W dniu dzisiejszym, Drodzy Wierni, Pan Jezus uczy nas o jednej z najważniejszych cnót, której zdobycie konieczne jest do osiągnięcia życia wiecznego.
Chrystus Pan, będąc doskonałym wcieleniem Boga, posiadał wszystkie cnoty w stopniu doskonałym. Mógłby powiedzieć: „Uczcie się ode mnie, gdyż jestem nieskończenie mądry” czy też „Uczcie się ode mnie, gdyż mam siłę nieść Krzyż”. Nie powiedział jednak niczego takiego, powiedział: „Uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca”. Owa cnota pokory jest tak ważna, że Zbawiciel zaleca nam jej praktykowanie w bardzo szczególny sposób.
Dziś Pan Jezus uczy nas tej cnoty na przykładzie dokonanego przez siebie cudu. A ponieważ zaleca nam ją tak usilnie, uczmy się jej na podstawie ustępu Ewangelii, który Święta Matka Kościół czyta nam w dzisiejszym dniu.
Pan Jezus przychodzi do domu jednego z naczelników faryzeuszów w dzień sabatu. Faryzeuszami są ci, którzy są pyszni, a dziś Chrystus przebywa w domu naczelnika tych pysznych ludzi, aby uleczyć go z jego pychy. Jest dla tych pysznych ludzi nadzieja, gdyż, jak mówi Pismo, podpatrywali Go oni. Być może nie zastawiali na Niego pułapki, niemniej jednak obserwowali Go, przyglądali się temu, co czynił. Jest wiec nadzieja, by mogli, obserwując Go, pójść za Jego przykładem.
I był tam pewien człowiek bardzo chory, cierpiący na puchlinę wodną. Cierpienie to jest fizycznym odpowiednikiem tego, co pycha robi z naszą duszą. Puchlina jest stanem zapalnym ciała wywołanym poprzez nadmiar wody. Również pycha rozpala duszę, nadyma ją. Tak jak osoba cierpiąca na tę chorobę puchnie do tego stopnia, że niekiedy nie jest w stanie chodzić, tak człowiekowi pysznemu trudno jest poczynić postęp w życiu duchowym. Puchlina prowadzi do zaburzeń pracy serca, ponieważ nie jest ono w stanie znieść ciężaru otaczającej go cieczy – również człowiekowi pysznemu trudno jest kochać innych a nawet żyć z nimi.
Pycha jest grzechem zasadniczo duchowym, jednak jej konsekwencje są daleko dalej idące. Pycha polega na przesadnej miłości siebie samego, wynikającej z błędnej oceny własnej osoby. Człowiek pyszny uważa się za kogoś, kim w rzeczywistości nie jest. Jest osobą, która żyje w utrwalającym się kłamstwie – wierzącą, że nie potrzebuje pomocy innych, a nawet pomocy Boga. Niekiedy do pychy kuszony jest człowiek utalentowany, wadę tę zawsze jednak znaleźć można u ludzi żyjących w grzechu. Pycha prowadzi człowieka do pogardy dla wszystkiego, co nie jest nim samym, do przypisywania sobie rzeczy, które do niego nie należą, do wiary, że jest zdolnym do rzeczy, do których w istocie nie jest zdolny, a niekiedy osiąga takie rozmiary, że człowiek nie odczuwa nawet wdzięczności wobec Tego, który daje istnienie wszystkim rzeczom.
Tak więc pycha jest wprost przeciwna pragnieniu doskonałości. Wszyscy pragniemy być doskonali. Wszyscy mamy ambicję być cnotliwymi, nawet jeśli nie wiemy dokładnie na czym polega cnota i jak ją osiągnąć. Człowiek pyszny uważa jednak, że jest już doskonały, nie potrzebuje więc poszukiwać doskonałości. Wszyscy mamy obowiązek kochać samych siebie – jak mówi to sam Zbawiciel – i to do tego stopnia, że powinniśmy kochać naszych bliźnich tak, jak siebie samych. Jednak człowiek pyszny nie zna siebie samego, nie może więc prawdziwie siebie kochać. Przypisuje on wszystko sobie i poszukuje jedynie siebie, jako celu dla którego został stworzony.
Tak więc faryzeusze postrzegali dzień sabatu nie jako dzień przeznaczony na oddanie czci Bogu, ale raczej jako dzień, w oparciu o który mogli mierzyć swą własną pobożność. Z tego właśnie powodu wymyślili wszystkie owe przepisy dotyczące tego, co w dzień ów wolno a czego nie wolno – nie ze względu na cześć należną Bogu, ale raczej dla własnej chwały i chwały wynalezionych przez siebie praktyk.
Zbawiciel więc, aby uleczyć ich z tego grzechu, zadaje najpierw pytanie, na które nie mają oni odpowiedzi: czy wolno uzdrowić w dzień sabatu? Wedle ich pojęć w dzień ów nie było nawet wolno udzielić komuś pomocy – ponieważ uważając siebie za doskonałych nie widzieli powodu, dla którego inni mieliby pomagać komuś, czy też sami potrzebować pomocy. Ewangelia mówi: „Ale oni milczeli”, ponieważ zdawali sobie sprawę, że Pismo Święte nie wspiera ich przekonań, jednak w swej pysze nie chcieli uznać tej sprzeczności. A więc, by pokazać poprzez cud, że Bóg nie tylko zezwala na uzdrawianie w sabat, ale że On sam w dzień ten uzdrawia, Chrystus Pan przywraca zdrowie choremu.
Następnie Pan Jezus wyjaśnia to poprzez przykład. Przypomina faryzeuszom, że nawet oni pomogliby zwierzęciu w dzień sabatu. Dziwne, że pomogliby zwierzęciu, ale nie postąpiliby tak względem człowieka – na tym jednak polega pycha, pełna sprzeczności i nielogiczna, ponieważ opiera się nie na prawdzie, ale na kłamstwie. Pycha prowadzi w sposób nieunikniony do głupoty i szaleństwa, ponieważ oparta jest na fałszu.
I na koniec Pan Jezus leczy faryzeuszy z tej podstępnej wady, ucząc ich cnoty pokory, cnoty będącej remedium na pychę.
Mówi, że faryzeusze przychodząc na ucztę zajmują pierwsze miejsca – co jest oznaką pychy u ludzi uważających, że są najwięcej warci, bez względu na innych czy swój stan. Zbawiciel uczy nas: nie zajmujcie pierwszego miejsca, gdyż ktoś może poprosić, byście je ustąpili. Oznacza to, że nie powinniśmy uważać się za godnych zajmowania pierwszego miejsca. Powinniśmy mieć świadomość, że jako grzesznicy i ludzie słabi nie zasługujemy na pierwsze miejsce, że w najlepszym razie jesteśmy nieużytecznymi sługami, jak to mówi Pan Jezus w innej przypowieści. Musimy wykorzenić z naszych serc błędne przekonanie, że jesteśmy kimś ważnym. Nie jesteśmy ważni, to nasze obowiązki są ważne, my sami ważni jesteśmy tylko na tyle, na ile pozostajemy im wierni.
Zasadniczy błąd współczesnego człowieka polega na tym, że uważa, iż sam z siebie posiada pewną godność, że z samego faktu że istnieje i jest istotą ludzką wynika, iż posiada jakieś „prawa” i „godność”. Nic dalszego od prawdy. Rzeczywistość wygląda tak, że wszyscy rodzimy się z obowiązkami – przede wszystkim obowiązkiem znalezienia czegoś, co utrzyma nas przy życiu. Nie jesteśmy samowystarczalni, potrzebujemy innych rzeczy, stąd obowiązek zdobywania tego, czego potrzebujemy tak pod względem fizycznym jak i duchowym. Rodzimy się nie wiedząc nawet, jak trafić do łazienki – nawet tego musimy nauczyć się od innych. W obliczu tego wszystkiego mówienie o „godności ludzkiej” jest więc nie tylko absurdalne, ale i po prostu śmieszne. Nie rodzimy się z prawami, ale przede wszystkim z obowiązkami, prawa są jedynie konsekwencjami tych obowiązków – każdy z nas posiada prawa właśnie z powodu tych obowiązków. Król czy przywódca posiada prawo rządzenia przez fakt, że ma obowiązek chronić i promować wspólne dobro. Rodzice mają prawo do posłuszeństwa dlatego, że przyjęli na siebie obowiązek wychowania swych dzieci. Każdy ma prawo do praktykowania prawdziwej religii, ponieważ każdy ma obowiązek dążenia do swego ostatecznego celu, którym jest Bóg. Nikt natomiast nie ma prawa do praktykowania błędu, gdyż nikt nie ma obowiązku do czynienia czegoś, co jest złe czy błędne.
Chorobą współczesnego świata jest zasadniczo grzech pychy. Wiara, że jest się wartym czegokolwiek kończy się zniszczeniem wszystkiego. Czy to nie ironia, że minione stulecie było świadkiem zamordowania ponad 100 milionów istnień w imię „praw człowieka”? Jest to potworne, ale jest to jedynie logiczna konsekwencja poszukiwania niezależności od Boga, uważania, że osiągnęło się już doskonałość i to bez pomocy Tego, który przyszedł wyzwolić nas z naszych grzechów.
Tak więc, Drodzy Wierni, bądźmy posłuszni radzie, jaką daje nam dziś Zbawiciel: szukajmy ostatniego miejsca. Innymi słowy: ćwiczmy się w pokorze. Starajmy się zrozumieć, kim naprawdę jesteśmy, odrzućmy fałszywe wyobrażenia o sobie samych. Pokora nie oznacza braku pragnienia czynienia rzeczy wielkich, przeciwnie – jest jedynym środkiem, przy pomocy którego możemy je czynić. By drzewo rosło, musi najpierw głęboko zapuścić korzenie. Również dusza, która pragnie być szlachetna i dobra musi zacząć od uznania swojej zależności. Dusza, która pragnie wznieść się wysoko, musi być pokorna. Chwała, która wypływa jedynie od nas samych jest próżna i pusta, jednak chwała płynąca z dobrych uczynków, z wypełniania naszych obowiązków, trwa wiecznie.
A więc, Drodzy Przyjaciele, módlmy się dziś zwłaszcza do Matki Bożej, prosząc o Ja o cnotę pokory, która jest tak droga Jej sercu. W hymnie Magnificat mówi Ona: „Bo wejrzał na niskość służebnicy swojej i wywyższył pokornych, łaknących nasyca hojnie dobrami, a z niczym odprawia bogaczy”. To właśnie ta cnota pokory przyciągnęła Ducha Świętego, ta cnota pokory uczyniła Ją Matką Boga i dała Jej prawo panować jako Królowa Nieba i Ziemi. Módlmy się więc do Niej, byśmy i my mogli mieć udział tej pokorze, a stąd również we chwale, we chwale i szczęśliwości, w której trwa Ona ze swym Synem na wieki wieków. Amen.
niedziela, 12 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz