Maryi Panny. To Ona jest Matką Zbawiciela, a więc przez łaskę Matką nas wszystkich, jako dzieci Bożych. To, co można powiedzieć o stosunku każdej matki do swego dziecka, można odnieść również do Jej stosunku do nas, jednak w stopniu całkowicie nadprzyrodzonym. Podczas gdy nasze ziemskie matki doglądają nas w nadziei, że pewnego dnia gdy dorośniemy, zobaczą w nas pełną doskonałość, tak również Maryja troszczy się o nas, gdy stajemy się dziećmi Bożymi. Widzi w nas nie tylko słabości i upadki, ale przede wszystkim potencjał jaki posiadamy, by stać się świętymi. Jej Niepokalane Serce jest zawsze zwrócone ku Jej dzieciom, by czynić co tylko możliwe, aby je chronić, strzec i karmić duchowo. Pragnie naszej doskonałości bardziej niż my sami.

Wychowawca i nauczyciel musi zawsze mieć Ją przed oczyma, jako wzór. Edukacja jest przede wszystkim uczynkiem miłosierdzia – nie sprawiedliwości. Z pewnością istnieje obowiązek nauczania, mówiąc jednak ściśle, odnosi się on do rodziców. Nauczyciel, dobry nauczyciel, jest darem Boga. Powinniście każdego dnia dziękować Bogu, jeśli macie nauczyciela, który chce wam pomóc w osiągnięciu doskonałości. Tak łatwo jest, zwłaszcza w naszych czasach, nie robić nic. Znacznie łatwiej jest pozostawić ludzi w ich ignorancji i przejść obok, jak ów lewita, który minął człowieka napadniętego przez zbójców w przypowieści o dobrym Samarytaninie. Nauczyciel, który przejmuje się swoją misją, który poświęca swój czas, energię i modlitwy dla swych uczniów decyduje często o tym, że dziecko staje się użytecznym członkiem społeczeństwa, a nie ciężarem. Nie bez powodu mówi się: Ten, kto panuje nad klasą, będzie panował nad przyszłością. Przyszłość zależy od gorliwości, z jaką nauczyciel wykonuje swoje zadanie. To właśnie nauczyciele są przyczyną formalną dobrobytu swego kraju.

W przypadku zaś uczniów przyswajanie wiedzy zależy całkowicie od ich dyspozycji. Uczeń jest zawsze daleki od doskonałości, właśnie dlatego znajduje się w klasie lekcyjnej – jest jedynie potencjalnie doskonały. Fakt, że małe dziecko pożąda wiedzy, że pragnie się uczyć, jest czymś zachwycającym. Dziecko zawsze będzie zadawało pytania, dlaczego dana rzecz jest taka, a nie inna. Niestety ten etap życia jest często bardzo krótki i wkrótce rany zadane przez grzech pierworodny opanowują umysł i wolę dziecka – zwłaszcza jeśli rodzice zaniedbają jego wychowanie. Zamiast pytać: „dlaczego?” czy przypatrywania się ze zdrową ciekawością, dziecko staje się samolubne i egoistyczne. To przede wszystkim te właśnie błędy tak bardzo utrudniają dzieło edukacji, gdyż nie sposób uczyć kogoś, kto uważa, że sam wie już wszystko, że jest samowystarczalny. Dlatego właśnie powinniśmy mieć ową duchową dyspozycję małego dziecka, dyspozycję którą cechuje zaufanie i posłuszeństwo. Sam Pan Jezus mówi, że jedynie ci, którzy nawrócą się i staną jak małe dzieci, wejdą do Królestwa Niebieskiego (Łk 18,17). Tak więc musimy praktykować duchowe dziecięctwo, czyli pokładać całkowitą ufność w naszym Niebieskim Ojcu, ale również być posłusznymi naszej Niebieskiej Matce.

Dlatego, drodzy przyjaciele, zarówno wychowawcy jak i uczniowie, uciekajmy się zwłaszcza do naszej Niebieskiej Matki. Prośmy Ją o opiekę, o pomoc, prośmy by zechciała prowadzić nas do doskonałości. Dostrzegajmy w Niej wzór nauczyciela, który powinniśmy naśladować. Rozmyślajmy również często o fakcie, że dzięki łasce Bożej jesteśmy dziećmi Boga i powinniśmy okazywać mu należne posłuszeństwo, byśmy mogli cieszyć się wstawiennictwem Matki Bożej i osiągnąć duchową doskonałość, której tak bardzo Ona dla nas pragnie. Módlmy się więc o te dwie cnoty, będące w pewnym sensie materią i formą naszego pragnienia doskonałości: o dyspozycję do tego, by przyjmować nauki, oraz o naśladowanie Najświętszej Maryi Panny w Jej duchowym macierzyństwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz