środa, 16 marca 2011

O modlitwie Pańskiej - Przebacz nam nasze winy

Drodzy uczniowie, drodzy wierni,

W dniu dzisiejszym przypada środa suchodniowa, dzień w którym Ewangelię poprzedzają dwie Lekcje. Suche Dni są w sposób szczególny przeznaczone na modlitwę za duchowieństwo, a modlitwa ta tradycyjnie przypada w sobotę suchodniową, kiedy to sześć stopni święceń ma odpowiadających sobie sześć Lekcji.

Dochodzimy dziś do jednej z najważniejszych próśb Modlitwy Pańskiej. Jest to jedna z dwóch próśb, które powiązane są z pewnym warunkiem. Rozważywszy, co oznacza prośba, by wola Boża pełniona była na ziemi, tak jak pełniona jest w niebie, w dniu dzisiejszym prosimy o wybaczenie naszych przewin tak, jak i my wybaczamy tym, którzy wykroczyli wobec nas. Stosowne jest bowiem, by tak jak prosimy, aby wola Boża stała się na ziemi tak, jak pełniona jest w niebie, by również wtedy, gdy nie pełnimy woli Bożej, czyli gdy popełniamy wykroczenia przeciwko Jego prawu, otrzymanie odpowiedniego lekarstwa obwarowane było pewnymi warunkami, a konkretnie tym, byśmy i my odpuścili tym, którzy zgrzeszyli względem nas.

Najbardziej znamienny w owej prośbie jest fakt, że uznajemy, iż popełniliśmy wykroczenia względem Boga. Innymi słowy: nie prosimy Go, by odpuścił nam grzechy, JEŚLI BYŚMY zgrzeszyli, a po prostu prosimy o Jego przebaczenie. Święty Jan mówi jasno: „Jeślibyśmy powiedzieli, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy i prawdy w nas nie ma” (1J 1,8). Tak więc sama dyspozycja wymagana przez te słowa jest uznaniem naszych grzechów. Uznajemy i wyznajemy, że jesteśmy grzesznikami, przestępcami i dłużnikami wobec Bożej sprawiedliwości, powinniśmy więc lękać się kary i okazywać pokorę.

W wersji łacińskiej prośba ta używa słowa „dług”’ „debitoribus nostris” i zupełnie słusznie, gdyż w wyniku naszych grzechów staliśmy się winni wobec Boga i zaciągnęliśmy dług kary, który musimy spłacić albo przez zadośćuczynienie, albo też przez cierpienie. Jednak „Ojcze nasz” jest modlitwą nadziei, gdyż prosimy w niej o wymazanie tego długu. Grzech niesie za sobą dwie poważne konsekwencje: to, co nazywamy winą, oraz karę.

Z winą mamy do czynienia wówczas, gdy pogwałcamy porządek rządzący wszechświatem, porządek ustanowiony przez Boga, porządek który doprowadziłby nas do szczęśliwości, gdybyśmy byli mu posłuszni. Wina w porządku moralnym przypomina zachowanie kogoś, kto w porządku naturalnym próbowałby latać bez skrzydeł. Rzuciłby się z klifu zwiedziony iluzją, że potrafi latać, znalazłby się więc w powietrzu bez niczego, co mogłoby go wesprzeć. Jednak prawa natury, prawo grawitacji, stanowią, że człowiek ten potrzebuje koniecznie czegoś, by go podtrzymało, w tej sytuacji ma jednak wokół siebie jedynie powietrze, które wesprzeć go nie może. W konsekwencji człowiek ten spada, a z im większej wysokości skakał, tym boleśniejszy jest jego upadek. Spada, ponieważ prawo natury wymaga równowagi, równowagi pomiędzy masą ciała, a siłą je podtrzymującą. I kiedy ten biedny człowiek spada na ziemię, natura odnajduje swą równowagę, siła jego ciążenia jest proporcjonalna do siły uderzenia ze strony ziemi, na którą spada. Jednak odzyskanie owej równowagi i porządku może być niezwykle bolesne, zwłaszcza gdy nieuporządkowanie, czyli wysokość i dysproporcja pomiędzy tymi siłami, jest wielka.

Również w porządku moralnym istnieje pewien naturalny ład ustanowiony przez Boga. Gdy ludzie przez akt swej własnej wolnej woli wykraczają przeciwko temu ładowi, siła natury moralnej działa z konieczności w kierunku przeciwnym, doprowadzając tę wolną wolę na powrót do stanu równowagi. Jest to jeden z powodów, dla których nasze sumienie ostrzega nas, gdy rozmyślnie czynimy coś złego. Ów akt, przez który wybieramy coś sprzecznego z prawem Bożym jest właśnie tym, co nazywamy winą i pozbawia on niejako duszę moralnego wsparcia, próbując oprzeć jej szczęśliwość na czymś, co nigdy jej nie nasyci. Stąd właśnie konieczność przywrócenia porządku natury, czyli prawa Bożego. A aby przywrócić tę równowagę konieczne jest to, co nazywamy karą, ponieważ dusza zderza się z twardym gruntem rzeczywistości z siłą proporcjonalną do odległości, na jaką oddaliła się od prawa Bożego.

Oczywiście ruch ciał materialnych i bytów duchowych jest tu tylko analogią, a dusza ludzka jest nieskończenie bardziej skomplikowana od przedmiotów nieożywionych, niemniej jednak dzięki temu podobieństwu zrozumieć możemy, co mamy na myśli, gdy prosimy Boga o przebaczenie naszych wykroczeń. Wina jest więc aktem, w wyniku którego znajdujemy się w stanie moralnego nieuporządkowania, kara zaś jest środkiem, poprzez który przywracana jest równowaga, poprzez który przywracana jest sprawiedliwość. Podobnie wówczas, gdy ktoś ukradnie wam coś, ma obowiązek uczynić coś więcej, niż tylko powiedzieć „Przepraszam” - to odnosiłoby się jedynie do winy. Musi również dać zadośćuczynienie, musi zwrócić ukradzioną rzecz, a nawet zapłacić wyrównanie wszelkich szkód, jakie ponieśliście w wyniku faktu, że jej nie posiadaliście. Na przykład jeśli na skutek tego, że ktoś ukradł wam samochód, musieliście codziennie jeździć autobusem, człowiek ten powinien nie tylko zwrócić samochód, ale również pieniądze, jakie wydaliście na przejazd autobusem. To samo dotyczy wszelkich innych grzechów, jakie popełniliśmy – jeśli fałszywie oskarżyliście kogoś, musicie przywrócić mu dobre imię, i tak dalej. Częstokroć wynagrodzenie różnych wykroczeń jest bardzo trudne. Jest tak na podobieństwo osoby, która spadła z dużej wysokości w konsekwencji i może spędzić wiele dni w szpitalu.

Dlatego właśnie stale modlimy się o darowanie naszych długów, debites. Mamy tu na myśli zwłaszcza karę, którą zaciągnęliśmy w konsekwencji naszych win. Dodajemy jednak do tej prośby warunek, w którym pobrzmiewa echo nauczania Zbawiciela z przypowieści, znanej wam z pewnością na pamięć, a którą przytoczę tu za Ewangelią św. Mateusza:

„Dlatego podobne jest królestwo niebieskie człowiekowi królowi, który chciał rozliczać się ze sługami swoimi. A gdy się począł rozliczać, przywiedziono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Gdy zaś nie miał skąd oddać, kazał go pan jego sprzedać i żonę jego i dzieci i wszystko, co miał i oddać. A upadłszy sługa ów, prosił go mówiąc: Miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam. Pan zaś zlitowawszy się nad owym sługą, wypuścił go i dług mu darował. Lecz sługa ów wyszedłszy, znalazł jednego z towarzyszów swoich, który był mu winien sto denarów; i ująwszy go, dusił go, mówiąc: Oddaj, coś winien. A upadłszy towarzysz jego, prosił go, mówiąc: Miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam. On zaś nie chciał, ale poszedł i wsadził go do więzienia, ażeby oddał dług. Towarzysze zaś jego widząc, co się działo, zasmucili się bardzo i opowiedzieli panu swemu wszystko, co się było stało. Wtedy zawołał go pan jego i rzekł mu: Sługo niegodziwy! Cały dług odpuściłem ci, gdyż mnie prosiłeś! Czyż więc i ty nie powinieneś był zmiłować się nad towarzyszem twoim, jak i ja zmiłowałem się nad tobą? I rozgniewawszy się pan jego, podał go katom, ażeby oddał wszystek dług. Tak też i Ojciec mój niebieski uczyni wam, jeśli nie odpuścicie każdy bratu swemu ze serc waszych” (Mt 18, 23-35).

Prośba ta jest więc niezwykle ważna i w pewien sposób streszcza wszystkie dyspozycje konieczne do otrzymania Bożego miłosierdzia. Ów zmysł miłosierdzia, miłosierdzie proporcjonalne do tego, jakie okazujemy naszym bliźnim, jest elementem absolutnie niezbędnym dla budowania cywilizacji chrześcijańskiej. Musimy wybaczać naszym bliźnim, jeśli sami pragniemy dostąpić przebaczenia Bożego. Być może jednak w czasach obecnych powinniśmy podkreślać przede wszystkim konieczność zadośćuczynienia. Przebaczenie jest kwestią odbudowy ładu, czy też ponownego uporządkowania tego, co znalazło się na niewłaściwym miejscu. Powinniśmy zawsze starać się odbudować ten ład w naszym życiu, zwłaszcza w stosunkach z innymi. Powinniśmy też pomagać innym w jego odbudowie. To właśnie nazywamy Obcowaniem Świętych – mamy z nim do czynienia wówczas, gdy pracujemy dla dobra wszystkich i każdego z osobna, przede wszystkim poprzez dobry przykład, poprzez napominanie innych w duchu miłości i przez zadośćuczynienie za popełnione przez nas zło.

Módlmy się więc w sposób szczególny do Najświętszej Maryi Panny, do Tej, która nie zaciągnęła żadnych własnych długów, a jednak nieustannie modli się o darowanie naszych, byśmy po zakończeniu tego doczesnego życia mogli szybko osiągnąć stan wiecznego szczęścia, przeznaczonego nam w porządku ustanowionym przez Boga, który żyje i króluje po wszystkie wieki wieków. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz