Drodzy przyjaciele, drodzy uczniowie,
Dzisiejszy dzień jest w wyjątkowy – wspominamy dziś bowiem jednego z głównych patronów Polski, świętego Jana z Dukli. Oczywiście możemy nauczyć się wiele od wszystkich świętych, jednak święci, którzy żyli pomiędzy nami, którzy pracowali na tej samej ziemi i pili tą samą wodę, przemawiają do nas najsilniej, ponieważ jako że są nam bliscy nam wedle ciała znali tę walkę, którą i my musimy toczyć, by prowadzić życie w łasce Bożej w świecie, w którym przyszło nam żyć.
Święty Jan żył dawno temu – urodził się przed niemal sześcioma wiekami w Dukli, której nazwa miała odtąd nierozerwalnie złączyć się z jego imieniem. Nie znamy dokładnej daty jego narodzin i niestety nie wiemy wiele o jego życiu z okresu, zanim został pustelnikiem. Jest to zabawny aspekt historii, która ignoruje zazwyczaj wielkich ludzi aż do momentu, gdy pojawiają się i czynią coś nieoczekiwanego – jak to było w przypadku naszego świętego, który był światu całkowicie nieznany aż do chwili, gdy spróbował od niego uciec. Choć wiemy, że był dobrym uczniem – w istocie to właśnie ze względu na swe zdolności został później wysłany do Krakowa, będącego wówczas wielkim ośrodkiem uniwersyteckim – porzucił wszystko i żył jako pustelnik przez siedem lat. Następnie wyświęcony został na kapłana, jako członek zakonu franciszkańskiego. Ze względu na swą uczoność oraz zdolności przeznaczono go do posługi kaznodziejskiej, stał się później nawet przełożonym klasztoru w Dukli, a później w Krośnie oraz we wielkim mieście Lwowie.
Święty Jan z Dukli żył w czasach bardzo przypominających nasze – za panowania Kazimierza Jagiellończyka Polska była krajem bardzo bogatym i przechodziła poważne przemiany gospodarcze. Kilka lat później nastąpiło odkrycie Ameryki, pogaństwo odżywało w rodzącej się sztuce renesansu, a ludzie w swym bogactwie zaniedbywali obowiązki duchowe. Nawet w zgromadzeniach zakonnych dało się zauważyć rozluźnienie dyscypliny, a widoczne to było zwłaszcza w zakonie franciszkańskim, który przechodził pewien kryzys tożsamości. Ponieważ zakon franciszkański skupia się zwłaszcza na cnocie ubóstwa, czymś naturalnym było, że bogactwo piętnastego wieku wpływało destrukcyjnie na ideał świętego Franciszka.
Jednak jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, Bóg powołał wojownika do obrony pierwotnej gorliwości franciszkanów w osobie świętego Bernarda ze Sieny, oraz jego duchowego ucznia – świętego Jana Kapistrana. Zainicjował on wielki ruch reformatorski w samym zakonie franciszkańskim, a jego zwolennicy zwani byli „obserwantami” lub „bernardynami”. Święty Jan Kapistran osobiście odwiedził Kraków oraz Wrocław przed panowaniem króla Kazimierza, aby zaszczepić reformę, założył też wówczas kilka klasztorów bernardyńskich. Oczywiście słabość ludzkiej natury spowodowała oraz własna żarliwość przysporzyła reformatorom wielu wrogów, spośród których niemało było przełożonych samych franciszkanów, którzy odczuwali wyrzuty sumienia ze względu na nienajlepszy przykład jaki dawali w porównaniu z obserwantami.
Jednakże nasz święty, zamiast słuchać kalumnii tych, którzy krytykowali to zbożne dzieło, obserwował samodzielnie postępowanie i tryb życia obserwantów. Szybko zrozumiał, że musi przyłączyć się do nich i pomimo, że miał już niemal sześćdziesiąt lat został bernardynem, poświęcając reformie wszystkie swe zdolności i wpływy. Był przykładem niezwykle gorliwego kapłana, nauczając prawdy ludzi duchowo obumarłych, lecz pogrążonych równocześnie w samozadowoleniu, będąc jak lew ryczący na ambonie, a jednak z ujmującą uprzejmością witając skruszonych grzeszników w konfesjonale.
Pod koniec swego życia nasz święty był już całkowicie ślepy a nawet unieruchomiony, nigdy jednak nie porzucił swego obowiązku nauczania. W końcu, pełen zasług zmarł w opinii świętości we Lwowie 29 września 1484 roku.
Z życia świętego Jana z Dukli możemy oczywiście nauczyć się wiele, być może jednak w czasach takich jak nasze, pełnych skandali i ataków na prawdę wywołanych ignorancją lub umiłowaniem bogactwa i przyjemności, najważniejszy jest dla nas przykład jego zdolności osądu oraz roztropności. Niestety, podobnie jak w czasach świętego Jana, przeważająca większość tych, którzy nazywają siebie katolikami, nie żyje tak, jak powinna, stając się nawet źródłem zgorszenia. W czasach tych rządzi diabeł, posuwając się nawet do prób oczerniania najlepszych ludzi, poprzez inspirowanie przez siebie kalumnie i kłamstwa. Podobnie jak bernardyni oskarżani byli o wszystkie możliwe rodzaje przestępstw, podczas gdy byli oni w rzeczywistości jednym nurtem czyniącym coś wartościowego dla dusz, tak również w naszych czasach mamy fałszywe i bezpodstawne oskarżenia Tradycji – oskarża się ją o to, że jest ekskomunikowana, antysemicka etc.
Tak więc, podobnie jak święty Jan, musimy mieć - jak się zwykło mówić - głowę na karku – nie zwracać uwagi na wszelkiego rodzaju oskarżenia, lecz samodzielnie obserwować, jakimi ludzie są i co czynią. Jestem pewien że zdziwilibyście się wiedząc, o co ludzie was oskarżają, nawet was nie znając. I większość z tego jest całkowicie fałszywa, są to po prostu wymysły. Oczywiście jeśli jest w tym jakiś element prawdy, powinniśmy się nad tym zastanowić. Jednak co może najważniejsze - nie musicie tak naprawdę wiedzieć o wszystkich tych rzeczach, jak skandale i temu podobne.
Z pewnością znajomość wielu rzeczy jest ważna – jednym z powodów dla których jesteście tutaj, w tej szkole, jest pragnienie poznania wielu rzeczy. Niektórzy jednak, przeżywszy kilka lat na świecie stają się bardziej cyniczni: twierdzą, że nieważne co wiecie, ważne kogo znacie. I rzeczywiście, widząc władzę i urzędy dostające się w ręce niekompetentnych przyjaciół zamiast ludzi, którzy znają się na rzeczy, można odczuwać pokusę, by przyznać rację temu powiedzeniu. Jednak bogaci i wpływowi przyjaciele nie mogą uczynić dla was wszystkiego, w istocie nie mogą uczynić dla was niczego, co miałoby zasadnicze znaczenie dla w życiu. Tak więc to, kogo się zna, nie jest tak istotne.
Tym, co jest najważniejsze, to kogo kochacie i jak kochacie. Rzecz nie tyle w tym, kogo czy też co znacie, ale kogo słuchacie – to właśnie określi w wielkim stopniu waszą przyszłość. Jeśli czegoś nie wiecie, zawsze możecie kogoś o to zapytać – musicie jednak pytać właściwą osobę. Elementem roztropności, jaką musicie nabyć by stać się dobrymi ludźmi, jest właśnie wiedza o tym, komu możecie zaufać i wierzyć – jeśli bowiem słuchać będziecie złych ludzi, staniecie się złymi, a jeśli słuchać będziecie dobrych ludzi, będziecie dobrymi.
Prośmy więc w sposób szczególny świętego Jana z Dukli o dar wnikliwego osądu, tak potrzebny w tych pełnych zamętu czasach – wszyscy mają dziś coś do powiedzenia, jakieś dziwaczne pomysły, jakieś plotki, jakieś oskarżenia. Musimy jednak potrafić poznawać wagę danych rzeczy, nie zaprzątać sobie głowy sprawami o małym znaczeniu. A również, podobnie jak wielki, wspominany dziś święty, którego wstawiennictwo ocaliło Lwów i którego przykład przyprowadził tak wielu ludzi do prawdziwego życia cnoty, prośmy o dar roztropności, o dar umiłowania prawdy. A potem, niezależnie od tego, jakie przeszkody może stawiać nam na drodze szatan, światło tej miłości prawdy będzie nas zawsze prowadzić aż do bezpiecznego portu zbawienia. Amen.
czwartek, 1 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz