środa, 26 stycznia 2011

O modlitwie Pańskiej - Któryś jest w niebie

Drodzy uczniowie, drodzy wierni,

Gdy odmawiamy modlitwę, której nauczył się Zbawiciel, Ojcze Nasz, zwróciwszy się do Niego, jako do Ojca, wypowiadamy następnie słowa: „Któryś jest w niebie”.

Może się mam wydawać dziwne, że mówimy o niebie na samym początku modlitwy, ale oczywiście nie jest to przypadek. Samo wspomnienie nieba przypomina nam o pobudce do modlitwy i jest zarazem najlepszym do niej przygotowaniem. Modlimy się przede wszystkim po to, by dostać się do nieba, by osiągnąć wiekuistą chwałę i radość, które staną się naszym udziałem na całą wieczność, i ile tylko będziemy posłuszni naszemu niebieskiemu Ojcu. Każda z naszych modlitw powinna być rozmową z Bogiem, a aby można było mówić o prawdziwej rozmowie, musicie otworzyć swój umysł przed osobą, z którą rozmawiacie. Zwracamy się więc do Boga, jako do naszego Ojca, który jest w niebie.

Wiemy jednak z naszego katechizmu, że Bóg jest nie tylko w niebie. Bóg jest wszędzie. Podtrzymuje wszystko w istnieniu, musi być więc wszędzie, gdyż w przeciwnym razie nic nie mogłoby istnieć. Dlaczego więc mówimy, że Bóg jest w niebie?

Gdy mówimy o niebie, mamy oczywiście na myśli niebo jako miejsce, miejsce, w którym święci przebywają przez cała wieczność. Jest to miejsce, w którym panują pokój i radość, ponieważ wszystko jest właściwie uporządkowane, nie ma smutku, chorób, śmierci ani w ogóle niczego, co mogłoby nas pozbawić doskonałej szczęśliwości. Niebo jest miejscem, w którym Bóg panuje w stopniu absolutnym, gdzie nie ma wobec Niego opozycji, nie ma grzechu ani jego skutków. Mówimy więc, że pomimo, że Bóg jest wszędzie, jest On w sposób szczególny w niebie, gdyż tam można Go oglądać. Podczas naszego ziemskiego życia nie możemy oglądać Boga, pomimo, że jest On obecny we wszystkim, co widzimy. Tylko w niebie będziemy mogli Go zobaczyć, dlatego też zwracamy się do Niego, jako do naszego Ojca, który jest w niebie.

Bóg nie jest skrępowany żadnymi fizycznymi ograniczeniami, jest nieskończony pod każdym względem. Prawdopodobnie właśnie bezmiar przestrzeni kosmicznej najlepiej ilustruje ten atrybut Boga, Jego wieczność i wielkość. Wiemy, że w porównaniu z widzialnym wszechświatem nasza ziemia jest bardzo niewielka. Księżyc, który widzimy na niebie w nocy, jest od nas bardzo odległy. Ziemia jest oczywiście bardzo duża, jednak nawet jeśli mielibyście obejść ją dokoła od Warszawy przez Londyn, Nowy Jork, Tokio i Moskwę, mielibyście do przebycia około czterdziestu tysięcy kilometrów. Jest to wszelako zaledwie około jedna dziesiąta odległości ziemi od księżyca. A nawet ta odległość jest niczym w porównaniu z resztą wszechświata, z odległościami, których nie wyraża się już w kilometrach, ale w latach świetlnych, światło natomiast przebywa w ciągu roku około 10 trylionów kilometrów. Odległości te są niewyobrażalne, jednak nawet rok świetlny nie jest wcale tak znaczną odległością – najbliższe gwiazdy oddalone są od nas o 5 lat świetlnych, jednak większość z tych, które widzimy na niebie, oddalonych jest o setki i tysiące, a nawet miliony lat świetlnych.

Gdy więc spoglądamy na niebo, widzimy najwspanialszy obraz majestatu i potęgi Boga, objawiających się w Jego nieskończoności i ogromie. Bóg jest większy niż niebiosa, dają nam one jednak pewne wyobrażenie o nieskończoności i potędze Boga.

Tak więc już pierwsze wezwanie, z jakim zwracamy się do naszego Ojca, który jest w niebie, jest aktem wiary. Wierzymy przede wszystkim w Ojca, który posłał na ten świat swego Syna. Wierzymy w Ojca Wszechmogącego, który jest w niebie, który stworzył niebo i ziemię. Wiara uczy nas również, że naszym przeznaczeniem jest niebo, gdzie mamy się radować wiecznym szczęściem z naszym niebieskim Ojcem.

Pierwsza prośba Modlitwy Pańskiej jest bardzo prosta, a jednak głęboka w konsekwencjach: Święć się Imię Twoje.

Prosimy, by Imię Boga było czczone i uświęcone. Istnieje głęboki powód, dla którego jest to pierwsza z próśb, jakie zanosimy do naszego Ojca. Powód, dla którego prosimy, by Imię Boże było czczone jest taki, że Bóg jest wspanialszy nade wszystko, jest więc czymś naturalnym, by Jego Imię szanowane było bardziej, niż jakiekolwiek inne. Imię Boże jest bardziej godne miłości niż jakiekolwiek inne, ponieważ nie dano ludziom pod niebem innego imienia, w którym mogliby być zbawieni. Dlatego na to Imię zgina się każde kolano w niebie, na ziemi i pod ziemią. Nawet aniołowie drżą wobec Imienia Boga, ponieważ wyraża ono samą Jego naturę.

Co jeszcze dla nas ważniejsze, cześć okazywana Imieniu Bożemu stanowi najpewniejszą gwarancję, że wszelkie nasze porozumiewanie się będzie miało wartość. Weźmy na przykład mowę: to rzeczownik, imię, wyraża naturę rzeczy. Gdy widzicie psa, mówicie, że pies idzie lub biegnie, a kot miauczy. Niezależnie od tego, jaki jest podmiot w wypowiadanym przez was zdaniu, używacie mianownika, przypadku pierwotnego wobec rzeczownika. Już sposób, w jaki mówimy, wyraża samą naturę rzeczy, tak że nasza mowa przywołuje w umysłach innych ludzi tę samą rzecz, tę samą naturę, o której my myślimy. Taki jest cel rzeczownika, nazwy – mają one zawierać w sobie naturę i umożliwiać przekazanie jej innym. Podczas, gdy czasownik wyraża pewną czynność czy stan, zadaniem rzeczownika jest wyrażanie tego, co nie zmienia się z upływem czasu, czyli samej substancji czy też natury rzeczy.

Dlatego właśnie używanie nazw jest takie ważne. Jeśli nie używamy nazw w sposób właściwy, ludzie nie rozumieją, co mówimy. Nie potrafimy wyjaśnić czy wyrazić natury czegoś, bez poprawnego użycia nazw. Musimy mówić, o czym myślimy, w innym razie nie mówimy prawdy, czyli mówić inaczej kłamiemy, nie przekazując tego co jest w naszej duszy, ale coś fałszywego, co w rzeczywistości nie istnieje. Jeśli używamy słów niewłaściwie, innymi słowy – bez szacunku, w rzeczywistości okazujemy brak szacunku naszym bliźnim, a nawet sobie samym. Dlatego właśnie nauka języka jest taka ważna, jest konieczna, byśmy byli w stanie wysławić się precyzyjnie i elegancko ku zbudowaniu naszych bliźnich.

Najważniejszym słowem, jakie moglibyśmy wypowiedzieć, jest rzeczownik związany z naturą najbardziej wzniosłą, czyli z Bogiem. Imię Boga jest święte, ponieważ reprezentuje ono i przekazuje samą ideę Boskiej Istoty. Jeśli nie szanujemy Imienia Boga, czyli jeśli używamy Imienia Zbawiciela na daremno albo w formie przekleństwa, w rzeczywistości udaremniamy wszelką inną komunikację. W jaki sposób możemy przekazywać cokolwiek, jeśli nie szanujemy fundamentu i źródła wszystkiego? To niemożliwe. Dlatego właśnie widzimy wszędzie dokoła upadek cywilizacji, powód tego jest taki, że nie używamy słów we właściwy sposób. Używanie Imienia Bożego na daremno, w sposób bluźnierczy i bez szacunku, prowadzi do samozniszczenia wszelkiej innej komunikacji.

Budowniczowie Wieży Babel również sami chcieli nadawać nazwy, gardząc nakazami i Imieniem Boga. Dlatego też karą czy też owocem ich prób zredukowania Boga do roli niewolnika państwa, był rozpad całego imperium wskutek zaniku zdolności do porozumiewania się. Oddzielająca ludzi bariera języka jest karą za brak szacunku wobec Imienia Bożego.

Dlatego właśnie musimy czcić Imię Boga, stąd mówimy się w Modlitwie Pańskiej: Święć się Imię Twoje. Świętość Imienia Boga jest dla nas gwarancją, że każde inne słowo, jakie wypowiadamy, nawet słowa wypowiadane na modlitwie, mają znaczenie i moc przekazywania naszych potrzeb innym oraz samemu Bogu.

Dlatego, drodzy wierni, pamiętajmy zawsze o okazywaniu czci Imieniu Bożemu i starajmy się, by również inni ją okazywali. W ten sposób będziemy w stanie odbudować społeczeństwo, odtwarzając samą więź nas jednoczącą, czyli zdolność do porozumiewania się. Idźmy za radą św. Pawła, by nasze obcowanie było zawsze w niebiesiech, byśmy w miarę jak nasze słowa owocować będą wzrostem w łasce, byli również w stanie wysławiać się ku zbudowaniu i uświęceniu naszych bliźnich, uświęcając ich w tym Imieniu, które uczyni nas szczęśliwymi na wieki wieków. Amen.

środa, 19 stycznia 2011

O modlitwie Pańskiej - Ojcze nasz

Drodzy uczniowie, drodzy wierni,

Każdego dnia odmawiamy Ojcze nasz, częstokroć jednak nie zastanawiamy się nad tym, jak głębokie znaczenie ma każda z zanoszonych przez nas próśb. W Modlitwie Pańskiej odnajdujemy siedem próśb, które podzielić możemy na dwie grupy. Nawet podczas odmawiania Różańca osoba prowadząca modlitwę rozpoczyna od słów „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”, a pozostali odpowiadają „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”, rozpoczynających drugą część Ojcze nasz. W pierwszej części prosimy o rzeczy duchowe, w drugiej zaś o łaski dotyczące naszego życia doczesnego.

Najbardziej zdumiewające są jednak pierwsze słowa tej modlitwy, której nauczył nas sam Zbawiciel: „Ojcze nasz”. Pan Jezus nauczył nas zwracać się do Boga, jako do naszego Ojca. Jest to cecha wyjątkowa i specyficzna tylko dla chrześcijan – otóż mamy odwagę nazywać wszechmocnego Rządcę wszechrzeczy, Stwórcę nieba i ziemi, Sędziego wszechświata, naszym Ojcem. Poganie i żydzi mogli zrozumieć, że Bóg jest jedynym Stwórcą wszechrzeczy, nigdy jednak nie zwróciliby się do Niego, jako do Ojca. Jedynie ci, którzy wierzą w Syna Bożego, mają odwagę nazywać Wszechmocnego Ojcem.

Bóg jest naszym Ojcem przede wszystkim dlatego, że nas stworzył. Stworzył nas z mułu ziemi. Zostaliśmy stworzeni na Jego obraz, z nieśmiertelną duszą, jako istoty duchowe, podobne do Niego. Co więcej, wiara uczy nas, że Bóg, jako Ojciec, poprzez łaskę wyciska na duszach swe podobieństwo. Dzięki łasce sama natura naszego Ojca, Boska natura wspólna dla Ojca, Syna i Ducha Świętego, zamieszkuje w naszych duszach i czyni nas podobnymi do naszego Ojca, który jest w niebie.

Bóg jest naszym Ojcem również przez fakt, że rządzi wszystkim. Nie tylko nas stworzył, ale też troszczy się o nas. Ojciec to ktoś więcej, niż tylko ten, kto posiada dziecko, oznacza przede wszystkim kogoś, kto o to dziecko troszczy się, chroni je i strzeże. Tak też Bóg podtrzymuje wszystkie rzeczy w istnieniu i rządzi wszystkim zgodnie ze swą Opatrznością, kierując wszystko ku dobru tych, którzy Go kochają (Rz 8,28). Bóg jest źródłem wszelkiej władzy, a co jeszcze bardziej zdumiewające, pragnie On, by również inni mieli udział w tej władzy, a nawet by byli narzędziami służącymi do przeprowadzania Jego woli. Z tego właśnie powodu Bóg stworzył nas wolnymi, obdarzonymi rozumem i wolną wolą, byśmy mogli nie tylko służyć Mu, jak to czynią zwierzęta kierowane ślepym instynktem, ale również dzięki cechom, które najbardziej nas do Niego upodabniają – czyli rozumowi i wolnej woli.

Najbardziej głębokim i zarazem najbardziej poruszającym powodem, dla którego Bóg jest naszym Ojcem, jest fakt, że Chrystus Pan, umierając za nas na Krzyżu, poprzez łaskę stosuje do nas zasługi swej Męki. Syn Boży składa w ofierze samego siebie, byśmy również my mogli stać się synami Bożymi poprzez łaskę. Dzięki pośrednictwu Jezusa Chrystusa jesteśmy prawdziwie przybranymi synami Bożymi, ponieważ dzięki łasce otrzymujemy tę samą Boską naturę, którą Zbawiciel posiada ze swej natury. A ponieważ jesteśmy synami, jesteśmy również dziedzicami, dziedzicami życia wiecznego i mieszkania w domu Ojca, o ile tylko będziemy prowadzili życie jak Jego dzieci.

A w jaki sposób mamy prowadzić życie dzieci Bożych? Po pierwsze musimy czcić naszego niebieskiego Ojca. Dziecko, które nie czci swego ojca, nie jest godne miana dziecka, jest raczej potworem, gdyż gardzi samo sobą. Wszystko, co posiadamy, otrzymaliśmy od naszych ojców, tak więc brak szacunku wobec ojca oznacza w istocie wzgardę wobec samego siebie. Musimy więc darzyć naszego niebieskiego Ojca stosownym, sprawiedliwym szacunkiem i czcią. Musimy szanować Jego sławę i Imię oraz starać się, by i inni je czcili. Takimi aktami czci wobec Boga, który tyle dla nas uczynił, są przede wszystkim uwielbienie i dziękczynienie. Jednak poprzez łaskę jesteśmy również świątyniami Ducha Świętego, gdyż Bóg mieszka w naszych duszach poprzez swą łaskę. Dlatego właśnie staranie o nieskazitelność ma tak wielkie znaczenie – jest to bowiem oznaka szacunku wobec Boskiego Gościa, który w nas mieszka. Podobnie jak świątynia jest miejscem świętym, któremu należy się szacunek, tak również poprzez nieskazitelność ciała musimy oddawać cześć naszemu Ojcu, który jest w nas obecny poprzez łaskę.

Cześć, jaką okazujemy naszemu niebieskiemu Ojcu, powinna wypływać z prawdziwej miłości, powinna płynąć z serca. Tym, co odróżnia naszego ojca od wszystkich innych mężczyzn jest nie tyle cześć, jaką mu okazujemy, co miłość, jaką go darzymy. Uczymy się od naszych ojców i naśladujemy ich przede wszystkim ze względu na łączące nas z nimi więzi miłości. Jest to prawdziwe również w odniesieniu do naszego niebieskiego Ojca. Wszystkie nasze uczynki, które są zasługujące dla życia wiecznego, muszą wypływać z miłości, musimy starać się naśladować dobroć, jaką okazuje nam sam Bóg. Tak jak nasz niebieski Ojciec kocha nas, tak i my musimy starać się kochać innych. Podobnie jak On okazuje miłosierdzie nam, tak również i my musimy praktykować miłosierdzie względem bliźnich. Nawet dążąc do doskonałości, powinniśmy starać się – wedle słów Zbawiciela – być doskonałymi, jak i Ojciec nasz niebieski jest doskonały.

Gdy jednak mówimy o ojcostwie, na myśl przychodzi nam przede wszystkim cnota posłuszeństwa. Sam fakt, że otrzymaliśmy nasze życie od rodziców oznacza, że zawdzięczamy im wszystko, nawet nasze istnienie. Jest to jeszcze bardziej prawdziwe gdy mówimy o naszym niebieskim Ojcu. Jesteśmy Mu winni posłuszeństwo we wszystkim, i to do tego stopnia, że odmowa posłuszeństwa skutkuje dla nas utratą wszystkiego, czyli wiecznym potępieniem. Zbawiciel daje nam jednak przykład. Syn Boży, by naprawić nieposłuszeństwo naszych pierwszych rodziców, umarł na Krzyżu. Był posłuszny aż do śmierci i to śmierci krzyżowej. Był posłuszny dla naszego zbawienia i pokazuje nam to, że posłuszeństwo ma na celu w pierwszym rzędzie nasze własne dobro.

I wreszcie, podobnie jak w przypadku wszystkich innych rzeczy, cnotą, która jednoczy nas z naszym niebieskim Ojcem, jest cnota cierpliwości. To właśnie dzięki cierpliwości Chrystus Pan odkupił nas, znosząc cierpliwie wszystko, co było konieczne dla zadośćuczynienia za nasze grzechy. Tak więc praktykowanie przez nas cierpliwości jest najlepszym sposobem na osiągnięcie dziecięctwa Bożego. I chodzi tu Ne tylko o cierpliwe znoszenie kar, na jakie zasłużyliśmy przez naszą głupotę i grzechy, ale również o pamiętanie o tym, że wszelkie rzeczy dobre stają się udziałem tych, którzy potrafią czekać. Bóg jest nieskończenie mądry, jest naszym Ojcem, który da nam wszystko, czego potrzebujemy. Pragnie jednak, by wszystko dokonywało się w możliwie najdoskonalszy sposób, a częstokroć wymaga to właściwego uporządkowania rzeczy i odpowiedniej kolejności zdarzeń. Musimy więc często czekać, by Bóg ułożył sprawy w sposób, o którym wie, że jest najlepszy, by to, co zamierza nam dać, nie zostało skalane przez pośpiech i byśmy mogli właściwie docenić wartość daru.

Dlatego właśnie, drodzy przyjaciele i drodzy wierni, gdy się modlimy, zaczynamy od słów „Ojcze nasz”. W pewien sposób słowa te streszczają wszystkie inne prawdy naszej świętej wiary, gdyż samo słowo Ojciec nie byłoby możliwe bez Syna Bożego, naszego Pana Jezusa Chrystusa. Pamiętajmy zawsze na modlitwie, że nasz Pan i Bóg jest przede wszystkim Ojcem i że poprzez oddawanie Mu czci, poprzez naśladowanie Go, poprzez okazywanie Mu posłuszeństwa, zawsze otrzymamy wszystko, o co tylko moglibyśmy prosić Go na modlitwie.

Módlmy się więc podczas tej Mszy w sposób szczególny, byśmy potrafili poznać i ukochać Boga, naszego Ojca, który jest w niebie, i który pragnie, byśmy i my pewnego dnia tam się znaleźli i radowali się szczęściem wiecznym. Amen.

sobota, 15 stycznia 2011

2 Niedziela po Objawieniu Pańskim

Kiedy Pan Jezus przychodzi, by zbawić rodzaj ludzki, czyni to w pierwszym rzędzie poprzez uświęcenie rodziny. Pierwszym cudem, jakiego dokonuje, jest cud w Kanie Galilejskiej, gdzie zmienia wodę w wino. Ustanawia sakrament małżeństwa, będący źródłem łask dla życia rodzinnego. To właśnie wierność rodziców sakramentowi małżeństwa jest źródłem obfitości łask dla nich samych oraz ich dzieci. Kiedy natomiast rodzice lekceważą prawa małżeństwa, dzieci cierpią na tym najbardziej.

Istnieje też inna rodzina, o której mówi nam dziś św. Paweł – nadprzyrodzona rodzina Mistycznego Ciała Chrystusa – czyli Kościół. Jest to społeczność, do której należycie. Stanowimy jedną rodzinę w naszym Panu Jezusie Chrystusie. Jesteśmy zjednoczeni na sposób ściślejszy, niż przez jakiekolwiek więzy ciała, i to do tego stopnia, że do naszej przynależności do tej rodziny nie jest wymagana nawet przynależność do niej naszych rodziców. Jesteśmy zjednoczeni w Osobie naszego Pana Jezusa Chrystusa. Jest On nawet – dzięki łasce uświęcającej - naszym Bratem. Mamy tego samego Ojca, Ojca naszego Pana Jezusa Chrystusa, Boga. Jesteśmy uczestnikami boskiej natury naszego Zbawiciela, ponieważ On sam przybrał na siebie naturę ludzką i udzielił nam swojej łaski. I podobnie jak Pan Jezus wstąpił do nieba, również my tego dostąpimy, jeśli tylko przestrzegać będziemy tego, co nam przykazał.

Miłować bliźnich, jak samego siebie. To właśnie nakazał nam Zbawiciel. Musimy kochać naszych bliźnich.

Nasi bliźni to nie ludzie żyjący gdzieś daleko, ale ci, których mamy wokół nas. To wasi bracia, siostry, rodzice, przyjaciele, wrogowie, wszyscy, z którymi się stykacie. To osoba siedząca obok was. To ta właśnie irytująca osoba tuż obok, być może nieprzyjemnie pachnąca, nieuczesana, wiercąca się podczas modlitwy, nie potrafiąca śpiewać, osoba, z którą nie sposób wytrzymać. Ona jest waszym bliźnim. To ją macie kochać.

Drodzy Przyjaciele, miłość nie jest abstrakcją. Nie jest jakąś rzeczą odkrytą na innej planecie, o której moglibyśmy przeczytać w prasie. Niestety jednak jest tak rzadka, jak gdyby istniała jedynie na innych planetach. To musi się zmienić. Miłość nie jest jedynie dogmatem wiary. Nie jest jedynie pięknym ideałem. Jest czymś, co musi być praktykowane tu i teraz. W tej właśnie chwili. W stosunku do osoby siedzącej obok was. W stosunku do tej irytującej was być może osoby tuż obok.

Jest takie powiedzenie, że można wybrać sobie przyjaciół, ale nie można wybrać rodziny. Jakież to prawdziwe! Przyjaciółmi są ci, których towarzystwo jest nam miłe, których lubimy w sposób niejako naturalny. Z rodziną jednak jest zupełnie inaczej. Nasza rodzina zna nas zbyt dobrze, by zaliczyć ją do naszych przyjaciół. Zna nasze jawne i ukryte wady. Wie, na co jesteśmy przewrażliwieni (czyli co nas drażni) i aż nazbyt często daje nam do zrozumienia, że o tym wie.

Jest tak również w przypadku rodziny nadprzyrodzonej, Kościoła. Często inni parafianie znają nas zbyt dobrze, by być naszymi przyjaciółmi. Znają nasze wady, nawet nasze grzechy – niekiedy odczuli je na własnej skórze. Są w Kościele ludzie, w stosunku do których odczuwacie naturalną trudność, by być z nimi w dobrych stosunkach z tego tylko powodu, że są również istotami ludzkimi.

A jednak, drodzy Przyjaciele, miłość przekracza wszystkie te przeszkody. Jej źródłem jest sam Bóg. Bóg nie kocha nas dlatego, że jesteśmy dobrzy, to Jego miłość czyni nas dobrymi. Miłość Boża jest przyczyną dobra w nas samych. Byliśmy jeszcze grzesznikami, ale Chrystus umarł za nas.

Miłość, prawdziwa miłość, nie jest ślepa na wady innych. Zna je lepiej niż ktokolwiek inny, bo zna majestat i świętość Boga oraz wie, jak wiele jest w nas niedoskonałości. Zna dobrze ludzką nędzę, i to do tego stopnia, że mogłaby nią nawet wzgardzić.

A jednak tego nie czyni. Szuka dobra innych. Usiłuje pomóc ich nędzy. Jest pełna miłosierdzia, miłosierdzia, które zwycięża sprawiedliwość. Oczywiście dostrzega wadę, wie, że są ona złem, że jej konsekwencją może być nawet wieczne potępienie. A jednak, kiedy widzi ją, mówi: „Uczynię za to zadośćuczynienie. Będę się modlić za tę osobę. Będę czynić wszystko co mogę, by się poprawiła. Sam poprawię się, aby zadośćuczynić za to zło”. To właśnie czyni sam Chrystus Pan. Widzi nasze grzechy i przychodzi do nas, by oddać swe życie dla naszego zbawienia.

Widzicie więc, że to właśnie miłość udoskonala życie rodziny. Mówiąc po ludzku, wcale nie mamy powodów, by lubić niektórych ludzi. Istnieje cała masa powodów, by ich nie lubić. Jednak nadprzyrodzona miłość jednoczy nas ze sobą. To nadprzyrodzona miłość podtrzymuje życie rodzinne, obdarzając rodzinę pokojem, który przynosi nasz Pan Jezus Chrystus - Książę Pokoju.

Drodzy Wierni, nie pozwólcie pokusom tego świata wedrzeć się do waszych serc. Nie pozwólcie, aby błahe, doczesne pobudki, zniszczyły więzy miłości. Szanujcie swych bliźnich, szanujcie tę osobę siedzącą obok was, jako stworzoną na podobieństwo Boga, jako osobę, za którą umarł Chrystus. Dawajcie mu [bliźniemu] przykład. Miłość nie czeka, aż inni okażą dobro jako pierwsi, ale ich uprzedza. Pragnie dawać samą siebie, a nie otrzymywać od innych.

Oddajcie się naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi. To w Nim znajdziecie zdolność do miłowania, do kochania bliźnich. On da wam siłę umiłować bliźnich aż do śmierci, do śmierci krzyżowej waszych codziennych zmagań.

Jak to obiecał Zbawiciel, jeśli kochamy naszych bliźnich, kochamy Jego samego: „A ktokolwiek by dał się napić jednemu z tych najmniejszych kubek zimnej wody, tylko w imię ucznia, zaprawdę powiadam wam, nie straci nagrody swojej”.

A nagroda ta będzie stokrotna, tysiąckrotna, nie tylko w tym życiu, ale i w życiu przyszłym.

Amen

środa, 12 stycznia 2011

O modlitwie Pańskiej - Wstęp

Drodzy uczniowie, drodzy wierni,

Kilka tygodni temu mówiliśmy o darach Ducha Świętego, o tych wspaniałych darach, które nasz Niebieski Ojciec daje nam, byśmy mogli osiągnąć doskonałość dzieci Bożych. Każdy wzrost w miłości oznacza wzrost tych darów w nas, w jaki jednak sposób mamy wzrastać w łasce? Oczywiście musimy prosić o nią Boga, gdyż to On sam jest źródłem łaski.

Ponieważ mamy być doskonali, jak doskonały jest Ojciec nasz Niebieski – co nakazuje nam sam Zbawiciel - musimy prosić Boga o wiele łask. Proszenie jest jednak sztuką. Są prośby spełnione i prośby odrzucone, wiele też zależy od tego, w jaki sposób się prosi. Pożyteczne będzie więc dla nas rozważenie, w jaki sposób powinniśmy prosić naszego Niebieskiego Ojca o wszystko, co jest nam niezbędne. Dlatego przez kilka kolejnych tygodni będę wyjaśniał wam w jaki sposób powinniście się modlić, a ponieważ nie ma doskonalszej modlitwy niż ta, której nauczył nas sam Zbawiciel – przyjrzymy się bliżej znanej wszystkim Modlitwie Pańskiej, „Ojcze Nasz”.

Dlaczego Modlitwa Pańska jest najdoskonalsza? Każda modlitwa, by była dobrą, musi spełniać pięć warunków. Musi być ufna, musi być odpowiednia, musi być uporządkowana, musi by pobożna i wreszcie musi być pokorna.

Modlitwa musi być ufna, ponieważ jest prośbą. Jest rzeczą trudną, jeśli nie niemożliwą, pomóc komuś, kto nam nie ufa. Nawet jeśli chcielibyście dać komuś bardzo cenny dar, jeśli osoba ta wam nie ufa, jeśli zamyka przed wami swe ręce i serce, po prostu nie możecie jej tego przekazać. Nie możecie dać czegoś, jeśli dana osoba nie chce tego przyjąć. Każda modlitwa musi cechować się wiarą w to, że osoba, do której się zwracacie, jest godna waszego zaufania, a także w to, że jest w stanie udzielić wam tego, o co ją prosicie. To samo dotyczy Boga. Bóg pragnie dać nam wiele rzeczy, jednak częstokroć nie ufamy Mu w sposób dostateczny. Zamykamy przed Nim nasze serca, a więc i nasze ręce pozostają puste.

Nie ma jednak modlitwy bardziej ufnej, niż ta ułożona przez samego Zbawiciela. Jest On naszym Zbawcą właśnie dlatego, że jest naszym Orędownikiem przed tronem łaski, jest Tym, który umarł za nas na Krzyżu, Tym, który ofiarował za nas samego siebie. Stąd też Modlitwa Pańska cechuje się ufnością większą niż wszelkie inne, ponieważ posługujemy się w niej tymi samymi słowami, które On nam pozostawił. Możemy żywić ufność, że odmawiając tę modlitwę zostaniemy wysłuchani, ponieważ jest to modlitwa samego Zbawiciela.

Modlitwa musi być też stosowna. Wszystko w naszym życiu zależy od wykonywania właściwych rzeczy we właściwym czasie, od proszenia właściwych osób o właściwe rzeczy. Dlatego modlitwa jest prośbą o to, co jest słuszne i stosowne. Wielokrotnie nasze modlitwy nie są wysłuchiwane, ponieważ prosimy o to, co nie jest dla nas dobre. Nawet w waszym domu, gdy wasz młodszy braciszek prosi o coś niebezpiecznego, jak na przykład płyn do czyszczenia, nie dacie mu go, gdyż mógłby go wypić i umrzeć. Podobnie jest z naszymi modlitwami, musimy być pewni, że prosimy o rzeczy dla nas odpowiednie. Wielokrotnie Bóg nie chce nam dać tego, czego sobie życzymy, ponieważ spełniając naszą prośbę dałby nam coś, czego tak naprawdę wcale nie pragniemy. Często bardzo trudno nam poznać, o co się modlić, gdyż nierzadko nie wiemy, czego powinniśmy pragnąć. Dlatego właśnie święty Paweł Apostoł mówi: „Nie wiemy, co byśmy prosić mieli, jak potrzeba” (Rz 8,26). Jednak Chrystus Pan poucza nas w tej kwestii, a Jego modlitwa stanowi odpowiedź na prośbę Apostołów: „Panie, naucz nas się modlić” (Łk 11,1). W Modlitwie Pańskiej odnajdziemy więc wszystko, czego moglibyśmy pragnąć.

Jednak nasza modlitwa musi być nie tylko stosowna i ufna, musi być również uporządkowana. Oznacza to, że nasze pragnienia muszą być uporządkowane, gdyż modlitwa jest wyrazem naszych pragnień. Pan Jezus powiedział: „Szukajcie więc najprzód Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a to wszystko będzie wam przydane” (Mt 6,33). Powinniśmy pragnąć rzeczy duchowych przed doczesnymi, rzeczy niebieskich przed ziemskimi. Możemy zauważyć, że Modlitwa Pańska jest doskonale uporządkowana, jest doskonałym wyrazem tego, czego powinniśmy pragnąć i w jakim porządku.

Być może najważniejszą cechą modlitwy jest to, że powinna być ona pobożna. To pobożność danej osoby czyni ofiarę modlitwy miłą Bogu. Jednak pobożność nie dotyczy tylko tego, ile czasu spędzamy na modlitwie – sam Zbawiciel ostrzegał nas, byśmy nie modlili się jak faryzeusze, byśmy godzinami nie modlili się bez prawdziwej pobożności. Powiedział: „Modląc się zaś, nie mówcie wiele” (Mt 6,7). Dlatego modlitwa przekazana nam przez Chrystusa Pana jest krótka, gdyż pobożność rodzi się z miłości do Boga i bliźniego, a nie z wielości słów. Jednak to właśnie w Modlitwie Pańskiej widzimy cnotę miłości, miłości do Boga – gdy wypowiadamy słowa: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie” oraz miłości do bliźnich, gdy prosimy o wybaczenie powołując się na to, że i my wybaczyliśmy naszym winowajcom.

I na koniec, modlitwa musi być pokorna, wiemy bowiem, że Bóg ma wzgląd na modlitwy pokornych (Ps 101,18; Jud 9,16) i jak mówi Pismo Święte – brzydzi się pychą. Wiemy również, że to modlitwa pokornego celnika została nagrodzona łaską Bożą, a nie modlitwa pysznego faryzeusza. Ludzie pyszni uważają, że już są doskonali, że nikogo nie potrzebują. Dlatego też nigdy nie otrzymają niczego od Boga, ponieważ każda prośba, każda modlitwa, zakłada pewną pokorę i pragnienie poprawy.

Dlatego też, drodzy uczniowie i drodzy wierni, w trakcie następnych tygodni rozważać będziemy wszystkie prośby i błagania zawarte w Modlitwie Pańskiej. W każdej z jej siedmiu próśb dostrzec możemy nie tylko cechy, o których dziś mówiliśmy, każda z nich stanowi też naukę cenną dla naszego życia duchowego. Modlitwa jest najlepszym lekarstwem na zło, ale również najskuteczniejszym środkiem uzyskiwania tego, czego prawdziwie pragniemy, jest też pewnym środkiem do poznania, czy nasze pragnienia odpowiadają naszym rzeczywistym potrzebom. Przede wszystkim jednak dzięki niej wchodzimy w kontakt z Bogiem, czyni nas ona Jego przyjaciółmi.

Prośmy więc w tym okresie po Narodzeniu Pańskim w sposób szczególny o wzrost w tym darze, który jest kluczem do otrzymania wszystkich innych rzeczy, prośmy o dar dobrej modlitwy, byśmy modlili się tak, jak pouczył nas sam Chrystus Pan, który żyje i króluje na wieki wieków. Amen.

czwartek, 6 stycznia 2011

Objawienia Pańskiego

„A ujrzawszy gwiazdę, uradowali się radością bardzo wielką”
Drodzy Wierni,
W środku nocy, kiedy cały świat pogrążony był w ciemności, w stajence w Betlejem narodził się nasz Pan Jezus Chrystus. Druga Osoba Trójcy Przenajświętszej stała się Ciałem, aby zamieszkać między nami. Ten, który jest równy w Bóstwie Ojcu, przybrał na siebie naszą ludzką naturę. Stał się Człowiekiem. Przyszedł na ten świat, na świat, który sam stworzył. A świat Go nie poznał.
Ponieważ głównym powodem upadku człowieka jest pycha, jego odnowa musi dokonać się poprzez praktykowanie pokory. I tę właśnie pokorę ukazuje nam Zbawiciel. Przychodzi w środku nocy, w ciemności. Wybiera odrzucenie, wybiera ubóstwo, wybiera narodziny w stajence w Betlejem.
Jako pierwszym objawia się ludziom prostym – pierwsi o Jego narodzeniu dowiadują się ubodzy pasterze. Ukazują się im Aniołowie, a oni bez wahania i obłudy idą oddać Mu cześć.
Jednak mędrcy tego świata szukają znaku. Ludzie pyszni przywiązani są do rzeczy materialnych, potrzebują więc znaku materialnego. Potrzebują cudu. I Bóg, w swym miłosierdziu, czyni dla nich ten cud. Na niebie pojawia się cudowny znak – gwiazda.
A potem ze Wschodu przybywają Trzej Królowie, by poznać tego przyczynę. Znają proroctwo Balaama, ponieważ są jego potomkami. Wiedzą że: „Wzejdzie gwiazda z Jakuba, powstanie berło z Izraela” (Liczb 24,17). Jadą na poszukiwanie króla, który wedle proroctwa rządzić będzie ich ziemiami. Szukają Go więc w Jerozolimie, mieście królewskim. Nie znajdują Go tam jednak, ponieważ tron Dawida uzurpował sobie Herod. Kierowani swą ludzką mądrością szukali Zbawiciela, ale zgubili drogę. Ponieważ jednak uznali słabość ludzkiej mądrości, opuszczając Jerozolimę usłyszeli kapłana mówiącego o proroctwie dotyczącym miejsca, w którym narodzić się miał Zbawiciel, ujrzeli ponownie gwiazdę i uradowali się radością bardzo wielką.
Uroczystość Objawienia, drodzy Wierni, jest ukazaniem czy też przedstawieniem Chrystusa Pana światu. Samo greckie słowo „epiphany” oznacza „manifestację” czy też „objawienie”. Zbawiciel, w swej pokorze, przyjął ludzkie ciało. Jest Synem Bożym, a jednak zewnętrznie we wszystkim podobny jest do synów ludzkich. Jego Bóstwo zostało w pewien sposób zakryte przez Jego człowieczeństwo. W ten właśnie dzień wspominamy objawienie się Chrystusa Pana, objawienie światu Jego Bóstwa i potęgi.
W dniu dzisiejszym wspominamy trzy wydarzenia, gdyż wedle Tradycji miały one miejsce tego samego dnia roku.
Pierwszym z nich jest pokłon Trzech Mędrców. Chrystus Pan objawia światu swą królewską godność. Przyjmuje pokłon Królów jako niemowlę. Objawia swą królewską godność poprzez przyjęcie daru złota, a swe Bóstwo przez przyjęcie kadzidła. Przez przyjęcie daru mirry objawia swe święte człowieczeństwo, człowieczeństwo, które zostanie za nas ukrzyżowane.
Drugim wspominanym dziś wydarzeniem jest chrzest Pana Jezusa w Jordanie. Chrystus Pan objawia się światu poprzez świadectwo św. Jana Chrzciciela. Jest Barankiem Bożym, który gładzi grzechy świata. Ustanawia sakrament chrztu, by dać nam udział w swym Bóstwie. Ojciec daje świadectwo o swym Synu, by świat mógł w Niego uwierzyć. Duch Święty zstępuje na Niego w postaci gołębicy, by ukazać obfitość łask, które zostaną nam przekazane poprzez sakrament chrztu.
Trzecim wydarzeniem jest cud w Kanie Galilejskiej. Chrystus Pan ustanawia sakrament małżeństwa. Swój pierwszy cud Zbawiciel czyni, by pokazać swą władzę nad naturą – zmienia wodę w wino. Zmienia też naturalną instytucję małżeństwa w sakrament, będący jakby przekaźnikiem łaski. Tego, czego brakowało naturze związku małżeńskiego, Pan Jezus udziela obecnie w całej obfitości, podobnie jak to było w przypadku wina. Gdy się skończyło, Zbawiciel dał weselnikom nowe wino, lepsze od tego, jakie kiedykolwiek pili. Instytucja małżeństwa utraciła swą pierwotną czystość. Ludzka natura, słabość ciała, zniszczyła uświęcenie miłości, jakim miało być małżeństwo. Nie mieli już wina, jak to delikatnie przedstawia swemu Synowi Najświętsza Maryja Panna. A Pan Jezus udziela małżonkom łaski w całej obfitości, tak, że małżeństwo chrześcijańskie jest daleko doskonalsze niż małżeństwo Adama i Ewy. Wino miłości daleko przewyższa to, co było wcześniej, ponieważ miłość ta uświęcona jest w Osobie naszego Zbawiciela.
Na tym właśnie polega łaska tego wielkiego święta, łaska poznania naszego Pana Jezusa Chrystusa. W swym miłosierdziu objawia się On nam, udzielając nam swej łaski. Jego Bóstwo i godność przerastają nas tak bardzo, że nie jesteśmy w stanie Go pojąć – ale kierowany miłosierdziem łagodzi blask tego światła, staje się dla nas człowiekiem, by ukazać nam Kim w istocie jest.
Jest On światłością prawdziwą, oświecającą każdego człowieka, na ten świat przychodzącego. Jesteśmy jednak tak ślepi, tak przyzwyczajeni do ciemności, że trudno nam patrzeć na światło. Jesteśmy jak sowy oszołomione przez światło słoneczne. Nasze oczy nie są na tyle silne, by patrzeć na światło. Są przyzwyczajone do ciemności i kiedy rano włączamy światło, zanim się do niego nie przyzwyczają, odczuwamy ból.
Podobnie jest w przypadku Zbawiciela, przychodzącego na ten świat. Jest On światłością świata –my jednak jesteśmy tak słabi... Dopóki nie przyzwyczaimy się do światłości, oślepia ona nasz umysł i wolę. Będzie tak, aż zaczniemy pragnąć tego światła, aż zaczniemy nienawidzić ciemności. I właśnie podczas dzisiejszego święta udzielane jest nam w sposób szczególny owe światło, światło Bóstwa naszego Zbawiciela.
Nie wystarczy jednak poznać Chrystusa Pana – wielu ludzi poznało Go, a jednak Go odrzuciło. Możemy znać Chrystusa jako mędrca, jako nauczyciela prawdy, czy najmądrzejszego z wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek żyli. Nie da nam to jednak zbawienia. Możemy nawet podziwiać cuda zdziałane przez Pana Jezusa. Ale i to nie dam nam zbawienia. Musimy w Niego uwierzyć. Nie zbawimy się sami. Sami z siebie nie posiadamy zdolności rozumienia nauki Kościoła. Sami nie jesteśmy w stanie poznać Chrystusa Pana jako naszego Zbawiciela, osiągamy to dzięki wierze katolickiej i poprzez dobre uczynki wykonywane w zgodzie z tą wiarą i dzięki łasce, jakiej On nam udziela.
A łaska ta udzielana jest nam właśnie dzisiaj. Nie odrzucajcie światła, drodzy Wierni. Nie bądźcie jak te sowy, czujące się dobrze jedynie w ciemności. Nie bądźcie jak ludzie, którzy odrzucają światło, ponieważ złe są ich uczynki, jak to napisał św. Jan. Z przyjściem na świat naszego Pana Jezusa Chrystusa - zaświtał dzień. Biegnijcie do światła, przyjmijcie ciepło, jakim was ono obdarzy, przyjmijcie dar wzroku, przywróconego wam dzięki wierze katolickiej, nawet jeśli światło wydaje się wam na pierwszy rzut oka przerażające. 
Na pierwszy rzut oka wiara katolicka wydaje się trudna. Jest tak bardzo nie przystająca do współczesnego świata, tak różna od naszych niemądrych idei. Tak przyzwyczailiśmy się do ciemności, że niemal nie wiemy, czym jest światło. I kiedy rozbłyska, wydaje się nam tak ostre, tak nieprzystępne... Otworzenie oczu z nastaniem poranka wymaga nieraz wysiłku. Ale dzięki Bogu nadszedł dzień. Wolność, jaką daje praktykowanie wiary, przypomina słońce w południe. Wypełnia całe życie swoim światłem. Wypełnia je skutecznie – daje radość nawet w przeciwnościach, nawet w strasznym współczesnym świecie.
Miejcie jedynie odwagę, by otworzyć oczy, by przyjąć światło. Miejcie odwagę podążyć choć trochę za Chrystusem, a obdarzy was siłą konieczną do praktykowania wiary we współczesnym świecie.
Na tym właśnie polega wielka łaska Objawienia Pańskiego. Zbawiciel staje się małym dla nas, byśmy się Go nie lękali, ale kochali Go pod postacią małego Dziecka. Ukazuje nam swoje Bóstwo, jednak nie poprzez Przemienienie, które oślepia nas i oszałamia, ale przez cudowne rzeczy w zwykłym życiu: zmienia wodę w wino. Przemienia marne rzeczy tego świata w środki, dzięki którym będziemy mogli cieszyć się Nim na zawsze w niebie.
Niech owa światłość promienieje nad wami, drodzy Wierni. Światło Chwały jest tak wspaniałe, że nie da się tego wyrazić słowami. Jest niewysłowione. Jest samą miłością. Jest miłością, która porusza słońce i gwiazdy. Jest również naszym życiem, o ile tylko będziemy mieli odwagę otworzyć nasze oczy, o ile będziemy wiedzieć, jak podporządkować naszą wolę woli naszego Zbawiciela. Amen

środa, 5 stycznia 2011

5 stycznia

Drodzy uczniowie, drodzy wierni,

W dniu dzisiejszym odprawiamy tę Mszę ku czci Najświętszej Maryi Panny, Matki Boga. Ponieważ to Ona wydała na ten świat Chrystusa Pana, również z Jej rąk otrzymujemy łaski związane ze świętami Bożego Narodzenia. Jutro świętować będziemy wspaniałą uroczystość Objawienia Pańskiego, będącą wspomnieniem dnia, w którym Zbawiciel objawił się światu. Trzej Mędrcy przybędą, by oddać cześć Dzieciątku Jezus i złożyć Mu dary: złoto, kadzidło oraz mirrę. Te trzy dary dobrze symbolizują trzy cnoty, związane w Bóstwem Odkupiciela: cnoty wiary, nadziei oraz miłości.

Złoto jest metalem szlachetnym i cennym, ponieważ posiada wiele właściwości, dzięki którym nadaje się znakomicie do wyrażania wartości wszystkich innych dóbr. Nie matowieje, nie rdzewieje ani się nie psuje i zachowuje swój blask nawet jeśli spoczywa w ziemi przez wiele lat. Ma dużą gęstość i ciężar, jest trwałe i niełatwo je transportować. Jest również dobrze kowalne, można je sprasować na bardzo cienkie blachy, albo roztopić i wlać w dowolną formę. Jest jednym z najlepszych przewodników ciepła i elektryczności. Nic więc dziwnego, że tak wspaniały surowiec jest przez wielu ludzi tak ceniony, a nawet stał się miarą wartości wszystkich innych dóbr.

Złoto symbolizuje więc wszystko, co związane jest z bogactwem, a naturalną konsekwencją bogactwa jest władza doczesna. Dlatego trzej Królowie ofiarując Dzieciątku ten dar, uznali w ten sposób Jego władzę królewską, Jego prawo do sprawowania rządów nad narodami, uznali, że bogactwa posiadane przez wszystkich ludzi należą w istocie do Niego, jako ich Boga, Stwórcy i Odkupiciela.

Władza doczesna nie jest jednak konsekwencją samego tylko bogactwa. Nawet gdybyście posiadali wszystkie bogactwa świata, czy na podobieństwo Midasa wszystko czego dotykalibyście obracałoby się w złoto, bez wiedzy nadal nie bylibyście prawdziwie potężni. Wiedza jest warta nieskończenie więcej niż złoto, ponieważ jest ona czymś więcej, niż tylko środkiem do zdobycia potęgi i władzy, jest w istocie jej synonimem. Bóg jest wszechmocny, ponieważ jest wszechwiedzący. To właśnie znajomość świata, który was otacza, a zwłaszcza waszego celu w życiu i waszych obowiązków, daje wam kontrolę nad waszym losem, daje wam władzę nad waszym życiem.

Owym złotem, który ofiarujemy w darze Chrystusowi, jest więc cnota wiary. To dzięki wierze poznajemy cel naszego istnienia, a nawet przyczynę wszystkich rzeczy, którą jest sam Bóg. Święty Jan mówi nam, że tym, co zwycięża świat, jest nasza wiara (1J 5,4). To właśnie cnota wiary udziela nam światła, dzięki któremu odnajdujemy drogę wśród machinacji i podstępów diabła. To cnota wiary pokazuje nam, co musimy czynić, by osiągnąć szczęście. To cnota wiary odnosi tryumf nad każdym przeciwnikiem.

Podobnie jak złoto, również nasza wiara musi być czysta, by zachować swą moc. Gdy złoto miesza się w innymi metalami traci swój połysk i trwałość. Również nasza wiara musi więc pozostać bez nalotu i bez domieszek błędów i herezji. Tak jak złoto jest przewodnikiem ciepła i elektryczności, tak również cnota wiary powinna kierować wszystkimi innymi naszymi aktami. Módlmy się więc dziś do Zbawiciela za wstawiennictwem Matki Bożej szczególnie o to, byśmy zawsze mogli wzrastać w tej cnocie wiary.

Drugim darem złożonym przez Mędrów Chrystusowi było kadzidło. Sporządza się je z soków różnych gatunków drzew, drzew długowiecznych - jak na przykład cedr. Cedr może żyć bardzo długo, kilka tysięcy lat, dłużej niż trwają jakiekolwiek imperia, które pojawiają się i przemijają na ziemi, na której drzewa te rosną. Żywica tworząca się z soków tych drzew jest równie długowieczna, a nawet wraz z upływem czasu staje się coraz bardziej trwała. W pewnych warunkach zmienia się w bursztyn, będący jedną z najtrwalszych substancji na ziemi, którą jedynie ogień jest w stanie zniszczyć. Jest więc symbolem nieśmiertelności, długowieczności i starożytne narody zawsze ofiarowały je swym bóstwom, nieśmiertelnym, przede wszystkim poprzez spalanie. Spalając się - kadzidło w postaci dymu wznosi się do nieba, do Boga, a równocześnie wydaje miłą woń, zwiastując łaskawe wysłuchanie naszych modlitw.

Wznoszenie naszych serc i myśli ku Bogu jest owocem cnoty nadziei. Poprzez wiarę poznajemy Boga, przez nadzieję jednak pragniemy Go posiadać, ponieważ Bóg jest nieskończonym dobrem. Do nadziei odnoszą się również nasze modlitwy i wszystkie środki, które prowadzą nas do Boga. Właśnie cnota nadziei staje się siłą napędową w dążeniu do doskonałości i szczęśliwości. Musimy więc prosić Zbawiciela o wzrost w cnocie nadziei.

I na koniec Trzej Królowie ofiarują Dzieciątku mirrę. Mirra używana była przez starożytnych do balsamowania zwłok, ponieważ chroniła ciała przez rozkładem. Dlatego też Chrystus Pan otrzymuje ten dar w przewidywaniu swego pogrzebu, swej śmierci na Krzyżu dla naszego zbawienia. To z miłości do nas Zbawiciel składa w ofierze samego siebie, dlatego dar ten odpowiada cnocie miłości. Miłość polega przede wszystkim na czynieniu ofiary z samego siebie.

Dlatego, drodzy uczniowie i drodzy wierni, również my ofiarujmy Chrystusowi w zbliżające się święto trzy dary, dary z nas samych poprzez cnoty wiary, nadziei i miłości, byśmy również my, żyjąc wedle tych cnót, mogli objawić Zbawiciela światu. By oglądać Boga musimy umrzeć, jednak w pewien sposób możemy oglądać Go już tu, umierając sobie samym przez umartwienia i ofiary. Ten, kto już w tym życiu praktykuje miłość, już teraz ogląda Boga, gdyż jak mówi św. Jan, Bóg jest miłością (1J 4,8). Kochajmy więc Boga i bliźnich tak, jak sam Bóg nas umiłował.

A Boża Dziecina niechaj obdarzy nas swym pokojem, pokojem swego Królestwa, pokojem, którego nikt odebrać nam nie może. Amen.