Drodzy przyjaciele, drodzy uczniowie
W dniu dzisiejszym nie przypada wspomnienie żadnego świętego, zamiast tego mamy dzień, który nazywamy feria, czyli dzień tygodnia, w którym wspomina się niedzielę rozpoczynającą dany tydzień. Dziś wspominamy więc dwudziestą niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego, w którą Pan Jezus uzdrawia syna dworzanina z Kafarnaum.
Wiecie z pewnością, że Pismo Święte jest natchnione przez Boga – czyli że sam Bóg jest autorem tekstu, który czytamy podczas dzisiejszej Mszy. Oczywiście tłumaczenie jest dziełem człowieka, a początkowo Ewangelia spisana została przez świętego Mateusza. Niemniej jednak, tak jak my posługujemy się do pisania piórem, tak też Bóg posłużył się świętym Mateuszem, by przekazać nam tekst i historię o Chrystusie, które czytamy podczas Mszy. Możemy pisać na różne sposoby, różnym kolorem atramentu, a nawet różnymi stylami, które nazywamy literackimi lub historycznymi. Jednak Bóg jest ponad to wszystko. Bóg jest tak wielki, że nie tylko porusza umysł świętego Mateusza do pisania, ale pokazuje mu również jak pisać, tak że każde użyte słowo jest wyrazem zamysłu Boga.
A ponieważ tekst ten jest natchniony przez Boga, obecne jest w nim całe bogactwo Bożej mądrości. Mądrość Boga jest tak wielka, że nie tylko przekazuje On pewne prawdy historyczne, ale może również posługiwać się samą historią by nauczyć nas innych prawd. Na przykład historia Żydów uchodzących z niewoli w Egipcie, przechodzących przez Morze Czerwone i cudownie ocalonych przed armią faraona jest symbolem i zapowiedzią chrztu – tego jak my, poprzez przejście przez wody chrztu jesteśmy w cudowny sposób uwalniani z niewoli grzechu i mąk piekielnych (1 Kor 10,2). Również święty Paweł mówi nam, że dwóch synów Abrahama wyobraża dwa przymierza (Gal 4,22), starszy, urodzony z niewolnicy, wyobraża przymierze które trzyma ludzi w niewoli, a które Bóg zechciał znieść. Drugi syn, syn obietnicy, prefiguruje Mesjasza, Syna Bożego, który wypełnia obietnicę daną Abrahamowi. I święty Paweł mówi, że tak jak starszy syn prześladował młodszego, tak również jest i dzisiaj, gdy synagoga prześladuje Kościół (Gal 4,29).
Prawdopodobnie znacie bardzo dobrze historię, o której czytamy w dzisiejszej Ewangelii. Pewien dworzanin królewski, którego syn chorował, usłyszał o Panu Jezusie, udał się do Niego i prosił, by Chrystus uzdrowił jego dziecko. Zbawiciel mówi: jeśli znaków i cudów nie ujrzycie, nie uwierzycie, na co dworzanin ponawia swój akt wiary. A Pan Jezus mówi mu po prostu: Idź, syn twój żyje. I Ewangelia mówi dalej, że człowiek ten uwierzył słowom Chrystusa i odszedł, a gdy docierał już do domu słudzy wyszli mu na spotkanie i opowiedzieli, o której godzinie jego synowi się polepszyło. I wskutek cudu, który dokonał się w tej samej chwili, w której Zbawiciel powiedział: „Idź, syn twój żyje”, uwierzył dworzanin i cały jego dom. Ewangelia ta przepełniona jest pożytecznymi dla nas naukami: o nagrodzie za wiarę i Bożej mocy Pana Jezusa. A jednak z tekstu tego czerpać możemy jeszcze głębszą naukę –co na przykład oznaczają słowa, iż „uwierzył on sam i cały dom jego”? W co dokładnie człowiek ten uwierzył? Z pewnością że to, co Pan Jezus powiedział, jest prawdą. Istnieje jednak głębsze jeszcze i symboliczne znaczenie tego tekstu.
Ewangelia mówi, że jego syn chorował. Wiemy, że choroby i śmierć przyszły na ten świat z powodu grzechu. Święty Tomasz uczy nas, że człowiek stworzony jest na obraz Boga dlatego, że posiada intelekt i wolną wolę – i w pewien sposób człowiek jest stwórcą, podobnie jak Bóg, poprzez wolne akty swej woli. To poprzez nasze działania zbliżamy się poprzez cnotę do doskonałości i szczęścia, lub oddalamy się od tego szczęścia poprzez grzech. Tak więc nasza przyszłość, nasze szczęście, jest w wielkim stopniu owocem naszego intelektu i wolnej woli. Święty Tomasz idzie nawet dalej i mówi, że nasze akty są jak nasze dzieci i że są do nas podobne, ponieważ pochodzą z tego, co jest najbliższe naszej naturze, mianowicie naszemu intelektowi i wolnej woli, naszej ludzkiej naturze, podobnie jak dzieci mają udział w naturze swych rodziców. Jak mówi Pan Jezus, dobre drzewo przynosi dobre owoce, a drzewo złe złe owoce. Czego więc możemy nauczyć się od owego dworzanina, którego syn chorował, niemal śmiertelnie?
Po pierwsze tego, że skutek grzechu, czyli choroba, dotknęła jego dzieci, możemy nawet myśleć o nim jako o człowieku cierpiącym wobec perspektywy utraty syna wskutek własnych grzechów. A zwróćmy uwagę, że jest to dworzanin, a nie pierwsza z brzegu osoba – co jest dla nas wskazówką, że każdy może zgrzeszyć, nie tylko ubodzy, ale też zamożni i wykształceni ludzie, królowie, kapłani, nawet papież. I tak jak choroba grozi śmiercią, tak również grzech duszę do śmierci wiecznej, do odłączenia od Boga na całą wieczność. Możemy również wnioskować, że choroba ta musiała spowodować w domu dworzanina wielki zamęt, gdyż Ewangelia mówi dalej, że uwierzył nie tylko on sam, ale również cały jego dom.
A w co właściwie uwierzył ów dworzanin? Na pewno uwierzył, że Chrystus Pan potrafi leczyć choroby, to oczywiste. Pośrednio uwierzył również, że Zbawiciel potrafi uleczyć przyczynę słabości, czyli grzech. Wszystkie słabości, które Pan Jezus uleczył symbolizują uleczenie tego, co jest ich rzeczywistą przyczyną, czyli grzechu. Możemy więc powiedzieć, że dworzanin wierzy szczególnie w jeden artykuł credo, znajdujący się na samym jego końcu: w odpuszczenie grzechów.
Zaprawdę, jeśli w naszej wierze chrześcijańskiej jest coś szczególnie charakterystycznego i wyróżniającego, to jest nim właśnie wiara w odpuszczenie grzechów. Faryzeusze wierzyli w jedynego Boga. Nawet diabeł wyznawał, że Chrystus Pan jest Synem Bożym. Wszyscy mogą zaświadczyć, że poniósł On śmierć na Krzyżu za rządów Poncjusza Piłata, nawet żołnierze mogli dać świadectwo, że trzeciego dnia powstał z martwych. Jednak wiara w odpuszczenie grzechów jest czymś specyficznie chrześcijańskim, Ewangelia mówi nam nawet, że owa wiara w odpuszczenie grzechów stanowiła dla wielu jedyną przeszkodę w przyjęciu prawdziwej wiary. Faryzeusze szydzili ze Zbawiciela, gdy odpuścił grzechy paralitykowi i gorszyli się, gdy wybaczył cudzołożnicy mówiąc: idź i nie grzesz więcej.
To właśnie wiara w odpuszczenie grzechów daje nam nadzieję i czyni nasze życie znośnym. To odpuszczenie grzechów tworzy i odradza cywilizację chrześcijańską. Wszyscy mogą zaświadczyć o rzeczywistości grzechu, nawet poganie, tak wiele ich wciąż popełniamy i tak wielki powstaje wyniku naszych grzechów nieład, tak wielką ponosimy szkodę, gdy ślepo podążamy za naszymi namiętnościami. Głupie ambicje sprawiają, że podejmujemy się przedsięwzięć, które rujnują dorobek całego naszego życia, a kilka słów wypowiedzianych nierozważnie w pośpiechu mogą zniszczyć najdroższą nawet przyjaźń. Tak wiele nieładu wywołujemy, jakąż tragedię moglibyśmy napisać na temat każdego pojedynczego ludzkiego życia! Patrząc po ludzku, to jedno pasmo strat, smutku i ostatecznie śmierć. Patrząc po ludzku: nie ma nadziei, nie ma sposobu na poprawę tego stanu rzeczy, nie ma sposobu na odzyskanie utraconych bogactw czy przyjaciół.
A jednak wierzymy, wiemy, że jest to w mocy Boga. Wiemy, że Bóg może zaprowadzić na powrót ład w chaosie, który my sami spowodowaliśmy. Wierzymy, że Bóg może odpuścić grzechy a nawet sprawić, by łaska zakwitła tam, gdzie uprzednio były jedynie śmierć i smutek. Wiemy, że syn marnotrawny, który się zagubił, może odnaleźć się i powrócić – upokorzony, ubogi i skruszony, ale mądrzejszy i pewniejszy ze względu na to wszystko, co wycierpiał.
Tak więc, drodzy przyjaciele, również my, podobnie jak dworzanin z dzisiejszej Ewangelii, miejmy zawsze w pamięci tę prawdę: że Bóg może nas uleczyć, że Bóg może nam przebaczyć, że może nas doprowadzić na powrót do zdrowia duchowego, niezależnie od tego, co zrobiliśmy, niezależnie od tego, co utraciliśmy, niezależnie od tego, jak wielkie nieuporządkowania spowodowaliśmy. Jest nadzieja, ponieważ jest łaska. I łaska ta, którą otrzymujemy w siedmiu sakramentach, niejako o siódmej godzinie, doprowadzi nas do zdrowia duchowego, podobnie jak słowa Pana Jezusa o synu owego dworzanina, wypowiedziane o siódmej godzinie. Czytamy dalej, że gdy dworzanin usłyszał te słowa z ust swych sług, czyli od szafarzy sakramentów, uwierzył on sam i cały jego dom. Podobnie i my wierzmy w odpuszczenie grzechów, w to że nie tylko nasze uczynki, czyli nasz syn, może być przywrócony do zdrowia, ale również że cały nasz dom, czyli cała nasza istota może być doprowadzona do doskonałości i wiecznego szczęścia. Amen.
czwartek, 22 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz