czwartek, 12 listopada 2009

Kazanie na wspomnienie świętych Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna, pustelników i pierwszych męczenników polskich

Drodzy przyjaciele, drodzy uczniowie,

W dniu dzisiejszym obchodzimy w Polsce specjalne wspomnienie, wspomnienie pierwszych męczenników tego kraju. Zawsze radośnie obchodzimy święta męczenników, dzień w którym oddali oni swe życie za Pana Jezusa, specjalnym powodem do radości jest jednak wspominanie pierwszych męczenników. Podobnie jak rodzice cieszą się z każdego dziecka otrzymanego od Boga, szczególną radość odczuwają jednak przy narodzinach pierwszego z nich, ponieważ jest ono pierwszym owocem ich związku. Podobnie jest w przypadku Kościoła, który szerzy się na całej ziemi, rodzi się jednak w każdym plemieniu i narodzie. Pierwsi męczennicy, pierwsi z tych, którzy oddali swe życie za wiarę, uświęcając kraj swą krwią, są w sposób szczególny wzorami i zarazem powodem do dumy dla swych rodaków.

W istocie bardzo niewiele wiemy o tych pierwszych polskich męczennikach, podobnie jak mało wiemy o dziejach wielu krajów z czasu, zanim przyjęły one wiarę. Częstokroć spisana historia danego kraju rozpoczyna się właśnie od głoszenia na jego terenie Ewangelii. Dla pogan oraz tych, którzy nie mają jasnej idei życia po śmierci, spisywanie historii nie ma większego sensu, ponieważ czyny ludzkie nie mają wiecznych konsekwencji. Historia ma jakiekolwiek znaczenie tylko wówczas, gdy wierzy się w interwencję Boga w sprawy ludzkie i wieczne konsekwencje ludzkich czynów. Starożytni Grecy i Rzymianie spisywali bardziej mitologię niż historię. Sam Herodot, nazywany często ojcem historii, zasadniczo spisał jedynie sprawozdanie ze swych licznych podróży i pisał bardziej dla zaspokojenia ciekawości swych przyjaciół niż dla uporządkowania faktów, Cyceron nazywał go nawet nie tyle ojcem historii, ale raczej ojcem kłamstw (de Legibus, 1,5).

Można by więc wysunąć twierdzenie, że prawdziwa historia rozpoczyna się wówczas, gdy sama Prawda przyjęła ludzkie Ciało i zamieszkała miedzy nami, wyznaczając w czasie punkt, w odniesieniu do którego wszystkie rzeczy znajdują swe znaczenie i cel, do którego odnosić należy wszystkie inne punkty w czasie. Doszukujemy się w historii przyczyn i skutków jedynie wówczas, gdy istnieje po temu powód, czyli ich cel ostateczny. Tak więc historia staje się prawdziwą nauką jedynie wówczas, gdy wierzymy, że nasze doczesne życie ma jakiś cel. Stąd nie dziwi specjalnie, że niemal wszystko, co wiemy o wydarzeniach z przeszłości spisane zostało przez duchownych, czyli przez ludzi poświęconych Bogu. Podobnie jest i w przypadku wspominanych dziś męczenników.

Historia Polski rozpoczyna się wraz z tymi pierwszymi męczennikami, którzy oddali swe życie za prawdę głoszoną przez Chrystusa Pana. Wiemy o nich co nieco, przede wszystkim dzięki niejakiemu Barnabie, który uszedł śmierci, która stała się udziałem pozostałych braci, a który opisał ich życie i męczeńską śmierć Brunonowi z Kwerfurtu, który znał Benedykta, Jana i Barnabę osobiście, potrafił też pisać po łacinie. Co ciekawe wszyscy oni byli duchownymi, wskazuje to niejako na przyszłe znaczenie duchowieństwa i zakonów dla charakteru i historii Polski.

Pierwszy z tych męczenników, Benedykt z Pereum, urodził się we Włoszech koło Neapolu i jakiś czas żył na Monte Cassino. Został mianowany opatem ważnego klasztoru nieopodal Rawenny, skąd Bolesław Chrobry zaprosił jego samego i jego mnichów do półpogańskiej jeszcze wówczas Polski. Cesarz Otton III zrezygnował ze swego planu uczynienia go opatem i Benedykt wysłany został ma misję do Polski. Mamy nawet pisemne świadectwo jego podróży do Rzymu, aby otrzymać zezwolenie na nauczanie oraz potwierdzenie odbytej przez niego podróży przez Ratyzbonę, Pragę i Wrocław do Wielkopolski. W podróży towarzyszył mu Jan, brat z jego zgromadzenia, podobnie jak Barnaba. Święty Jan, współbrat świętego Benedykta, pochodził z Wenecji i prowadził życie zakonne w tym samym co on klasztorze, podobnie jak on znał też świętego Romualda i jego idee ascetyczne. Jako, że byli współbraćmi, wysłanymi razem z Monte Cassino do Rawenny, możemy wnioskować, że byli prawdopodobnie bliskimi przyjaciółmi, wspólnie też wysłani zostali na misje, by mogli sobie nawzajem udzielać skutecznego wsparcia. Ich pierwszą misją było założenie pustelni w Międzyrzeczu, aby szerzyć wśród zamieszkującego tam ludu idee życia monastycznego.

Narody słowiańskie dość łatwo akceptowały zasady monastyczne i dwóch spośród pięciu naszych męczenników było Słowianami. Izaak i Mateusz byli prawdopodobnie braćmi, bardzo niewiele jednak o nich wiadomo – być może dlatego, że Barnaba nie opanował jeszcze wówczas ich języka na tyle biegle, by poznać ich lepiej. Wiadomo jednak, że mieli oni dwie siostry, które zostały mniszkami w nieznanym bliżej klasztorze. Ponieważ sam doświadczyłem trudności z opanowaniem języka polskiego, myślę, że możemy wybaczyć Barnabie nie wymienienie imion owych sióstr ani miejsca, w którym znajdował się ich pierwszy klasztor.

Piątym męczennikiem był Krystyn, który nie był ściśle mówiąc duchownym, to znaczy nie składał ślubów zakonnych, żył jednak jako osoba świecka wraz z zakonnikami, jako oblata lub ktoś na kształt członka trzeciego zakonu Bractwa Świętego Piusa X. Służył w klasztorze jako kucharz, a jednak również i on zdobył chwalebną palmę męczeństwa.

Wszystkich pięcioro męczenników poniosło śmierć z rąk rabusiów, lub złych ludzi zazdrosnych o ich wpływ na króla Bolesława Chrobrego w roku 1003 (tysiąc trzecim). Ich szczątki zachowały się, a relikwie świętego Benedykta wysłane zostały do Ascoli we Włoszech, gdzie znajdują się po dziś dzień. Relikwie Izaaka i Mateusza znajdowały się początkowo w katedrze w Gnieźnie, około trzydziestu lat później zostały jednak wywiezione do Czech.

Oddajemy męczennikom specjalną cześć, ponieważ oddali oni swe życie za naszego Pana Jezusa Chrystusa. Sam Zbawiciel obiecał, że „ten, kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 10,29). Powiedział również, że nikt nie ma większej miłości od tego, kto życie swoje daje za przyjaciół swoich (J 15,13). Stąd męczennicy, którzy oddali swe życie, którzy utracili wszystko, co mieli, zdobyli szczególną nagrodę, posiadają samego Chrystusa Pana. To właśnie ich męczeńska śmierć wybawiła ich od płomieni czyśćca i dała im natychmiastowy wstęp do raju.

Samo słowo „męczennik” w oczywisty sposób wiąże się z cierpieniem, z męką. Charakterystyczną cechą życia męczenników było właśnie to, że ponosili cierpienia dla Pana Jezusa. Po grecku słowo „męczennik” oznacza właściwie „świadka”, ponieważ dawali oni innym świadectwo mocy łaski, która dodawała im sił w ich cierpieniu. To właśnie przykład męczenników daje nam siłę do znoszenia cierpień i niesienia Krzyża każdego dnia naszego życia.

Choć męczennicy ofiarowali całe swe życie Zbawicielowi w sposób podobny jak On sam uczynił to na Krzyżu, niemniej i my również możemy ofiarować Chrystusowi Panu coś z naszego życia, choć na sposób bezkrwawy. Podobnie jak Msza jest kontynuacją Kalwarii, jednak na sposób bezkrwawy, tak również nasze codzienne ofiary podobne są do śmierci męczenników, dokonują się jednak bez rozlewu krwi.

Życie bowiem polega na czymś więcej, niż tylko na oddychaniu. Jest w nim wiele rzeczy, które możemy ofiarować. Najlepszy przykład stanowi pod tym względem życie zakonne. Na przykład majątek, jaki posiadamy, stanowi część naszego życia, dzięki niemu możemy zdobyć pokarm i odzież. Jednak zakonnicy oddają to Zbawicielowi składając ślub ubóstwa. Naturalne więzi między rodzicami a dziećmi składają w ofierze ślubując czystość. Podobnie naturalne życie woli – czyli wolność – ofiarują Bogu przez ślub posłuszeństwa. Są to wszystko, w pewien sposób, rodzaje męczeństwa, ofiarowanie życia Zbawicielowi i dawanie świadectwa i dobrego przykładu innym.

Analogicznie możemy powiedzieć, że nasze codzienne życie musi być na pewien sposób męczeństwem, czyli ofiarowaniem Bogu – przynajmniej w intencji, poprzez wykonywanie obowiązków ze względu na Niego. Wielu uważa być może, że męczeństwo jest czymś łatwym – w końcu to tylko moment cierpienia, często kilka godzin czy nawet sekund, i natychmiast osiąga się chwałę Nieba. Nie ma jednak męczennika, który nie byłby przygotowany do wejścia do Nieba poprzez stałą i silną wolę służenia Bogu. Nie mogliby oni znieść cierpliwie zadawanych im cierpień bez całkowitego podporządkowania swej woli woli Boga. Męczennik jest już uprzednio przygotowany do tego, czego pragnie – czyli męczeństwa - poprzez wcześniejsze akty miłości.

Co do nas, choć być może nie osiągniemy chwały męczeństwa, również my możemy chwalebnie utracić to doczesne życie dla Zbawiciela, by je ponownie odnaleźć. Możemy każdego dnia ofiarować małe krzyże, które są w pewien sposób bardziej nawet chwalebne. Męczennicy ponoszą śmierć wbrew swej woli – my jednak możemy w sposób wolny ofiarować to, co czynimy, stąd zasługi nasze mogą być nawet większe. Święta Teresa z Avila jako młoda dziewczyna chciała ponieść śmierć męczeńską, by szybko dostać się do Nieba. Bóg jednak nie spełnił jej pragnienia, ponieważ chciał dla niej zaszczytniejszego miejsca w Niebie, miejsca wysłużonego nie poprzez pojedynczy akt męczeństwa, ale tysiące aktów miłości i umartwienia, które ofiarowała ona w trakcie swego życia jako zakonnica. Oby podobnie było i z nami.

Tak więc, drodzy przyjaciele, zachęceni przykładem odwagi męczenników, wcielajmy w życie to, czego nas oni uczą: nośmy nasz codzienny krzyż z odwagą i cierpliwością, by zdobyć chwałę, która obiecana jest wszystkim, którzy pozostaną wierni. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz