Drodzy uczniowie, drodzy wierni,
Znajdujemy się w Oktawie Zesłania Ducha Świętego. Święto to łączy w sobie Stary i Nowy Testament, ponieważ w dzień Zielonych Świątek dane zostały ludziom dwa prawa. Pierwsze, starożytne święto, było wspomnieniem przekazania Mojżeszowi Dziesięciorga Przykazań w pięćdziesiąt dni po uwolnieniu jego ludu z niewoli egipskiej. Bóg wyrył na dwóch kamiennych tablicach Dziesięć Przykazań, dając je ludowi, któremu miał zesłać swego Jedynego Syna, naszego Pana Jezusa Chrystusa. Z kolei Zbawiciel, wypełniwszy wolę Ojca i wstąpiwszy do Nieba, zesłał nam Ducha Świętego, będącego Nowym Prawem.
Podczas gdy Stare Prawo wyryte zostało na kamiennych tablicach, Nowe zapisane zostało w naszych sercach przez łaskę płynącą od Ducha Świętego. Podczas gdy Stare Prawo zawierało przepisy mówiące, czego należy unikać, Nowe zawiera się w istocie w nakazie pochodzącym od Zbawiciela: „Bądźcie doskonali, jako i Ojciec wasz niebieski doskonały jest” (Mt 5,48). Stare Prawo było, jak mówi święty Paweł, prawem śmierci, uśmiercającym pożądliwości w naszych członkach, podczas gdy Nowe Prawo jest prawem życia, udoskonalającym i uszlachetniającym nas przez łaskę. W Nowym Prawie Chrystus Pan nie tylko nakazuje, nie tylko pokazuje nam pod sankcją przepisów co mamy czynić. On sam staje się Prawem, duchem ożywiającym wszystkie nasze uczynki, kiedy jesteśmy w stanie łaski. Gdy poprzez łaskę stajemy się dziećmi Bożymi, poruszani jesteśmy przez to samo prawo, które kierowało uczynkami Zbawiciela. Jak mówi święty Paweł: „A ponieważ jesteście synami, posłał Bóg Ducha Syna swego do serc waszych, wołającego: Abba, Ojcze” (Gal 4,6). Duch Święty został nam dany, ponieważ to On jest Duchem naszego Pana Jezusa Chrystusa (Rz 8,15), który daje świadectwo o Zbawicielu ożywiając poprzez łaskę wszystkie nasze uczynki (J 15,26).
To łaska naszego Pana Jezusa Chrystusa czyni nas miłymi Bogu, a nie samo tylko postępowanie wedle litery Prawa. Święty Paweł pisze: „litera zabija, a duch ożywia” (2Kor 3,6). Bardzo ważne, byśmy o tym pamiętali – Dziesięć Przykazań oraz wszelkie inne przepisy i nakazy, które zostały nam dane – nie wystarczą. Jedynie łaska może nas uświęcić i zbliżyć do Boga. Na tym właśnie polegał błąd Żydów, a zwłaszcza faryzeuszy: czysto materialne przestrzeganie przykazań, nawet w najdrobniejszych szczegółach, nie może nas uświęcić. Przeciwnie, jedynym celem istnienia tych przepisów prawa jest strzeżenie owej łaski, którą otrzymujemy od Zbawiciela (Rz 2,29; 7,6).
Nowe Prawo nie jest po prostu zbiorem przepisów. Ma swój cel, ma nawet własne życie, ponieważ udziela przepisom mocy wysługiwania życia wiecznego.
Rozważania te doprowadzają nas w sposób naturalny do ostatniej tajemnicy Najświętszej Maryi Panny, ostatniej tajemnicy, jaką będziemy kontemplować przed najbliższym poniedziałkiem, kiedy to poświęcimy naszą szkołę Jej Niepokalanemu Sercu. W pewien sposób jest czymś stosownym, byśmy widzieli w ostatecznej chwale Matki Bożej doskonałość, do jakiej mamy nadzieję doprowadzić uczniów naszej szkoły.
Tajemnica Wniebowzięcia jest dogłębnie związana z czystością Najświętszej Maryi Panny – ponieważ Jej ciało nie zostało nigdy splamione przez grzech i ponieważ było ono czyste i Niepokalane, niestosowne byłoby, aby podlegało zepsuciu i rozkładowi. Bóg wziął Ją do Nieba, ponieważ była Niepokalana. W tajemnicy tej dostrzegamy również cel, dla którego Bóg Ją stworzył: Niewiasta, którą wybrał na swą Matkę, powinna być szczęśliwa razem z Nim przez całą wieczność.
W odniesieniu do wszystkiego, co czynimy, możemy mówić o intencji, czy też o celu, który mamy nadzieję osiągnąć. Gdy coś osiąga swój cel, jest kompletne, jest dokonane, zrealizowane, jest doskonałe. Kiedy przyjrzymy się temu uważnie, cel jest pierwszą rzeczą, jakiej pragniemy. Na przykład chcemy zjeść ciastko – idziemy więc do sklepu, kupujemy składniki, pieczemy ciastko – które możemy ostatecznie zjeść. Wszystkie te czynności wykonujemy, ponieważ prowadzą nas one do celu, czyli ciastka. Chcemy iść do sklepu, ponieważ chcemy ciastka – w innym przypadku nie uczynilibyśmy tego. Zauważmy jednak, że ciastko jest ostatnią rzeczą, jaką otrzymujemy. Aby je otrzymać, musimy wykonać wpierw wiele czynności. Ciastko mogło być pierwszą rzeczą, jakiej chcieliśmy, aby jednak osiągnąć ten cel, musieliśmy wykonać wiele czynności. Wszystkie te inne rzeczy to to, co nazywamy środkami, środkami do celu, który chcemy osiągnąć.
Jest to niezwykle istotne w kwestiach dotyczących edukacji. Wszyscy chcemy być doskonali. Wszyscy chcemy być dorośli, wolni, potężni, bogaci i co jeszcze ambicja może nam podsunąć. Musimy jednak mieć świadomość, że wszystkie rzeczy muszą być ukierunkowane na cel ostateczny, czyli szczęście, doskonałe szczęście, które odnaleźć można jedynie w posiadaniu doskonałego dobra, jakim jest tylko Bóg. Dlatego wszystko, czego się uczymy, wszystko co czynimy, musi być w jakiś sposób ukierunkowane na tę szczęśliwość. Jest to w istocie jedyny powód, dla którego żyjemy na tym świecie, by być szczęśliwymi – a szczęście to może pochodzić jedynie od Tego, który jest nieskończenie doskonały, czyli od Boga.
Dlatego w naszej szkole nie możemy oddzielać nauki od życia. Jeśli uczymy się fizyki, czynimy to, by być szczęśliwymi. Jeśli uczymy się matematyki, to w tym celu, by być na wieki z Bogiem. Jeśli uczymy się historii, to po to, by pewnego dnia przejść do wieczności. Jeśli studiujemy sztukę, to po to, by poznać piękno Stwórcy i Jego dzieła. We wszystkim królować musi Jezus Chrystus (1Kor 15,25), to On stanowić musi centrum, gdyż to On daje wszystkiemu życie i cel (1Kor 10,5).
Dlatego Najświętsza Maryja Panna, wzięta do Nieba, jest ucieleśieniem tego ostatecznego celu edukacji: jest otoczona chwałą i cieszy się szczęściem wiecznym w Niebie. Osiągnęła swój cel, swoje ostateczne przeznaczenie, które stanie się również naszym udziałem, o ile tylko pozostaniemy wierni danej nam łasce. Musimy o tym zawsze pamiętać, kiedy uczymy się, gdy się bawimy, czy czynimy cokolwiek innego. Najświętsza Maryja Panna zawsze tam będzie, będzie w Niebie, by nam o tym przypominać.
W ubiegłym tygodniu widzieliśmy, dlaczego Najświętsza Maryja Panna jest naszą Matką Bolesną. Jej rola jako educatrix na wiele sposobów podobna jest do wspomagania Zbawiciela w niesieniu Krzyża na Kalwarię. Widzieliśmy, że jest Ona jak każda inna matka, również więc wobec nas, jako dzieci Bożych, pełni rolę Matki w życiu duchowym. Często musi nas upominać, mówić, byśmy uważali, byśmy trzymali się z dala od niebezpieczeństw, podobnie jak to czynią wasze matki w życiu doczesnym. Dlatego Najświętsza Maryja Panna, jako Matka Bolesna, jest często u stóp Krzyża, by pomóc nam wytrwać w trudnościach towarzyszących nabywaniu cnoty.
Jednak w tej tajemnicy, w tajemnicy Wniebowzięcia, widzimy pewien szczególny aspekt, aspekt zachęty: Maryja ukazuje nam chwałę, która stanie się również naszym udziałem, o ile pozostaniemy wierni. Zachęca nas do postępu i doskonałości poprzez swój przykład i nagrodę, jaką otrzymała.
Ucząc dziecko chodzić, matka trzyma je początkowo przy sobie, stawiając stópki dziecka na swych stopach i trzymając jego rączki w swych dłoniach, a następnie przesuwa jego nóżki do przodu. Z Bożym Macierzyństwem Najświętszej Maryi Panny jest podobnie: widzimy w Niej wszystkie cnoty Chrystusa Pana i dlatego naśladując Ją, stopniowo uczymy się chodzić po drodze zbawienia. Dzięki temu, że stała u stóp Krzyża, może Ona stawiać nasze nogi na swych śladach, może umieszczać nasze uczynki w swych rękach i napominając nas łagodnie, uczyć nas, jak nieść Krzyż naśladując Jej umiłowanego Syna.
Nadchodzi jednak czas, gdy dziecko chce chodzić samo, jak to robią dorośli, na własnych nogach i bez podtrzymywania. Również wówczas wpływ matki ważny jest dla małego jeszcze dziecka. Zamiast trzymać je za rękę, będzie stała kilka kroków od niego i zachęcała, by poszło w Jej stronę. Będzie trzymała ramiona szeroko otwarte, by dziecko mogło wpaść w nie, gdy zrobi tych kilka trudnych, pierwszych samodzielnych kroków. Podobnie Najświętsza Maryja Panna, będąc wzięta do Nieba, otwiera swe ramiona w geście zachęty, wyciąga je do nas z miłością, czekając, aż znajdziemy się szczęśliwi na Jej łonie. W swym Wniebowzięciu jest Ona wciąż matką, ale matką uwielbioną i pragnącą, by również Jej dzieci zdobywały zasługi w sposób wolny, by kroczyły jako dzieci Boże, samodzielnie, o własnych siłach.
My, jako dzieci Boże, musimy postępować jako synowie światłości (Ef 5,8). Musimy kroczyć jak dziecko, samodzielnie i o własnych siłach. Gdy jest się jeszcze małym czy młodym, niebo może wydawać się czymś odległym i przytłaczającym. Najświętsza Maryja Panna, w swej chwale, Wniebowzięta, jest jutrzenką, witającą światło dnia, jest słońcem, które nie jest tak ostre jak w południe, raczej delikatne i pełne obietnic, jutrzenką, która dodaje odwagi, ponieważ oświeca i przygotowuje duszę do pełni chwały wieczności.
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny uczy nas również innej tajemnicy, ważnej dla naszej szkoły: pokazuje nam pełnię i doskonałość miłości. Bóg tak umiłował Najświętszą Maryję Pannę, że w pewnym sensie nie mógł czekać na dzień zmartwychwstania sprawiedliwych, by mieć Jej ciało wraz z duszą w Niebie. Również reszta rodzaju ludzkiego uwielbiona będzie z duszą i ciałem, jednak dopiero w dniu Sądu Ostatecznego i zmartwychwstania umarłych. Jednak Bóg umiłował tę Niewiastę tak bardzo, że wielkie dzieło Zbawienia, nawet życie wieczne, nie jest, w pewnym sensie, kompletne bez Niej.
Sama obecność osoby ukochanej wystarcza, by uczynić nas szczęśliwymi. Mówi się, że największą oznaką przyjaźni jest to, że można przebywać z przyjacielem i obywać się bez słów – sama jego obecność jest pokarmem dla naszej duszy i pobudką do dobrego. I przeciwnie, posiadanie wszystkiego innego, pieniędzy, bogactwa i władzy, jest niczym bez obecności osoby ukochanej. Podobnie wydaje się, że w Niebie brakowałoby czegoś, gdyby Najświętsza Maryja Panna nie była obecna duszą i ciałem, by witać dusze wkraczające w bramy raju, zamknięte tak długo, nim dokonało się dzieło Odkupienia.
Na kartach Ewangelii widzimy obecność Najświętszej Maryi Panny w każdym aspekcie życia Zbawiciela. Widzimy Ją w Kanie Galilejskiej i u stóp Krzyża. Była tam jako Ta, którą Chrystus Pan ukochał najbardziej i która Jego kochała najgoręcej. Sama Jej obecność wystarczyła, by pobudzić Go do zdziałania pierwszego cudu, a Jej obecność pod Krzyżem pozwoliła Mu powiedzieć Consumatum Est – wypełniło się. Również przez swą obecność w Niebie zachęca niejako swego Syna do powiedzenia każdemu z nas, o ile będziemy wierni: „Pójdźcie błogosławieni Ojca mego, posiądźcie królestwo, zgotowane wam od założenia świata” (Mt 25,34).
Możemy więc być pewni, drodzy wierni, że Matka Boża jest przy nas w chwilach trudnych, pragnie jednak, byśmy chodzili jak dorośli. Dzieło edukacji jest trudne, jest to prawdziwie droga krzyżowa, gdyż wymaga znoszenia naszych doczesnych niemocy i niedoskonałości. Po ludzku mówiąc, biorąc pod uwagę słabość naszej natury i skutki grzechu pierworodnego, edukacja jest przedsięwzięciem skazanym na niepowodzenie. Jednak Najświętsza Maryja Panna jest tam, z wyciągniętymi do nas ramionami, dodająca nam odwagi, gotowa nas objąć, dając nam przez swą miłość i przykład siłę do dalszej drogi, aż dotrzemy do przeznaczonej nam wiecznej chwały, o ile tylko będziemy wytrwali.
Dlatego, drodzy przyjaciele, gdybyście mieli wynieść tylko jeden owoc z tych rozważań: niech to będzie pamięć o obecności Najświętszej Maryi Panny, o Jej chwale, świadomość tego, że również my możemy to osiągnąć, jeśli postępować będziemy za Jej przykładem. Jeśli żyć będziemy zgodnie z Bożą łaską, jak żyła Ona, również my będziemy wzięci do Nieba, by radować się tam szczęściem wiecznym. Amen.
czwartek, 27 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz