Drodzy Wierni,
Cuda, jakich dokonywał Chrystus Pan, dokonywane były zawsze w tym celu, by pouczyć nas o naturze Królestwa Niebieskiego, królestwa łaski, która z Jego woli panować ma naszych sercach.
W dzisiejszej Ewangelii czytamy, że wokół Pana Jezusa zgromadził się wieki tłum. Z pewnością większość z tych ludzi przyszła, aby Go słuchać, by dowiedzieć się, co muszą czynić, by uratować się od śmierci wiecznej. Inni przyszli jedynie z ciekawości lub słuchali Go jedynie z powodu Jego zatargu z faryzeuszami. Jakby jednak nie było, przyszli tam za Nim. I Ewangelia wspomina, że nie mieli ze sobą nic do jedzenia.
Oczywiście brak doczesnego pożywienia jest rzeczą przykrą, lecz z pewnością Zbawiciel myślał również o rzeczach duchowych, o głodzie prawdy i piękna, które znikły ze świata ze względu na grzechy ludzi. Następnie widzimy, jak Chrystus Pan przywołuje do siebie uczniów i mówi im: Żal mi tego tłumu.
W momencie tym możemy na chwilę wejrzeć w serce Pana Jezusa. Wielcy tego świata zadowoleni są, jeśli mają wielu zwolenników i naśladowców. Szacują swoje wpływy poprzez sondaże i starają się pozyskać stronników poprzez kampanie medialne. Myślą o masach jako o środku do zdobycia władzy. Jednak Pan Jezus nie postępuje w ten sposób. Lituje się nad nimi, czyli innymi słowy czuje się poruszony ich sytuacją i stara się coś dla nich zrobić. Jak wyjaśnia: „ponieważ są ze Mną trzy dni i nie mają co jeść, a jeśli ich teraz rozpuszczę, ustaną w drodze”.
Z pewnością my wszyscy przeszliśmy długą drogę, biorąc pod uwagę, że wszyscy urodziliśmy się obciążeni grzechem pierworodnym, daleko od Boga. Przez nasz chrzest jesteśmy ze Zbawicielem trzy dni, jak pisze dziś w swym liście św. Paweł – przez chrzest jesteśmy pogrzebani z Chrystusem byśmy zmartwychwstali na nowo w życiu Chrystusa, który powstał z martwych trzeciego dnia. Jednak pomimo, że jesteśmy z Panem Jezusem, nadal czegoś nam brakuje – brakuje nam duchowego pokarmu. Moglibyśmy więc ustać w naszej podróży do domu Ojca niebieskiego.
Uczniowie odpowiadają Panu Jezusowi – gdzie znajdziemy chleb na tym pustkowiu? Na tym świecie pełnym znoju i grzechu z pewnością niewiele możemy znaleźć pokarmu dla naszych dusz. A jednak Zbawiciel pyta ich: ile macie chlebów? I odpowiedzieli: siedem.
Tych siedem bochenków chleba oznacza oczywiście siedem sakramentów, które Zbawiciel daje nam na tę podróż do domu Ojca. Następnie Pan Jezus nakazuje tłumowi usiąść, czyli zaufać Opatrzności Bożej. I biorąc siedem bochenków chleba, czyniąc dzięki, podaje je swoim Apostołom, by mogli oni rozdać je ludziom. Widzimy w tym, choć jedynie jako zapowiedź, rolę kapłanów. To oni są tymi, którzy karmią ludzi, są pośrednikami pomiędzy Bogiem a człowiekiem, tymi, którym powierzone są rządy w Kościele i straż nas owczarnią.
Mieli oni również dwie ryby – symbolizujące dwie natury Chrystusa, greckie słowo ikthos jest akronimem: Jezus Chrystus, Syn Boga, Zbawiciel, jak to widzimy w malowidłach umieszczonych w katakumbach. To właśnie dwie natury Chrystusa umożliwiają ową wymianę między Bogiem a człowiekiem, Bóg karmi nas w Osobie naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa.
I Ewangelia mówi nam, że zebranych ułomków pozostało siedem koszy, co nie tylko jest dowodem na cud dokonany przez Pana Jezusa, ale też pokazuje nam, że owe siedem sakramentów, które Zbawiciel nam pozostawił, jest nie tylko wystarczające, są one nadobfitym źródłem łaski. Nie działają jedynie przez chwilę, ale przez całą wieczność.
Siedem sakramentów uświęca każą część ludzkiego życia: chrzest ustanowiony jest, byśmy mogli zostać natchnieni tym życiem, byśmy narodzili się dla życia łaski; bierzmowanie, byśmy mogli wzrastać w tym życiu i osiągnąć duchową dojrzałość; Eucharystia by karmić nasze życie duchowe Tym, który jest źródłem wszystkiego; sakrament pokuty przywraca te życie, jeśli mieliśmy nieszczęście je utracić, a sakrament ostatniego namaszczenia przygotowuje naszą duszę do osiągnięcia jej ostatecznego przeznaczenia, albo daje na to czas jeszcze w tym życiu, jeśli taka jest wola Boga.
Zbawiciel pozostawił nam również dwa sakramenty mające na celu dobro całego rodzaju ludzkiego: sakrament małżeństwa, by zapewnić istnienie społeczności ludzkiej i jej kontynuację poprzez rodzenie nowych jego członków, oraz sakrament kapłaństwa, dla rządzenia i kierowania nadprzyrodzoną społecznością Kościoła i dawania ludziom łaski, której tak bardzo potrzebują – poprzez Ofiarę Chrystusa Pana.
Wszystkie te sakramenty udzielają łaski same z siebie, skoro tylko udzielane są wedle zaleceń ustanowionych przez Zbawiciela, łaska w naturalny sposób wypływa w nich w sposób nadobfity. Co jednak ciekawe, zanim Pan Jezus dał owym ludziom tych siedem bochenków, nakazał im usiąść. Nakazuje im w ten sposób, by byli w odpowiedniej dyspozycji do przyjęcia tego, co Apostołowie im przekażą.
Jest tak dlatego – Drodzy Wierni – że pomimo, iż sakramenty udzielają łaski same z siebie, nie udzielają jednak dyspozycji koniecznej do korzystania z nich. To należy do nas. Musimy być posłuszni Chrystusowi i czynić to, o co nas prosi, jeśli chcemy otrzymać pokarm, który pragnie nam On dać. Może On chcieć dać nam wodę, jeśli jednak nasz kubek będzie odwrócony dnem do góry, pozostaniem spragnieni niezależnie od tego, jak wiele wody będzie On nalewał. Podobnie nasze niedoskonałości nie skutkiem sakramentów, ale wynikają z tego, że sami stawiamy wiele przeszkód dla działania łaski.
Zbadajmy dziś własne sumienie i zobaczmy, jaka jest nasza dyspozycja w stosunku do tego, o co prosi nas Chrystus Pan. Być może mamy jakieś szczególne przywiązanie do czegoś, co uniemożliwia nam życie wedle prawa Bożego? Czy nie przekraczamy Jego prawa, zwłaszcza w tym co dotyczy małżeństwa? Czy nie mamy złych nawyków, których musimy się pozbyć? Wszystko to utrudnia naszej duszy otrzymywanie pokarmu, którego ona potrzebuje, by osiągnąć niebo. Przeszkody te są powodem, dla którego tak niewiele korzystamy z sakramentów i ryzykujemy śmierć z głodu.
Tak więc, Drodzy Wierni, widzimy pracę, jaką mamy do wykonania, by móc korzystać z sakramentów, które daje nam Pan Jezus. Musimy o tym pamiętać zwłaszcza obecnie, wobec całego tego hałasu odnośnie Motu Proprio i tzw. „uwolnienia Mszy”. To, że Motu Proprio ma dać nam to, czym Zbawiciel karmił nas już przez stulecia nie zmienia faktu, że większość ludzi nie znajduje się w dyspozycji koniecznej do przyjęcia łask płynących z Mszy Trydenckiej. Nawet gdybyśmy jutro w każdej diecezji mieli wyłącznie Mszę naszych przodków, pozostaje wciąż do wykonania ogromna praca polegająca na edukacji uwiernych, nawracania ich z błędów i umożliwianiu im osiągnięcia dyspozycji, dzięki której otrzymywać będą mogli łaski płynące z Mszy. I żadne podpisanie jakiegokolwiek dokumentu tego nie zmieni – jest to nasze zadanie, zadanie dla każdego z nas.
Prośmy więc Matkę Bożą, poczętą bez zmazy grzechu pierworodnego, która zawsze znajdowała się w doskonałej dyspozycji by wzrastać w łasce w każdej chwili swego życia. Prośmy Ją, by jako dobra Matka, pomogła swym dzieciom kroczyć po drodze łaski, byśmy mogli przybyć bezpiecznie do domu Niebieskiego Ojca. Amen
niedziela, 4 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz